Rośnie liczba konfiskat nielegalnych szali z cennej wełny tybetańskich antylop chiru. Otulają się nimi najbogatsze elegantki świata, zmierzające do alpejskich kurortów. Zakaz szali z szahtuszu obowiązuje w Szwajcarii od 1979 roku, ale od dwóch lat przemyt rośnie.
Szahtusz to tkanina z delikatnego jedwabistego podszerstka z brzucha antylop chiru, które są zabijane dla pozyskania tej cennej sierści. Również sam szal jest tak nazywany. Nazwa pochodzi z języka perskiego i kaszmirskiego "toś", "tosz" oznaczającego delikatną materię.
Szal za życie
Jest to zatem szal bardzo miękki, delikatny, cienki, a jednocześnie bardzo ciepły. Tak lekki, że tkanina o wymiarach 1 na 2 m waży zaledwie 120 gramów. Popyt na szahtusz wcale nie gaśnie wśród najbogatszych. Co najmniej od czasów Wielkich Mogołów szahtusz jest symbolem statusu. Jeden szal kosztuje nawet 20 tys. dolarów i dlatego chiru nieprzerwanie są zagrożone przez kłusowników, którzy w 90 procentach już wytrzebili ich populację w ubiegłym stuleciu. W Nepalu już ich nie ma. W przeciwieństwie do paśminy (pashmina) tkanej z sierści kóz kaszmirskich, żeby zdobyć wełnę na szahtusz, chiru trzeba zabić, inaczej nie da się zdobyć puszystego podszerstka.
Celnicy konfiskują coraz więcej
Szwajcarscy agenci celni w ostatnich dwóch latach skonfiskowali 131 szahtuszy, podczas gdy w poprzednich pięciu latach tylko 89. - Szale szahtuszowe to dobra luksusowe; konfiskaty często dokonuje się, kiedy bogaci ludzie wjeżdżają na teren Szwajcarii albo spędzają czas w kurortach - powiedział Stefan Kunfermann, rzecznik Szwajcarskiego Urzędu Federalnego ds. Bezpieczeństwa Żywności i Weterynarii, który prowadzi ewidencję konfiskat. - To nieustający problem - dodał. W zeszłym roku Szwajcaria zawarła porozumienie z Interpolem i utworzono specjalną siatkę antyprzemytniczą rozciągającą się od Chin, Indii i Pakistanu - gdzie szahtusze są tkane - po Włochy, Hiszpanię, Niemcy i Wielka Brytanię, gdzie wciąż znajdują zbyt.
Na dachu nieba
Tybetańskie chiru żyją na dachu nieba, rozległym Płaskowyżu Tybetańskim na wysokości 4 tys. m, od Ladakhu w Indiach po Cinghaj w Chinach i na pustyni Gobi. Wiek temu było ich około miliona. Na dwumetrowej długości szal potrzeba miękkiego podszerstka z trzech do pięciu zwierząt. Pozostała niewielka migrująca populacja antylop liczy 75-100 tys. sztuk i jej status wciąż jest zagrożony. Jak na antylopy jest to pogłowie bardzo małe, zwłaszcza że chiru rozmnażają się bardzo powoli. Samica rodzi jedno małe raz do roku, ale połowa młodych przeżywa zaledwie dwa miesiące. Mimo światowego zakazu mającego na celu ochronę tybetańskich antylop, szahtusz nadal przemycany jest z Tybetu przez Nepal do Indii. W Indiach i Pakistanie tkaczom przyłapanym na tkaniu szahtuszu i osobom, kore noszą te szale, grożą kary. Za sprzedaż - do dwóch lat więzienia i ponad 7200 dolarów. W Szwajcarii ostatnio szahtusz skonfiskowano wdowie po brytyjsko-amerykańskim filantropie Johnie Paulu Gettym. O tym, że Victorii Jane Getty cenny szal agenci celni zabrali 30 grudnia, poinformowano dopiero w tym tygodniu. Na prośbę o komentarz jej osobista sekretarka nie udzieliła agencji Reutersa odpowiedzi. Szwajcarskie władze dają szansę na odzyskanie szala właścicielkom, które udowodnią, że zrobiono go przed 1979 rokiem. Za utkane po tej dacie trzeba zapłacić 5 tys. franków (5040 dolarów) grzywny.
Autor: MS / Źródło: PAP, Reuters