Zbyt mocne naleganie UE na ambitne porozumienie klimatyczne może zakończyć się klęską zaplanowanej na koniec tego roku globalnej konferencji w Paryżu - ostrzegali eksperci z Polski, Francji i Niemiec na wtorkowej konferencji w Brukseli.
- Celem szczytu w Paryżu jest zniwelowanie różnic między krajami uprzemysłowionymi i rozwijającymi się i osiągnięcie stanu, w którym wszyscy popierają porozumienie - mówił podczas seminarium zorganizowanym w stałym przedstawicielstwie RP w Brukseli Oliver Geden z niemieckiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa (SWP).
Duże różnice
Przy okazji szczytów klimatycznych uwypuklają się różnice między krajami rozwiniętymi i rozwijającymi się. Biedniejsze państwa naciskane przez te bogatsze argumentują, że nie mogą przyjmować ambitnych celów obniżania emisji gazów cieplarnianych, bo muszą nadrobić zapóźnienia gospodarcze w stosunku do rozwiniętego świata. Bogaci z kolei nie są skorzy do łożenia na fundusz umożliwiający krajom rozwijającym się obniżanie emisji. - Finanse mogą być kluczem do osiągnięcia porozumienia w Paryżu. W tym momencie to główna przeszkoda, ponieważ kraje rozwijające się nie chcą przekazywać jakichkolwiek zobowiązań (ws. redukcji emisji). One chcą wiedzieć, jak państwa rozwinięte mają zamiar dostarczyć im obiecane 100 mld dolarów wkładu (adaptacyjnego - red.) do 2020 r. - podkreślił Marek Wąsiński z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Walka z globalnym ociepleniem
Wszystkie kraje świata zostały zaproszone do złożenia do końca marca swoich wkładów do porozumienia klimatycznego (intended nationally determined contribution - INDC), w których wskazują, w jaki sposób chcą zapobiegać globalnemu ociepleniu. Do tej pory INDC złożyło jednak tylko 37 krajów. Poza UE deklaracje złożyły m.in. Stany Zjednoczone, Rosja, Kanada, a także Meksyk. Unia miała nadzieję, że deklarując wkład jako pierwsza ustanowi przykład, za którym podążą inni. Tak się jednak nie stało. - Jeśli uda się zebrać wszystkie deklaracje INDC, będzie to duży sukces - ocenił Wąsiński.
Carole Mathieu z francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych uspokajała, że jeśli obecną sytuację porównać z przeszłością, to złożenie deklaracji o wkładzie w porozumienie klimatyczne przez kraje rozwinięte już jest osiągnięciem.
Ważna rola Polski
Jej zdaniem Polska może odegrać pozytywną rolę podczas negocjacji przed i w trakcie samej konferencji w Paryżu. - Dobrze jest pokazywać naszym partnerom, że rozwiązujemy te same problemy, przed którymi stają też oni i prowadzimy tę samą debatę (ws. walki z globalnym ociepleniem - PAP) na poziomie UE - podkreśliła.
Wąsicki zwracał uwagę, że mająca złą reputację, jeśli chodzi o politykę klimatyczną, Polska może łatwiej docierać do państw, które mają podobne problemy. Wskazywał, że rolą naszego kraju będzie zapobieganie zbyt ambitnej postawie UE na szczycie w Paryżu. - Możemy pomagać moderować dyskusję, ponieważ jesteśmy postrzegani jako Chiny Europy - mówił analityk. Dodał przy tym, że Polsce zależy, by porozumienie było jak najszersze i obejmowało wszystkie kraje świata.
Jeśli światowe negocjacje zakończą się sukcesem, w stolicy Francji zostanie zawarte w grudniu najbardziej ambitne porozumienie klimatyczne, które miałoby zacząć obowiązywać po 2020 roku i zastąpić protokół z Kioto. Społeczność międzynarodowa postawiła sobie za cel niedopuszczenie do tego, by średnia temperatura wzrosła o 2 stopnie Celsjusza w stosunku do epoki przedindustrialnej. W obecnym tempie świat zmierza w kierunku wzrostu temperatury o 4 stopnie pod koniec XXI wieku, co według naukowców może mieć niebezpieczne skutki.
Autor: tol / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu