Co do zasady są ok, ale to trzeba było zrobić rok temu - tak o nowych regulacjach tranzytu ukraińskiego zboża przez Polskę powiedział Maciej Samcik, dziennikarz finansowy, redaktor naczelny serwisu "Subiektywnie o finansach" na antenie TVN24. Wskazał jednak, że działania te są spóźnione o rok, a do ich podjęcia wystarczył prosty rachunek.
Ukraińskie zboże przejeżdżające przez Polskę będzie konwojowane i monitorowane systemem SENT - zapowiedział we wtorek minister rolnictwa Rafał Telus. Transporty ukraińskiego zboża przez Polskę będą plombowane elektronicznymi plombami z GPS. To nowe ustalenia po konsultacjach polsko-ukraińskich. Od piątku od północy zostanie uruchomiony przejazd produktów rolnych z Ukrainy przez Polskę. Jak zapowiedział minister rozwoju i technologii Waldemar Buda wprowadzony zostanie zapis, który zabezpieczy przed pozostawaniem tych towarów w Polsce, nie będzie można ich wycofać się z tranzytu.
Polski rynek zapełniony ukraińskim zbożem
Maciej Samcik redaktor naczelny serwisu "Subiektywnie o finansach", zapytany o sytuację z polskim i ukraińskim zbożem zauważył, że uniknięcie problemu z nadwyżką zboża z Ukrainy to kwestia prostej arytmetyki.
- Wystarczy liczyć w zakresie 20 i umieć dodawać i odejmować, by wiedzieć, że to ukraińskie zboże nam się nie zmieści ani w magazynach ani w portach. Przyglądałem się wczoraj danym o przychodach PKP Cargo, czyli tej głównej firmy, która przewozi różne rzeczy po kraju, i tego ile przewieźli zboża i w kategorii produktów rolnych jest 3 mln 200 tys. ton. Niecały milion więcej niż zwykle. My to zboże powinniśmy móc przewieźć do innych portów, ale pytanie czy ta kolej będzie mogła przewieźć więcej czy nie - zauważył dziennikarz.
O zasadach przewozu ukraińskiego zboża, ogłoszonych wczoraj przez ministra Roberta Telusa, Samcik powiedział, że "co do zasady są ok, ale to trzeba było zrobić rok temu".
Czytaj także: Minister rolnictwa: ukraińskie transporty będą konwojowane. Porozumienie w sprawie zboża
- Prawo się nie zmieniło, wszystkie zasady są takie same, pytanie dlaczego tego rok temu nie zrobiono? Czy to jest kwestia tego, że ktoś miał zarobić pieniądze? Czy to jest kwestia tego, że to zboże rzeczywiście miało zalać nasz rynek i mieliśmy płacić nieco mniej za chleb, już nieważne z jakiego zboża, czy dobrego czy kiepskiego ten chleb będzie. Czy to chodzi o to, że teraz wybuchła afera i żebyśmy wszyscy przestali lubić Ukraińców? Są w zasadzie trzy rzeczy i każda z nich jest prawdopodobna. Jest jeszcze totalna głupota i totalna nieodpowiedzialność, to wariant numer cztery - skwitował.
Inflacja bazowa rośnie 20. miesiąc z rzędu
Gość "Wstajesz i Wiesz" pytany w pierwszej części rozmowy o kwestię wysokiej inflacji bazowej w kraju powiedział, że mamy do czynienia z "niepokojącą" sytuacją.
- Spada realnie konsumpcja. Wydajemy na zakupy o 10 procent więcej, ale realnie biorąc pod uwagę poziom inflacji, to jest o 5-6 procent mniej niż w zeszłym roku, czyli kupujemy mniej, to teoretycznie powinno skłonić sprzedawców do tego, żeby przestać podwyższać ceny, ale tak się nie dzieje i to jest niestety bardzo niepokojące - powiedział Samcik.
Dziennikarz zauważył, że powody do istnienia wysokiej inflacji bazowej i do takiego podnoszenia cen mogą być dwa.
- Albo to jest chęć podwyższenia marży, jeśli klientowi można zawsze zwalić wszystko na inflację, to się testuje ile on jest w stanie zapłacić albo też im rosną koszty w takim stopniu, że nie są w stanie tego wzrostu cen ograniczyć. Obie rzeczy są złe - wskazał Maciej Samcik.
Samcik stwierdził, że chociaż formalnie rzecz biorąc inflacja bazowa nie uwzględnia cen paliw, to jednak są one uwzględniane w niej, bo "przedsiębiorcy jakoś tę marchewkę na rynek przewieźć muszą".
- Jeśli mamy dużo monopoli energetycznych w kraju, jeśli mamy tak naprawdę ceny regulowane centralnie, to trudno powiedzieć na ile to, że mamy dziś wysoką inflację bazową wynika z tego, że sprzedawcy są chciwi, a na ile wynika to z tego, że są państwowe firmy, które mają takie ceny, że zmuszają handlowców do tego, by nam drogo sprzedawali - wskazał.
"Obawiam się, że mamy inflację w głowach już"
Dziennikarz zauważył, że doszło do tego, że większość z nas wysokim cenom się nie dziwi. "Obawiam się, że mamy inflację w głowach już" - powiedział.
- Z jednej strony się do tego przyzwyczailiśmy, a z drugiej strony producenci mogą mieć to już wpisane w swoje modele biznesowe i tu dziesięć wystąpień prezesa NBP nie pomoże - dodał.
Inflacja bazowa w marcu 2023 r.
Dane NBP: w marcu 2023 r. inflacja po wyłączeniu cen żywności i energii wyniosła 12,3 proc. rok do roku. Wskaźnik CPI w analizowanym okresie wyniósł 16,1 proc. rok do roku.
Narodowy Bank Polski opublikował 17 kwietnia 2023 r. komunikat o wskaźnikach inflacji bazowej w marcu 2023 r. W relacji rok do roku inflacja:
- po wyłączeniu cen administrowanych (podlegających kontroli państwa) wyniosła 15,7 proc., wobec 18,1 proc. miesiąc wcześniej; - po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych wyniosła 16,0 proc., wobec 15,5 proc. miesiąc wcześniej; - po wyłączeniu cen żywności i energii wyniosła 12,3 proc., wobec 12,0 proc. miesiąc wcześniej; - tzw. 15-proc. średnia obcięta, która eliminuje wpływ 15 proc. koszyka cen o najmniejszej i największej dynamice, wyniosła 15,5 proc., wobec 17,0 proc. miesiąc wcześniej.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Twitter/OlKubrakov