Publikowanie "zdań odrębnych" narusza co najmniej dobre praktyki - stwierdził prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) Adam Glapiński. To komentarz do zdania odrębnego opublikowanego przez członków Rady Polityki Pieniężnej (RPP), którzy odnieśli się do opinii Rady w sprawie projektu budżetu na 2023 rok. Szef banku centralnego skrytykował też jednego z członków Rady - według niego Ludwik Kotecki swoimi wypowiedziami "przyczyniał się dodatkowo do wzrostu nieufności zagranicznych inwestorów ze szkodą dla polskich inwestorów gospodarczych i tym samym działał w kierunku wzrostu rentowności polskich obligacji".
Członkowie Rady Polityki Pieniężnej Joanna Tyrowicz i Ludwik Kotecki opublikowali 20 listopada zdanie odrębne w stosunku do opinii RPP do projektu budżetu na 2023 roku. Ekonomiści w mediach społecznościowych pokazali wersję komunikatu z własnymi poprawkami - zwrócili uwagę na ryzyko nieotrzymania środków z Krajowego Planu Odbudowy, nie odniesienie się do coraz mniejszej przejrzystości finansów publicznych w Polsce, podwyższone ryzyka dotyczące finansowania potrzeb pożyczkowych państwa.
"Po przeanalizowaniu tzw. zadania odrębnego do opinii RPP do projektu ustawy budżetowej na 2023 rok (...) można sformułować dość jednoznaczne wnioski do jej treści, które zamieszczam poniżej" - przekazał we wtorkowym komentarzu prezes NBP.
Glapiński zaznaczył, że odnosi się "wyłącznie do meritum tego materiału, choć można oceniać, że publikowanie tego typu 'zdań odrębnych' narusza co najmniej dobre praktyki - skoro jest to zdanie odrębne do niejawnego protokołu, nie powinno być także ujawniane". "Choć podstawowy cel takiego działania wydaje się dość oczywisty, to jednak także ta okoliczność może być krytycznie oceniona, jako działanie nierzetelne i ostentacyjnie naruszające dobre praktyki" - wskazał.
Prezes NBP o zdaniu odrębnym członków RPP
W ocenie prezesa NBP zdanie odrębne członków RPP "jest de facto alternatywną opinią, zawierającą wprawdzie nieco krytycznych uwag do polityki fiskalnej, jednak co do meritum nie jest w zasadzie rozbieżne z opinią przyjętą przez Radę" i "dlatego istotne wątpliwości budzi cel jego opracowania, a tym bardziej publikowania".
W opinii Glapińskiego, na szczególną uwagę zasługuje fragment zdania odrębnego członków RPP, w którym wskazano, że: wzrost deficytu sektora finansów publicznych w 2023 r. będzie sprzyjał podtrzymaniu wzrostu gospodarczego, ograniczając ryzyko recesji, jednak nie będzie sprzyjał on koniecznemu w przyszłym roku ograniczeniu inflacji. "Nie wiadomo, co autorzy (...) rozumieją przez 'konieczne w przyszłym roku ograniczenie inflacji', skoro wg większości dostępnych prognoz ograniczenie inflacji ma w ciągu przyszłego roku dość szybko postępować? Można rozumieć, że chodzi o jeszcze szybsze ograniczenie inflacji, do czego potrzebna byłaby jednak recesja. Zachodzi zatem pytanie, czy autorzy wskazują, że należy wywołać w Polsce recesję?" - zastanawia się szef banku centralnego.
Czytaj więcej: Członkowie RPP bez Rady. "Zabawy chłopców w piaskownicy">>>
Jego zdaniem trudno byłoby to sformułowanie rozumieć inaczej w kontekście kolejnych publicznych wypowiedzi autorów zdania odrębnego oraz ujawnionych już wyników głosowań w RPP, gdy prognozowana dynamika PKB na 2023 r. i tak "ociera się" o recesję.
"Szkoda, że autorzy nie powiedzieli tego wprost: tak, chcemy wywołać recesję i kłopoty dużej grupy kredytobiorców oraz kredytujących ich banków, aby możliwie szybko obniżyć inflację w Polsce. Tak zdaje się osoby te rozumieją podstawowy cel działania NBP, co jest sprzeczne z praktyką głównych banków centralnych a także ze strategią polityki pieniężnej przyjętą przez RPP w Założeniach Polityki Pieniężnej" - przekazał Glapiński.
W jego opinii "takie 'pseudolegalistyczne' podejście jest niemożliwe do obrony: po wystąpieniu szoku inflacja nie może powrócić do celu 'natychmiast', zajmuje to zawsze określony czas".
"Tempo powrotu inflacji do celu musi natomiast być tak dobrane, aby zachować stabilność makroekonomiczną i finansową. Stabilność cen nie jest celem per se tylko służy wzrostowi gospodarczemu i wzrostowi dobrobytu społecznego, nie można zatem forsować stabilności cen w sposób, który generuje koszty wyższe niż korzyści" - stwierdził Glapiński. Jego zdaniem "RPP słusznie zastrzega, że tempo i koszty sprowadzenia inflacji do celu wymagają oceny w kontekście stabilności gospodarczej (makroekonomicznej i finansowej) kraju, za którą NBP jest także odpowiedzialny ustawowo".
Glapiński krytykuje Koteckiego
W komentarzu prezes NBP poświęcił kilka akapitów członkowi RPP - Ludwikowi Koteckiemu.
"W październiku br. Ludwik Kotecki mówił w wywiadach, że w 2023 roku polityka fiskalna będzie ekspansywna oraz że deficyt sektora finansów publicznych przekroczy 6 proc. PKB. Również w październiku br. Ludwik Kotecki opublikował wraz ze Sławomirem Dudkiem i Hanną Majszczyk na stronie internetowej Forum Obywatelskiego Rozwoju opracowanie w którym „prawdziwy” deficyt budżetu państwa w 2023 r. został wyliczony na 206 mld zł, czyli 6,2 proc. PKB (nawiasem mówiąc złamał tym jak się wydaje, ustawowy nakaz pozostania apolitycznym)" - czytamy w komunikacie prezesa NBP.
Według szefa banku centralnego Kotecki "nakręcał w ten sposób spiralę spekulacji różnych ekspertów i analityków co do ogromnego wzrostu deficytu finansów publicznych, które to spekulacje prawdopodobnie negatywnie oddziaływały na sentyment inwestorów zagranicznych, a tym samym na kurs walutowy i rentowności obligacji skarbowych".
"Trudno oszacować, na ile osłabienie wycen polskiego długu wynikało z takiej komunikacji, niewątpliwie jednak przyczyniła się ona do wzrostu rentowności obligacji skarbowych, a tym samym do istotnego wzrostu kosztów obsługi długu, które w ostatecznym rachunku ponoszą polscy podatnicy. Ta pochopna opinia na pewno zaszkodziła w ten sposób interesom ekonomicznym Polski" - napisano w komunikacie.
Po czym dodano: "Natomiast w listopadzie br., po publikacji Opinii RPP do projektu Ustawy budżetowej na rok 2023, Ludwik Kotecki opublikował 'Zdanie odrębne…', w którym całkowicie zgadza się z Opinią co do braku ekspansji fiskalnej w 2023 r. oraz prognozy deficytu sektora finansów publicznych na poziomie 4,5 proc. PKB. Oznacza to, że po zapoznaniu się z rzetelnymi prognozami NBP i projektem Opinii zasadniczo i radykalnie zmienił swoje zdanie co do ekspansywności polityki fiskalnej i poziomu deficytu, bo najwyraźniej zdał sobie sprawę, że dalsze obstawanie przy prognozie deficytu powyżej 6 proc. PKB byłoby niepoważne".
Prezes NBP przywołał również słowa Koteckiego z listopadowego wywiadu opublikowanego w portalu forsal.pl. "Już po posiedzeniu RPP w listopadzie L. Kotecki wypowiadał się wskazując, że wzrost deficytu będzie niższy niż chciałby tego rząd, bo nie zdoła go sfinansować na rynku: 'Rząd zdał sobie sprawę, że pieniądze się kończą, a inwestorzy nie chcą pożyczać rządowi, a jeśli już, to życzą sobie odpowiednich stóp zwrotu. Po prostu trzeba będzie szukać miejsc, gdzie da się w budżecie zaoszczędzić. Zresztą chyba ten proces już się rozpoczął. Więc może się okazać, że finalnie deficyt może być mniejszy, niż jest w planach'".
"Można domniemać, że w ten sposób L. Kotecki próbował zatuszować rozbieżność między swoimi alarmistycznymi prognozami z października a rzetelnymi prognozami przedstawionymi w "Opinii…" przyjętej przez RPP w listopadzie, z którymi się zgodził mimo publikacji zdania odrębnego. Tłumaczenie takie jest całkowicie niewiarygodne, bo niższy deficyt SFP szacowany w Opinii RPP wynika z kształtu planowanej polityki fiskalnej, przy założeniu pełnego sfinansowania potrzeb pożyczkowych SFP na 2023 rok. Nie trzeba dodawać, że takimi wypowiedziami L. Kotecki przyczyniał się dodatkowo do wzrostu nieufności zagranicznych inwestorów ze szkodą dla polskich inwestorów gospodarczych i tym samym działał w kierunku wzrostu rentowności polskich obligacji" - napisał prezes NBP.
"Jak wynika z analizy projektu budżetu na rok 2023 oraz ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących realizacji ustawy budżetowej na rok 2023, zakłada się - podobnie jak czyniono to już w projektach budżetu państwa na kilka poprzednich lat – wykorzystanie różnych instrumentów pozabudżetowego finansowania wielu zadań państwa lub finansowania zadań poprzez przekazywanie obligacji Skarbu Państwa. Rozwiązanie takie zaniża faktyczny deficyt budżetowy i tworzy iluzję zgodności projektu Ustawy budżetowej ze Stabilizującą Regułą Wydatkową" - napisali członkowie RPP w zdaniu odrębnym do opinii Rady.
Dodali też, że " nieuwzględnione w projekcie Ustawy działania, w szczególności przyjęte przez Radę Ministrów projekty ustaw dotyczące cen prądu, oraz wygaśnięcie części obniżek podatków pośrednich, wskazana prognoza deficytu jest realistyczna", a "wynika to z przerzucenia części kosztów tych nowych działań na sektor prywatny".
Dokument RPP i projekt budżetu 2023
Rada Polityki Pieniężnej wydała opinię do projektu ustawy budżetowej na przyszły rok. W dokumencie odwołano się do prognoz Narodowego Banku Polskiego. Jak wskazała RPP, wzrost gospodarczy w Polsce w 2023 roku może obniżyć się silniej niż założono w projekcie budżetu na przyszły rok, a założona inflacja jest niższa od prognozowanej w projekcji NBP. W opinii Rada napisała także, że "w dłuższej perspektywie pożądane wydaje się podjęcie działań ograniczających inne wydatki publiczne lub zwiększających dochody sektora finansów publicznych".
Rząd w uzasadnieniu do projektu ustawy budżetowej założył, że w 2023 roku realne tempo wzrostu produktu krajowego brutto (PKB) w Polsce obniży się do 1,7 proc. z 4,6 proc. w 2022 roku.
W projekcie ustawy przyjęto, że średnioroczna inflacja cen towarów i usług konsumpcyjnych w 2023 roku obniży się względem 2022 roku i wyniesie 9,8 proc.
NBP prognozuje w tzw. centralnej ścieżce projekcji, zawartej w opublikowanym w poniedziałek listopadowym raporcie o inflacji, że w 2023 r. PKB wzrośnie o 0,7 proc., a inflacja wyniesie 13,1 proc.
Zgodnie z przyjętym pod koniec września projektem ustawy budżetowej na rok 2023 dochody państwa zaplanowano w wysokości 604,7 mld zł, a wydatki w kwocie 672,7 mld zł. Deficyt budżetu państwa na koniec 2023 roku ma wynieść nie więcej niż 68 mld zł.
Źródło: PAP, TVN24 Biznes