W niedzielę mieszkańcy Krakowa mogli spotkać niezwykłego gościa. Po ulicach miasta biegał samiec sarny - kozioł. Zwierzę musiało zabłądzić i przypadkiem znalazło się w centrum Krakowa.
Mieszkańcy Krakowa zauważyli kozła w niedzielę na ul. Kalwaryjskiej, przechodzącej w Limanowskiego. Później zwierzę pobiegło w okolice Wisły, niedaleko kładki Bernatki - popularnego miejsca z licznymi restauracjami.
- Ludzie, którzy się temu przypatrywali, twierdzili, że biegał w okolicy ulicy Limanowskiego i wskoczył nagle do Wisły - poinformował młodszy brygadier Grzegorz Kozak z krakowskiej straży pożarnej.
Akcja ratunkowa
Służby ruszyły rogaczowi na pomoc. Najpierw próbowała mu pomóc policja. Funkcjonariusze z motorówki starali się wyłowić zagubionego osobnika z rzeki, jednak bez powodzenia. Wtedy do akcji wkroczyła straż pożarna która złapała kozła na lasso.
- Przy pomocy takiego typowego lassa, które zrobiliśmy z linki, przy drugiej próbie udało nam się zarzucić pętlę na rogi zwierzaka, przyciągnąć do brzegu i wówczas wyciągnąć z wody - powiedział Kozak.
Po schwytaniu przerażonego kozła, strażacy, weterynarze i specjaliści od dzikich zwierząt przetransportowali go w spokojne miejsce, z dala od miasta.
Podejrzenie, że jest ranny
Początkowo myślano, że rogacz jest ranny, jednak okazało się, że po prostu gubił warstwę ochronną poroża - scypuł. Zwierzęta te co roku gubią poroże, a gdy odrasta, jest ono pokryte warstwą skórną pokrytą sierścią (scypułem), która odpada po czasie wzrostu.
- To jest trzyletni osobnik. Zrzucał scypuł z poroża i to tak wyglądało troszeczkę może z daleka, że jest zakrwawiony, że komuś coś zrobił - powiedział strażak. - Był w formie, poza tym, że był zmęczony - dodał.
Autor: zupi / Źródło: tvn24