Niedawno weszły w życie przepisy, które miały ułatwić obcokrajowcom zza wschodniej granicy znalezienie pracy w Polsce, a dziś rząd przygotowuje zmiany mogące znacząco zahamować ich napływ. - Chodzi o to, aby inne kraje nie "podbierały" nam pracowników, na których nam zależy, czyli tych wysoko wykwalifikowanych - twierdził w TVN24 BiS Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.
Rząd pracuje nad nowelizacją ustawy, która przewiduje, że pracownicy ze Wschodu mają zarabiać tyle samo, co Polacy.
Trzeba wdrożyć dyrektywę
Szwed pytany o to, jak sprawić, żeby Ukrainiec zarabiał tyle samo, co Polak odpowiedział, że jeżeli prawo byłoby przestrzegane, to te warunki minimalnego wynagrodzenia byłyby spełniane przy zatrudnieniu cudzoziemców. - Takie też są założenia, bo mówimy też o dyrektywie, którą musimy wdrożyć do końca września. Chodzi o tzw. dyrektywę sezonową - powiedział.
Określone na nowo warunki przyjęcia cudzoziemców dotyczyć będą wykonywania pracy sezonowej (w niektórych sektorach przez okres 8 miesięcy w roku) oraz pracy krótkoterminowej (we wszystkich, nieobjętych zezwoleniem na pracę sezonową, sektorach przez okres 6 miesięcy). Wydawanie zezwoleń będzie prowadzone w ramach określonej procedury administracyjnej, przy czym możliwe mają być zarówno odmowa wydania zezwolenia, jak i odwołanie się od decyzji odmownej.
Zgodnie z projektem nowelizacji, możliwość ubiegania się o zezwolenia na pracę sezonową będzie dostępna dla osób z wszystkich państw trzecich, przy czym zachowane w większości zostaną ułatwienia dla obywateli tych państw, względem których zastosowanie mają procedury oświadczeniowe. System wykonywania pracy krótkoterminowej obowiązywać ma z kolei jedynie w stosunku do kilku wybranych krajów.
Jak twierdzą projektodawcy, nowe przepisy mają także ograniczyć nadużycia dotyczące funkcjonowania systemu oświadczeń. Przewidziano też kilka zmian porządkowych oraz uszczelniających ws. wydawania pozwoleń na pracę.
Uszczelnić system
Jak dodał Szwed nowe przepisy mają ograniczyć to, co się dzieje na rynku zatrudnienia cudzoziemców z państw trzecich, czyli "dość dużych ilości nadużyć".
Obywatele 6 państw – Ukrainy, Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Federacji Rosyjskiej mogą podejmować pracę w Polsce bez konieczności uzyskania zezwolenia na pracę przez okres nie przekraczający 6 miesięcy w ciągu kolejnych 12 miesięcy na podstawie oświadczenia o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcom.
Pozostali cudzoziemcy, a także obywatele państw wymienionych powyżej, którzy w ciągu kolejnych 12 miesięcy podejmowali pracę w oparciu o oświadczenie o zamiarze powierzenia wykonywania pracy przez okres 6 miesięcy, są zobowiązani do uzyskania jednego zezwolenia na pobyt czasowy i pracę, lub jeśli przebywają na terytorium Polski i posiadają już zezwolenie pobytowe – samego zezwolenia na pracę.
Osoby posiadające zezwolenie na pobyt stały lub zezwolenie na pobyt rezydenta długoterminowego UE nie potrzebują posiadać dodatkowych dokumentów legalizujących ich pracę.
Nowe przepisy przewidują wprowadzenie kolejnych typów zezwoleń, które ma wydawać starosta. Spowoduje to, że cała procedura zatrudniania obcokrajowców się wydłuży i skomplikuje. Dzisiaj wystarczy tylko oświadczenie o chęci zatrudnienia pracownika z zagranicy.
- Chodzi o uszczelnienie systemu, dyrektywa spowoduje mechanizm innego funkcjonowania. Wprowadziliśmy wcześniej w rozwiązaniach możliwość przyjazdu cudzoziemców na tzw. oświadczenie. Dotyczy to sześciu państw z dawnego bloku wschodniego. Teraz musimy to zmienić, bo wydaliśmy prawie 800 tys oświadczeń, ale do końca nie mieliśmy wiedzy, ile tych osób jest zatrudnionych - tłumaczył Szwed.
- Zakładamy, że cudzoziemcy będą otrzymywali minimalne wynagrodzenie, oczywiście jest też taki zapis dotyczący sprawdzania wysokości wynagrodzeń w danych terenie, gdzie ta osoba będzie zatrudniona. Traktujemy ten przepis jako elastyczny. Chcemy też w dyrektywie wprowadzić taki zapis dla tych, którzy przyjeżdżają do nas na stałe, czyli co sezon pracują u tego samego pracodawcy. Tutaj będą ulgi. Staramy się w jakiś sposób uporządkować ten rynek - wyjaśniał wiceminister.
Potrzebni pracownicy
Zaprzeczył, że przepisy mają ograniczyć napływ Ukraińców do naszego kraju. - Chodzi o to, żebyśmy wiedzieli, czy ci pracownicy są u nas rzeczywiście zatrudnieni. Zależy nam na tym, żeby pozyskiwać pracowników o dobrych kwalifikacjach, których na naszym rynku nie ma - oznajmił gość TVN24 BiS.
- Problem jest taki, że jeżeli pracodawca w Polsce zaproponuje wysoko wykwalifikowanemu pracownikowi z Ukrainy niższą stawkę, to on nie zostanie u nas, tylko pojedzie do innego kraju. Tu też chodzi o to, aby inne kraje nie "podbierały" nam pracowników, na których nam zależy. Tu też musi być świadomość po stronie pracodawców, że za niską płacę ten pracownik u nas nie zostanie - dodał.
Jak napisała dzisiaj "Rzeczpospolita" co roku blisko 550 tys. pracowników zatrudnianych zza wschodniej granicy - głównie z Ukrainy. Dla polskich pracodawców są oni bardzo atrakcyjni - obniżają koszty pracy i zapełniają lukę po milionach emigrujących Polaków. Zasilają oni zwykle branże: budowlaną, transportową, rolnictwo oraz gastronomię.
Autor: ToL//km / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock