Do 59 dolarów za baryłkę wzrosły cen ropy naftowej na giełdzie paliw w Stanach Zjednoczonych. Jak podają maklerzy, na giełdzie paliw ICE Futures Europe surowiec kosztuje ponad 61 dolarów za baryłkę, co jest najwyższym wynikiem od stycznia 2020 roku.
Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na na giełdzie paliw NYMEX w Nowym Jorku jest wyceniana po 58,47 USD, wyżej o 0,86 proc.
Ropa Brent w dostawach na IV na giełdzie paliw ICE Futures Europe w Londynie kosztuje 61,13 USD za baryłkę, wyżej o 0,93 proc.
Na rynkach ropy prognozy popytu poprawiają się w miarę postępującego upowszechniania się szczepionek na COVID-19.
Mniej ropy dostarczają kraje OPEC+
Rafinerie zwiększają swoje tempo przerobu surowca, aby sprostać rosnącemu popytowi na produkty naftowe, a to oznacza coraz większe zapotrzebowanie na ropę. Według ocen ekspertów firmy Trafigura, ceny ropy mogą dalej rosnąć m.in. w reakcji na większe przetwórstwo rafineryjne. Mniej ropy dostarczą tymczasem kraje OPEC+, które deklarowały wcześniej globalne zmniejszenie dostaw swojej ropy.
- Zasadniczo widzimy przyspieszenie tempa zacieśniania się sytuacji na rynkach paliw, wraz z wprowadzaniem dodatkowych cięć dostaw ropy m.in. z Arabii Saudyjskiej - mówi Warren Patterson, szef strategii towarowej w ING Bank NV.
- Największą siłą napędową ostatniego wzrostu cen była znacząca poprawa oczekiwań dotyczących sytuacji gospodarczej i wzrost popytu na ropę - powiedziała analityczka Vandana Hari.
Zapotrzebowanie na ropę rośnie szczególnie w Azji. - Jesteśmy dość optymistyczni, patrząc na dane z Chin - powiedział w zeszłym tygodniu Ben van Beurden, prezes Royal Dutch Shell.
Tymczasem w USA spodziewany jest kolejny tygodniowy spadek zapasów ropy. We wtorek nieoficjalne dane o zapasach paliw w USA przedstawi Amerykański Instytut Paliw (API), a w środę zrobi to oficjalnie Departament Energii (DoE). WTI na NYMEX w Nowym Jorku zwyżkowała podczas poprzedniej sesji o 2,0 proc. Brent na ICE zyskała w poniedziałek 2,1 proc. i była wyceniana na zakończenie sesji najwyżej od stycznia 2020 r. W ciągu ostatnich 7 sesji Brent zyskała już 9 proc.
Wpływ na ceny na polskich stacjach
- To, że teraz ceny ropy wzrosły nie oznacza, że rozpoczął się długotrwały trend wzrostowy. Oczywiście ta poprawa nastrojów, to są informacje o trochę lepszej sytuacji epidemicznej, czyli spadku liczby nowych zakażeń głównie w USA oraz rozpoczęte szczepienia, które dawałby szansę na poprawę sytuacji w późniejszym okresie - tłumaczyła w rozmowie z TVN24 Biznes Urszula Cieślak z BM Reflex.
Analityczka przypomniała, że "jest jeszcze druga strona i jeżeli chodzi o podaż, to musimy mieć na uwadze kolejne spotkanie OPEC+ na początku marca".
- Niepokojące jest to, że już podczas styczniowego spotkania była dosyć duża różnica zdań między poszczególnymi producentami ropy naftowej, część chciała utrzymania niższych limitów wydobycia, żeby zapobiec spadkowi cen ropy naftowej, ale część uznała, że te poziomy są na tyle satysfakcjonujące, że można będzie już poluzować tę politykę i produkować więcej. Ten podział w OPEC+ może spowodować, w sytuacji gdy mamy wzrost ceny ropy naftowej w Europie powyżej 60 dolarów, że te tarcia będą narastały i trudno będzie utrzymać ten konsensus. Będzie ryzyko, że ta podaż będzie zwiększana. Wówczas to będzie czynnik, który może wpłynąć na wyhamowanie wzrostu cen - wyjaśniała.
Urszula Cieślak przyznała, że choć według niej wzrost na tę chwilę wydaje się jeszcze krótkotrwały i nie jest zapowiedzią trwałej tendencji, to wszystko wskazuje, że będzie on przekładać się na sytuację na rynku krajowym.
- Co prawda pora roku jest mało sprzyjająca i pogorszenie warunków atmosferycznych z pewnością spowoduje, że część kierowców zostawi samochody w domu i zrezygnuje z jazdy własnym transportem, co może nieco zgasić popyt na paliwa, ale jednak to może wpłynąć na podwyżki cen u nas na stacjach - oceniła.
Źródło: PAP, TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock