Niemiecki rząd przyjął projekt ustawy ułatwiającej przyjmowanie pracowników spoza Unii Europejskiej. Proponowane rozwiązanie ma zmniejszyć niedobór rąk do pracy, na który narzekają przedsiębiorcy. Rykoszetem może dostać jednak polska gospodarka. Eksperci obawiają się, że nowe przepisy mogą doprowadzić do znacznego odpływu Ukraińców z naszego kraju. Materiał z programu "Polska i świat" w TVN24.
Rząd Angeli Merkel zrobił krok, który był oczekiwany od dawna. Przyjął projekt ustawy ułatwiającej zatrudnianie pracowników spoza Unii Europejskiej.
- W Niemczech czerpiemy korzyści z imigracji wykwalifikowanych pracowników z innych unijnych krajów, ale potrzebujemy również wykształconych specjalistów z krajów trzecich - mówił po środowym posiedzeniu rządu Hubertus Heil, niemiecki minister pracy i spraw społecznych.
Ustawa była wypracowywana od wielu miesięcy pod kierunkiem szefa niemieckiego ministerstwa spraw wewnętrznych Horsta Seehofera. To polityk, który w kwestii migracji jest ekspertem praktykiem. W czasie kryzysu migracyjnego, kiedy w 2015 roku na tereny Niemiec przybyło ponad milion ludzi, był premierem Bawarii.
- Nie potrzebujemy migrantów w urzędach pracy, ale w zakładach pracy owszem - podkreślał w środę Seehofer.
Teraz projekt trafi do parlamentu.
Niemieckie potrzeby
Branż, które potrzebują rąk do pracy, jest wiele. Nacji, którymi jest zainteresowany niemiecki rynek także, ale w praktyce chodzi o tę jedną.
- Cała ta ustawa, która ma scalić około 50 różnych regulacji prawnych dotyczących zwolnień i pozwoleń dla pracowników cudzoziemskich, którzy chcą podjąć pracę w Niemczech, jest nakierowana w znacznej mierze na Ukraińców - wskazuje w rozmowie z TVN24 profesor Andrzej Sakson z Instytutu Zachodniego w Poznaniu.
Niemieckie przepisy mogą jednak uderzyć w polską gospodarkę. Bo rynek pracy naszych zachodnich sąsiadów jest bardziej kuszący niż nasz.
- W Niemczech są wyższe zarobki, warunki prawie takie same, więc jeżeli Niemcy wprowadzają ułatwienia, to jakaś część pojedzie dalej na Zachód - ocenia Oleksandr Martyniuk, redaktor naczelny portalu informacyjnego Inpoland.net.pl.
Dla polskich firm to fatalna wiadomość. - Zatrudniamy całe brygady, całe firmy, które przyjeżdżają z Ukrainy i dla nas pracują. To jest ponad 15-20 procent osób, które pracują na naszych budowach - mówi Rafał Zdebski, dyrektor handlowy firmy deweloperskiej Inpro.
- Budowlanka w Polsce narzeka na deficyt blisko 100 tysięcy pracowników. W tej branży pracownicy pracują na różnego typu kontraktach, czasami nie do końca legalnie. Ci pracownicy mając wybór, czy pracować tutaj na takich warunkach, czy w Niemczech, po prostu wybiorą Niemcy - ocenia Andrzej Korkus, prezes EWL Group.
Ukraińcy wyjadą z Polski?
Z raportu "Postawy obywateli Ukrainy wobec polskiego rynku pracy" przygotowanego przez Work Service wynika, że niemal 8 na 10 obywateli Ukrainy jest zadowolonych z warunków pracy w Polsce i to do tego stopnia, że 84 procent z nich deklaruje, iż poleciliby zatrudnienie w naszym kraju swoim bliskim i znajomym. Z drugiej strony 59 procent badanych przyznaje, że opuści nasz kraj, gdy otwarty stanie się dla nich niemiecki rynek pracy.
Przed czarnym scenariuszem dla polskiej gospodarki ostrzega także Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Jak wynika z jego szacunków, z naszego rynku może zniknąć co najmniej 500 tysięcy pracowników.
Mobilność ukraińskich pracowników najlepiej pokazują dane polskiego Urzędu do spraw Cudzoziemców. - Pod koniec 2014 roku zezwolenia na pobyt w Polsce posiadało około 28 tysięcy obywateli Ukrainy, obecnie jest to około 180 tysięcy osób - mówi Jakub Dudziak z Urzędu do spraw Cudzoziemców.
Tymczasem jak wynika z opracowania przygotowanego przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych w Opolu (odpowiadający za rozliczanie cudzoziemców z całego kraju), na koniec listopada br. składki na konto naszego ubezpieczyciela wpłaca ponad 441 tysięcy obywateli Ukrainy.
Faktycznie może być ich w Polsce jeszcze więcej. - Szacujemy, że to będzie około 1 miliona pracowników, którzy przewinęli się przez Polskę i pracowali tutaj od kilku miesięcy do nawet ponad roku - powiedział Andrzej Korkus.
Autor: mb / Źródło: tvn24, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock