Natura w ostatnim czasie nie oszczędza Haiti. Dwa tygodnie temu przez kraj przeszedł huragan Sandy, a już w piątek i sobotę zalewała go powódź. Za jej sprawą wielu ludzi straciło dach nad głową i trafiło do schronisk, w których jednak nie ma co jeść. Jak zaznaczają organizacje humanitarne, krajowi grozi głód i epidemia cholery.
Ulewne deszcze, w wyniku których doszło do powodzi, miały miejsce w północnej części kraju. Miejscowa rozgłośnia Radio Metropole poniformowała w piątek wieczorem o 16 ofiarach śmiertelnych. Taki bilans w sobotę potwierdziły lokalne władze.
Nie ma co jeść
Powodzie spowodowały też ogromne straty materialne, np. pozbawiły domów rzesze ludzi. Wielu z nich przebywa w tymczasowych schroniskach, w których panują trudne warunki.
- Jest tu 150 osób, dla których mamy tylko 12 torebek chleba - mówi Marie Jocelyn Jacques ze schroniska w Cap-Haïtien. - Dostaliśmy też trzy skrzynki soku, a także po dwie paczki ciasteczek dla każdego. To naprawdę niewiele, a wśród naszych podopiecznych znajdują się ludzie, którym powinniśmy zaoferować więcej, np. kobieta, która ubiegłej nocy urodziła dziecko - dodała.
Groźba głodu i epidemii cholery
Powódź to kolejna w ostatnich tygodniach klęska żywiołowa w tym jednym z najbiedniejszych krajów świata. Pod koniec października huragan Sandy zabił na Haiti 54 osoby i pozbawił domów ponad 20 tysięcy.
Sandy i obecne powodzie zniszczyły większość upraw rolnych. Organizacje zajmujące się pomocą humanitarną dla Haiti ostrzegają, że mieszkańcom tego kraju grozi głód.
Ponadto po przejściu huraganu Sandy dramatycznie wzrosła liczba Haitańczyków zapadających na cholerę, która gnębi kraj od czasu silnego trzęsienia ziemi sprzed dwóch lat.
Władze Haiti i lokalne biuro ONZ zwróciły się do wspólnoty międzynarodowej o przyznanie sumy 39 mln dol. na pomoc humanitarną.
Autor: mm,map/mj / Źródło: PAP, PAP/EPA