Deficyt budżetowy Arabii Saudyjskiej, największego eksportera ropy na świecie, wzrósł do rekordowego poziomu. Rijad zapowiada reformy i cięcia wydatków. Ale królestwo płaci za własne manipulacje ceną ropy, wojnę w Jemenie i kosztowną politykę zagraniczną.
Deficyt budżetowy Rijadu wyniesie w 2015 roku 98 mld dol. Rząd zapowiedział w poniedziałek znaczące ograniczenie wydatków, redukcję wynagrodzeń w sektorze publicznym oraz obniżenie hojnych subwencji na paliwa i wodę. Cena benzyny wzrośnie o 50 proc. Według AFP - być może nawet o 80 proc.
Ropa źródłem problemów
Najważniejszym powodem kłopotów finansowych Arabii Saudyjskiej jest niska cena ropy, która spada od wielu miesięcy ze względu na wielką nadpodaż surowca. Królestwo ponosi też kolosalne koszty związane z walką o pozycję regionalnego hegemona, który chce kształtować politykę zagraniczną krajów arabskich, zaangażował się więc w wojnę w Jemenie, koalicję walczącą z Państwem Islamskim (IS) i wspiera finansowo rządy wedle swoich upodobań. Wojna w Jemenie, jak podaje "Al-Monitor" - amerykańskie pismo internetowe, specjalizujące się w Bliskim Wschodzie - kosztuje Rijad 200 mln dol. dziennie - 6 mld dol. miesięcznie. Jakkolwiek kosztowna, wojna ta jest priorytetem królestwa - wyjaśnia "Al-Monitor". Sunnicka Arabia nie chce zaakceptować sytuacji, w której kontrolę w Jemenie przejęłaby szyicka milicja zachęcona do radykalnych działań przez rosnące wpływy Iranu w Iraku, Syrii, Libanie oraz wśród szyitów w Bahrajnie.
Saudowie chcą utrzymania władzy w Egipcie
Kolejnym priorytetem w polityce zagranicznej Saudów jest utrzymanie u władzy quasi-wojskowego rządu prezydenta Egiptu Abd el-Fataha es-Sisiego. Rijad obiecał niedawno Kairowi inwestycje warte 8 mld dol. Królestwo Saudyjskie wspiera też finansowo Bahrajn, Pakistan i Jordanię, starając się utworzyć zwarty front przeciw wpływom IS, Iranu i Al-Kaidy. W Syrii Arabia finansuje siły walczące z reżimem prezydenta Baszara el-Asada, wspieranego skądinąd przez Iran i szyicki Hezbollah. Ale przy tych wszystkich wydatkach - jak pisze "Business Insider" - "Arabia Saudyjska zabija własną gospodarkę, bo nie chce zmniejszyć produkcji ropy".
Wahadłowy producent ropy
Królestwo Saudów to tzw. producent wahadłowy ropy (swing producer), czyli tak ważny gracz, że może manipulować światowymi cenami w zależności od tego, ile surowca rzuci na rynek - wyjaśnia "BI".
Dochody z ropy to 80 proc. dochodów budżetowych Rijadu i 45 proc. PKB. Organizacja Państw Eksportujących Ropę (OPEC) nie ma zamiaru obniżyć produkcji, bo nie życzy sobie tego Arabia, najważniejszy gracz tego kartelu. Rijad walczy o zachowanie udziału w rynku i wyniszczenie konkurencji, utrzymując - mimo kryzysu nadpodaży - wysokie wydobycie ropy, co obniża jej ceny. Arabia Saudyjska liczy na to, że wysokie koszty produkcji w innych krajach złamią w końcu rywali. Deficyt budżetowy sprawił jednak w końcu, że król Arabii Saudyjskiej Salman wezwał ministerstwo finansów do przeprowadzenia reform strukturalnych, a także do wdrożenia projektów, które pozwolą przyśpieszyć rozwój gospodarczy kraju i zróżnicować źródła dochodów państwa, zmniejszając ich uzależnienie od cen ropy.
Niskie ceny ropy orężem w walce
Zapowiedź cięcia kosztów i restrukturyzacji gospodarki oznacza, że rząd ma zamiar kontynuować politykę walki ze światową konkurencją za pomocą niskich cen ropy - pisze "BI". Rijad ma tym większą motywację, że jego najważniejszy rywal, Iran, stanie się ponownie ważnym eksporterem ropy, gdy zniesione zostanie embargo na eksport jego surowca. Polityka Saudów doprowadziła jednak do tego, że Arabia wydaje więcej niż zarabia i jej kolosalne do niedawna rezerwy walutowe (obecnie około 640 mld dol.) mogą się wyczerpać w ciągu czterech lat - pisze "New York Times". Rijad musi zatem zacisnąć pasa. Kłopot w tym, że rządzący ród Saudów gwarantował sobie od dawna spokój społeczny za pomocą hojnych wydatków rządu, subwencji i gwarancji zatrudnienia w rozbudowanym sektorze publicznym. Gdy ludność się burzyła, Saudowie sięgali do portfela. "Finansowa stabilność największego na świecie producenta ropy oraz przetrwanie dynastii Saudów zależy teraz od tego, czy naród skłonny będzie zaakceptować zmiany w kraju, w którym nie ma wyborów, a polityczna legitymacja władzy opiera się na dystrybucji dochodów z ropy" - komentuje Reuters.
Stabilność Saudów ważna dla Zachodu
Król Salman życzy sobie, by reformy gospodarcze nie odbiły się zbyt mocno na najbiedniejszych saudyjskich rodzinach, ale nawet jeśli wprowadzone zostaną dla nich pewne osłony socjalne, to "dla ludności tego kraju, przyzwyczajonej do państwa opiekuńczego, redukcja subwencji będzie bardzo bolesna" - pisze AFP. Koszty polityki Rijadu nie będą jednak maleć. Dla Zachodu mają one istotne znaczenie. Arabia Saudyjska utworzyła wraz z 34 państwami muzułmańskimi wojskową koalicję antyterrorystyczną, wymierzoną przede wszystkim w IS. Rijad jest bardzo ważnym, choć chimerycznym sojusznikiem USA, który współdziała z Waszyngtonem w wielu sferach, ale próbuje wykończyć amerykańskich producentów ropy. Również stabilność tego królestwa jest ważna dla Zachodu, a tymczasem IS, które jest zdecydowanym wrogiem wszystkich monarchii z Zatoki Perskiej, a zwłaszcza Rijadu, wzywa Saudyjczyków do podejmowania ataków na ważne cele w kraju oraz na ludność szyicką. W sobotę przywódca IS Abu Bakr al-Bagdadi zaapelował do wiernych, by powstali przeciw dynastii Saudów. Przyszłość Królestwa Saudów może więc zależeć od tego, "na ile filozoficzne podejście będą mieli (Saudyjczycy) do dalszych podwyżek cen i innych niewygodnych reform" - konkluduje Reuters.
Jeszcze niedawno niskie ceny ropy nie były dla Arabii Saudyjskiej problemem:
Autor: ag / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wiki (public domain) | Ammar shaker