Rząd Angeli Merkel zrobił krok, który był oczekiwany od dawna. Przyjął projekt ustawy ułatwiającej zatrudnianie pracowników spoza Unii Europejskiej.
- W Niemczech czerpiemy korzyści z imigracji wykwalifikowanych pracowników z innych unijnych krajów, ale potrzebujemy również wykształconych specjalistów z krajów trzecich - mówił po środowym posiedzeniu rządu Hubertus Heil, niemiecki minister pracy i spraw społecznych.
Ustawa była wypracowywana od wielu miesięcy pod kierunkiem szefa niemieckiego ministerstwa spraw wewnętrznych Horsta Seehofera. To polityk, który w kwestii migracji jest ekspertem praktykiem. W czasie kryzysu migracyjnego, kiedy w 2015 roku na tereny Niemiec przybyło ponad milion ludzi, był premierem Bawarii.
- Nie potrzebujemy migrantów w urzędach pracy, ale w zakładach pracy owszem - podkreślał w środę Seehofer.
Teraz projekt trafi do parlamentu.
Niemieckie potrzeby
Branż, które potrzebują rąk do pracy, jest wiele. Nacji, którymi jest zainteresowany niemiecki rynek także, ale w praktyce chodzi o tę jedną.
- Cała ta ustawa, która ma scalić około 50 różnych regulacji prawnych dotyczących zwolnień i pozwoleń dla pracowników cudzoziemskich, którzy chcą podjąć pracę w Niemczech, jest nakierowana w znacznej mierze na Ukraińców - wskazuje w rozmowie z TVN24 profesor Andrzej Sakson z Instytutu Zachodniego w Poznaniu.
Niemieckie przepisy mogą jednak uderzyć w polską gospodarkę. Bo rynek pracy naszych zachodnich sąsiadów jest bardziej kuszący niż nasz.
- W Niemczech są wyższe zarobki, warunki prawie takie same, więc jeżeli Niemcy wprowadzają ułatwienia, to jakaś część pojedzie dalej na Zachód - ocenia Oleksandr Martyniuk, redaktor naczelny portalu informacyjnego Inpoland.net.pl.
Dla polskich firm to fatalna wiadomość. - Zatrudniamy całe brygady, całe firmy, które przyjeżdżają z Ukrainy i dla nas pracują. To jest ponad 15-20 procent osób, które pracują na naszych budowach - mówi Rafał Zdebski, dyrektor handlowy firmy deweloperskiej Inpro.
- Budowlanka w Polsce narzeka na deficyt blisko 100 tysięcy pracowników. W tej branży pracownicy pracują na różnego typu kontraktach, czasami nie do końca legalnie. Ci pracownicy mając wybór, czy pracować tutaj na takich warunkach, czy w Niemczech, po prostu wybiorą Niemcy - ocenia Andrzej Korkus, prezes EWL Group.
Ukraińcy wyjadą z Polski?
Z raportu "Postawy obywateli Ukrainy wobec polskiego rynku pracy" przygotowanego przez Work Service wynika, że niemal 8 na 10 obywateli Ukrainy jest zadowolonych z warunków pracy w Polsce i to do tego stopnia, że 84 procent z nich deklaruje, iż poleciliby zatrudnienie w naszym kraju swoim bliskim i znajomym. Z drugiej strony 59 procent badanych przyznaje, że opuści nasz kraj, gdy otwarty stanie się dla nich niemiecki rynek pracy.
Przed czarnym scenariuszem dla polskiej gospodarki ostrzega także Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Jak wynika z jego szacunków, z naszego rynku może zniknąć co najmniej 500 tysięcy pracowników.
Mobilność ukraińskich pracowników najlepiej pokazują dane polskiego Urzędu do spraw Cudzoziemców. - Pod koniec 2014 roku zezwolenia na pobyt w Polsce posiadało około 28 tysięcy obywateli Ukrainy, obecnie jest to około 180 tysięcy osób - mówi Jakub Dudziak z Urzędu do spraw Cudzoziemców.
Tymczasem jak wynika z opracowania przygotowanego przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych w Opolu (odpowiadający za rozliczanie cudzoziemców z całego kraju), na koniec listopada br. składki na konto naszego ubezpieczyciela wpłaca ponad 441 tysięcy obywateli Ukrainy.
Faktycznie może być ich w Polsce jeszcze więcej. - Szacujemy, że to będzie około 1 miliona pracowników, którzy przewinęli się przez Polskę i pracowali tutaj od kilku miesięcy do nawet ponad roku - powiedział Andrzej Korkus.
ZOBACZ INNE MATERIAŁY Z PROGRAMU "POLSKA I ŚWIAT" W TVN24
Autor: mb / Źródło: tvn24, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock