"Jerozolima potrzebuje imigrantów z Afryki. Dlaczego więc ich wydala" - pyta Bloomberg. W Izraelu mieszka ponad 45 tys. Afrykańczyków ubiegających się o azyl. Są to głównie chrześcijanie i muzułmanie, co ma zagrażać żydowskiej tożsamości. Niedawno rząd wprowadził program, który przyspiesza deportację imigrantów a ci, którzy odmawiają wyjazdu są wtrącani do więzień.
Urodzony i wychowany w Izraelu David Blum zawsze uważał swój kraj za schronienie dla prześladowanych. Teraz zastanawia się, dlaczego rząd zwiększa wysiłki zmierzające do deportacji uchodźców z Afryki. Mówi, że taka polityka to zdrada tradycji Izraela oraz zły interes, ponieważ wielu Afrykańczyków pracuje w gastronomii i hotelarstwie. - To wstyd - zaznacza Blum, dyrektor zasobów ludzkich w Elliat - firmie, która prowadzi 17 luksusowych hoteli w całym kraju. Nie może zrozumieć, jak ludzie, którzy żyją z traumą Holokaustu, mogą mieć tak krótką pamięć.
Przeciwnicy imigrantów określają ich mianem "mistanenim", co po hebrajsku oznacza szpiegów.
"Izraelczycy nie chcą tej pracy"
- Państwo izraelskie nie będzie rozwiązaniem dla afrykańskich bolączek - powiedziała w ub. roku Ayelet Shaked, minister sprawiedliwości. - Większość ubiegających się o azyl Afrykańczyków nie jest uchodźcami, a imigrantami zarobkowymi - dodała. Na początku czerwca Shaked napisała na Facebooku, że dziesiątki ludzi przeniknęło do Izraela w ciągu ostatnich kilku tygodni i "tylko twarde przepisy zmniejszą ich motywację, aby tutaj dotrzeć". Około połowa z 7 tys. pokojówek pracujących w Izraelu pochodzi z Afryki, głównie z Sudanu i Erytrei. - Za każdym czystym pokojem w hotelu stoi Sudanka lub Erytrejka - mówi Daniel Assaf, kucharz w restauracji Claro w Tel Avivie, która serwuje dania kuchni śródziemnomorskiej. Kto właściwie ma wypełniać ich obowiązki? Izraelczycy nie chcą tej pracy - podkreśla.
Podróż po nowe życie
Podczas, gdy Assaf, izraelski Żyd, smaży kalmary, tuż obok niego Erytrejczyk Johny Teame kroi i przyprawia mięso. Osiem lat temu Teame, wraz z innymi imigrantami wsiadł w ciasną toyotę i z niewielką ilością wody i żywności wyruszył w ośmiodniową podróż do Izraela. Przemytnicy porzucili ich przy granicy z Egiptem. Zostawili im tylko łopaty, którymi musieli zrobić podkop pod ogrodzeniem. Następnie uchodźcy mozolnie maszerowali przez pustynię Negew, aż dotarli do drogi, gdzie zostali dostrzeżeni przez izraelskich żołnierzy.
Teame spędził trzy tygodnie w areszcie, zanim dostał wizę i bilet autobusowy do Tel Awiwu. - Moje życie w Izraelu to wszystko co mam - przyznaje. Absolutnie wyklucza powrót do domu z obawy przed uwięzieniem. Większość z 6,3 mln Żydów mieszkających w Izraelu to potomkowie uchodźców, którzy uciekli przed represjami, ale kraj niechętnie przyjmuje nieżydowskich obywateli ubiegających się o azyl.
Rząd daje wybór
W ciągu ostatnich sześciu dekad, Izrael zatwierdził zaledwie 200 wniosków o nadanie statusu uchodźcy. Tysiące innych uchodźców zostało deportowanych albo postawionych w stan zawieszenia. Ci ostatni muszą co kilka miesięcy odnawiać ważność swoich wiz i żyją w ciągłym zagrożeniu deportacją.
Władze Izraela zwiększają presję na imigrantów. W 2013 roku dobiegła końca budowa 245-km ogrodzenia wzdłuż granicy z Egiptem. Od tego czasu do Izraela udało się dostać 70 osobom. Rok wcześniej granicę przekroczyło 10 tys. osób. Rząd zaczął niedawno wysyłać listy do niektórych imigrantów dając im 30 dni na wybór: albo dobrowolnie wyjadą z kraju z 3,5 tys. dolarów w kieszeni otrzymanymi od Izraela, albo trafią na nieokreślony czas do aresztu w pobliżu granicy z Egiptem.
Autor: ToL//km / Źródło: Bloomberg
Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia Commons