"Czarnym poniedziałkiem" nazwali eksperci głęboką zapaść, jaką przeżyły w poniedziałek rynki w Argentynie. Trzecia co do wielkości gospodarka w Ameryce Południowej doświadczyła tego dnia gwałtownego runięcia giełdowego i osłabienia waluty. Aby uchronić kraj przed masową wyprzedażą peso, Centralny Bank Argentyny uruchomił rezerwy w wysokości 50 milionów dolarów.
Wydarzenia te przez ekspertów nazwane zostały "czarnym poniedziałkiem". Największe spadki od 18 lat - to reakcja rynków na zwycięstwo w niedzielnych prawyborach prezydenckich kandydata opozycji Alberto Fernandeza.
"Czarny poniedziałek"
Argentyńska giełda na poniedziałkowym otwarciu odnotowała spadek cen akcji o 10 proc., po czym pikowała dalej i osiągnęła poziom o 30 proc. niższy niż na piątkowym zamknięciu. Z kolei wartość argentyńskiej waluty spadła o 14 proc. - za jednego dolara trzeba było zapłacić 53 peso, podczas gdy przed weekendem dolar kosztował 46,55 peso. Niektóre kantory zaczęły odmawiać wymiany amerykańskiej waluty. Argentyńscy analitycy uważają, że rząd obecnie powinien wstrzymać się ze wszelkimi decyzjami i obserwować rozwój sytuacji. Natomiast zwycięzca niedzielnych prawyborów oświadczył, że obecny prezydent Mauricio Macri "powinien przekazać ludziom uspokajające wiadomości" i wyjść naprzeciw rynkom. Pierwsze decyzje już zapadły. W poniedziałek po południu z szefem Centralnego Banku Argentyny spotkał się Macri, a efektem rozmów było uruchomienie rezerw walutowych w wysokości 50 mln dolarów, które mają uchronić kraj przed masową wyprzedaż peso. Po decyzji tej wartość argentyńskiej waluty nieco umocniła się, bowiem był już taki moment, że za jednego dolara trzeba było zapłacić 65 peso. Eksperci uważają, że wynik niedzielnych wyborów jest wyrazem głębokiego niezadowolenia Argentyńczyków z sytuacji gospodarczej - 40-procentowej inflacji i ponad 10-procentowego bezrobocia. Podkreśla się, że w społeczeństwie panuje niepokój, a rząd jest "oderwany od rzeczywistości" i nie radzi sobie z problemami.
Wybory
Znawcy tematu przypominają, że argentyńska gospodarka jest sparaliżowana dwoma kryzysami walutowymi z 2018 r., które spowodowały utratę 50 proc. wartości peso. Argentyna musiała zwrócić się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego i zaciągnęła pożyczkę w wysokości ponad 57 mld USD. Mimo to w tym roku przewidywany jest spadek PKB w tym kraju o 1,2 proc., a ożywienie gospodarcze i wzrost PKB o 2,2 proc. prognozowany jest na drugą połowę przyszłego roku. Niedzielne prawybory były pierwszą okazją dla Argentyńczyków do wyrażenia swoich preferencji przed właściwym pojedynkiem 27 października między realizującym kurs bolesnych reform wolnorynkowych Macrim i jego czołowym przeciwnikiem, zwolennikiem interwencjonizmu państwowego w gospodarce, Fernandezem. Inwestorzy zagraniczni popierają Macriego, mimo że jego polityka wywołała głęboką recesję, a jego ponowny wybór oznaczałby dalsze głębokie cięcia w wydatkach publicznych. Obecny prezydent twierdzi jednak, że jego polityka reform wolnorynkowych w końcu "znormalizuje" gospodarkę.
Autor: mp / Źródło: PAP