Dla rosyjskich biznesmenów wzmianka w ujawnionych przez media dokumentach z rajów podatkowych, tak zwanych Paradise Papers, może okazać się "toksyczna". Informacje z tych dokumentów mogą być wykorzystane przez Stany Zjednoczone podczas rozszerzania sankcji - oceniają "Wiedomosti".
"To, że należący do Jurija Milnera i Aliszera Usmanowa fundusz DST Global w latach 2009-2010 kupował akcje Facebooka i Twittera za pieniądze Gazprom Investholding i VTB, wygląda poprzez pryzmat skandalu dotyczącego rosyjskiego śladu w wyborach amerykańskich o wiele bardziej dramatycznie, niż mogłoby się wydawać jeszcze półtora roku temu" - zauważają wtorkowe "Wiedomosti". Jak dodają, w komentarzu dla "NYT" fundusz zapewnił, że część akcji sprzedał w 2012 roku i że "to był tylko biznes". "Jednak dla prasy amerykańskiej są to tak czy inaczej złowieszcze 'pieniądze Kremla'" - wskazuje gazeta.
Blisko sto mediów na całym świecie ujawniło tzw. Paradise Papers. To ustalenia międzynarodowego konsorcjum dziennikarzy śledczych (International Consortium of Investigative Journalists w Waszyngtonie) oraz 380 dziennikarzy z 70 krajów. Ich zdaniem w interesy w oazach podatkowych zamieszanych jest wiele wpływowych osób na całym świecie. W dokumentach pojawiły się nazwiska ponad 120 polityków z prawie 50 krajów, a także m.in. osób bardzo bogatych, sportowców i przedsiębiorców.
"Toksyczna wzmianka"
Gazeta przypomina, że obecnie resort finansów USA przygotowuje raport dla Kongresu na temat oligarchów i urzędników w Rosji aktywnych w polityce zagranicznej i będzie w tym celu oceniał zagraniczne aktywa tych osób i ich powiązania z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. "Te informacje mogą być wykorzystane do tworzenia nowych list osób objętych sankcjami. W tym świetle wzmianka w Paradise Papers może okazać się nadzwyczaj toksyczna" - oceniają "Wiedomosti". Jak relacjonują, z ujawnionych dokumentów wynika, że usługami kancelarii rejestrującej aktywa w rajach podatkowych posługiwali się tacy rosyjscy biznesmeni jak bracia Arkadij i Boris Rotenbergowie czy Oleg Deripaska, a także Marina Sieczyna, była żona szefa koncernu Rosnieft Igora Sieczyna. Dziennik przyznaje, powołując się na ocenę komentatorów, że praktycznie wszystkie opisywane transakcje są legalne. Przedstawiciel międzynarodowej organizacji walczącej z korupcją Transparency International Ilja Szumanow powiedział "Wiedomostiom", że bez ujawniania takich spraw obywatelom trudno byłoby sobie wyobrazić, "jak budowany jest system globalnych pieniędzy i podwójnych standardów".
Bracia Rotenbergowie i Igor Sieczyn zostali objęci sankcjami USA już w 2014 roku, po aneksji Krymu przez Rosję.
Panama Papers
"W 2017 roku nie można postrzegać dokumentów z rajów podatkowych tylko jako sieci powiązań komercyjnych. Świat teraz musi patrzeć na nie poprzez pryzmat polityki" - oceniają "Wiedomosti". Dziennik przypomina publikację Panama Papers w 2016 roku i ocenia, że wówczas "w Rosji reakcja była skromna". Jak relacjonuje gazeta, "Putin potwierdził, że jeden z bohaterów Panama Papers, wiolonczelista Siergiej Rołdugin - według dokumentów miliarder - jest jego przyjacielem, ale jest on wyłącznie mecenasem sztuki". W rozmowie z "Wiedomostiami" Szumanow podkreślił, że rezultaty śledztwa w sprawie Panama Papers, zapowiedzianego przez prokuraturę generalną Rosji, nie są znane. W czerwcu br. prokuratura poinformowała, że nie będzie ujawniać wyników śledztwa w tej sprawie, argumentując, że dokumenty zawierają informacje poufne.
Autor: ps / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock