Porozumienie niczego nie rozstrzyga definitywnie i nawet, jeśli zatwierdzi je brytyjska Izba Gmin, to "do zrobienia pozostało wszystko" - podkreślają francuskie media komentując niedzielny szczyt UE w sprawie brexitu.
"Porozumienie rozwodowe, ale co teraz?" - pytał w poniedziałek rano prezenter radia Europe 1, a internetowe wydanie dziennika "Le Monde" odpowiada artykułem zatytułowanym: "Do zrobienia pozostało wszystko".
"Światło na końcu tunelu?" – pyta redakcja dziennika "Liberation", ale autorka artykułu pod tym nagłówkiem ocenia, że tekst umowy, "przedstawiany jako najlepszy z możliwych, nikogo nie zadowala".
"Precyzyjnie ułożono choreografię tego nadzwyczajnego i bardzo krótkiego szczytu europejskiego. Podobnie jak przy rozwodzie po wielu miesiącach skomplikowanych negocjacji złożenie podpisu zajęło ledwie kilka sekund" – komentuje londyńska korespondentka tej gazety.
Dziennikarka podkreśla, że brytyjska premier Theresa May, przemawiając w Brukseli, "nie mówiła do Europejczyków ani do Europy", lecz "zwracała się głównie do Brytyjczyków, by doprowadzić do przyjęcia umowy przez Izbę Gmin". Cytując May, która wyrażała radość "z powodu zlikwidowania raz na zawsze swobody przepływu osób (między Wielką Brytanią i UE - red.) i końca płacenia astronomicznych sum do UE", dziennikarka zarzuca szefowej brytyjskiego rządu, że "ożywia mit dementowany przez jej własnych ekonomistów, zapowiadających spowolnienie wzrostu gospodarczego".
"Ładunek symboliczny"
Korespondentka "Liberation" przyznaje, że zawarte porozumienie ma "silny ładunek symboliczny", ale w jej ocenie trudności dopiero nadchodzą. "Od 20 lat, głównie dzięki UE, było cicho o suwerenności Gibraltaru i Irlandii Północnej. Pozostały cztery miesiące do wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE, a napięcia już powracają" - wskazuje.
Według komentatora ekonomicznego dziennika "Les Echos" przyszłość Gibraltaru i rybołówstwa to "nadal bomby z opóźnionym zapłonem". "W skali kontynentu Gibraltar to niewielka skała, ale to wielki kamień w butach negocjatorów brexitu" – ocenia, a Hiszpania według niego "łudzi się, że w pewnym momencie UE poprze jej żądania w sprawie odzyskania Gibraltaru", podczas gdy May uprzedziła, że "nie ma mowy o zostawieniu Gibraltaru".
W zamian za prawo rybaków z UE do prowadzenia połowów na brytyjskich wodach terytorialnych Francja i Holandia proponują dopuszczenie na jednolity rynek UE brytyjskich produktów morskich. Dziennikarz "Les Echos" zwraca uwagę, że Brytyjczycy "zawsze będą mogli sprzedawać swoje ryby według zasad Światowej Organizacji Handlu, płacąc niewielkie cło".
"Nie istnieje plan B"
Brukselscy korespondenci "Le Monde'a" piszą, że "'27' zależało na ochronie integralności rynku wewnętrznego, zachowaniu praw obywateli UE, przestrzeganiu zobowiązań finansowych Londynu oraz na zapewnieniu, że nie pojawi się granica w Irlandii", tj. między Irlandią a Irlandią Północną.
Dziennikarze "Le Monde'a" powołują się na niewymienionych z nazwiska "urzędników unijnych", którzy "ostrożnie" zapowiadają zatwierdzenie porozumienia przez Izbę Gmin "większością około 10 głosów", argumentując, że "od kilku dni pani May panuje nad sytuacją lepiej, niż można było przypuszczać".
W artykule podkreśla się, że "nie istnieje plan B" na wypadek niezatwierdzenia umowy przez brytyjski parlament, i że "na konferencji prasowej pani May nawet nie wspomniała o możliwości rozpisania nowego referendum" w sprawie pozostania Wielkiej Brytanii w UE.
Francuskie media wiele miejsca poświęcają wystąpieniu prezydenta Francji Emmanuela Macrona o "niezbędnej odbudowie" UE, która - jak przekonywał - "musi być bardziej zrozumiała dla narodów".
Dziennikarze "Le Monde'a" zauważają, że wystąpienie francuskiego przywódcy "niepozbawione było kalkulacji" wyborczych, ale przede wszystkim jako uderzające oceniają, że "pytania o wspólną przyszłość '27' są od kilku miesięcy całkowicie nieobecne w debacie europejskiej" i "już tylko Emmanuel Macron ryzykuje podjęcie tego tematu".
Porozumienie nie uspokoiło Francuzów mieszkających w Wielkiej Brytanii i wielu z nich "przygotowuje się do wyjazdu" – informowało w poniedziałek rano radio RTL. Wypowiadające się w audycji osoby uznały, że pozostanie w tym kraju jest zbyt ryzykowne, gdyż wiele banków i firm przenosi działalność na kontynent. "Nie wiemy, w jakim sosie nas schrupią" – mówiła kobieta pracująca w City, co prowadząca program skomentowała uwagą, że podobnie myśli wielu Europejczyków.
Autor: //bgr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Christian Mueller / Shutterstock.com