Sprzedaż detaliczna w kwietniu 2018 roku wzrosła o 4,6 procent w ujęciu rocznym, a w ujęciu miesięcznym spadła o 5,3 procent - podał w środę Główny Urząd Statystyczny. To dane słabsze od prognoz.
Prognozy, przygotowane przez PAP Biznes, wskazywały na wzrost w ujęciu rocznym o 7,5 proc. i spadek o 2,4 proc. w porównaniu z marcem.
W porównaniu z zeszłym rokiem najbardziej wzrosła w kwietniu sprzedaż paliwa (13,8 proc.), odzieży (13,7 proc.) oraz leków i kosmetyków (8,6 proc.). Spadła za to sprzedaż żywności, napojów i wyrobów tytoniowych (-7,2 proc.). W porównaniu z marcem sprzedaż żywności spadła aż o 17,3 proc.
Negatywny efekt
Według analityka Pekao SA Piotra Piękosia, "mocne spadki dynamik w kategoriach 'żywność, napoje i wyroby tytoniowe' oraz 'pozostała sprzedaż detaliczna prowadzona w niewyspecjalizowanych sklepach' świadczą o wyraźnym negatywnym efekcie wysokiej zeszłorocznej bazy odniesienia związanej z zakupami wielkanocnymi, które rok temu przypadły na kwiecień, zaś w tym roku na końcówkę marca". Jego zdaniem kwietniowe dane odzwierciedlają również prawdopodobnie "wygasanie widocznego w marcu pozytywnego efektu przezornościowego związanego z wprowadzeniem ograniczenia handlu w niedziele". Dodał, że dynamiki sprzedaży samochodów oraz kategorii "meble, RTV i AGD" powróciły do wyższych poziomów po niskich odczytach marcowych zaniżonych wysoką bazą odniesienia. "Spodziewamy się, że po wyjątkowo niskim odczycie za kwiecień dynamika sprzedaży detalicznej powróci w kolejnych miesiącach do wyższych poziomów i w całym roku pozostanie na względnie wysokim poziomie, aczkolwiek niższym niż w roku poprzednim" - czytamy w komentarzu przesłanym PAP.
Jak z kolei zauważył Zbigniew Maciąg, ekspert Konfederacji Lewiatan, sprzedaż detaliczna w ubiegłym miesiącu była najniższa od ponad dwóch lat. "W marcu, z powodu Świąt Wielkanocnych, nie było jeszcze widać negatywnego wpływy zakazu handlu w niedziele na sprzedaż w wielkich sieciach handlowych" - napisał w komentarzu. Dodał, że w kwietniu były aż cztery niedziele niepracujące.
Maciąg zaznaczył, że przed rokiem Święta Wielkanocne obchodziliśmy w połowie kwietnia i zakupy przedświąteczne skumulowały się w tym miesiącu, w tym roku szczyt zakupów wypadł w marcu.
Jego zdaniem sprzedaż w sieciach handlowych mogła być jeszcze niższa, gdyby nie zmasowane akcje promocyjne sklepów zachęcające klientów do robienia zakupów w piątek i sobotę, wydłużenie godzin pracy, szczególnie w dni poprzedzające wolne niedziele.
"Co ciekawe, na kiepski kwiecień narzekają także właściciele małych sklepów, (sprzedaż spadła o kilka procent), które miały być beneficjentami niedzielnego ograniczenia handlu. Po wprowadzeniu zakazu handlu w niedziele na tłumy klientów liczyły również sklepy internetowe. Wyniki marca wydawały się potwierdzać te nadzieje, gdyż znacząco wzrosła sprzedaż. Ale już kwiecień rozczarował. Co prawda obroty dalej rosły, ale udział niedziel w sprzedaży spadł. W dłuższej perspektywie zamkniecie sklepów stacjonarnych w niedziele powinno jednak sprzyjać e-sklepom" - napisał.
Dodał, że na razie na zakazie handlu w niedziele tracą wszyscy. Duże sieci handlowe, mali przedsiębiorcy i sklepy internetowe. W opinii eksperta za wcześnie wyciągać daleko idące wnioski tylko na podstawie dwóch nietypowych miesięcy. Coś więcej o skutkach dla gospodarki zakazu handlu w niedziele będziemy mogli powiedzieć dopiero za kilka miesięcy" - zaznaczył Zbigniew Maciąg.
Podkreślił, że kwiecień raczej nie będzie zapowiedzią ochłodzenia koniunktury w handlu, a tylko "wypadkiem przy pracy”.
Autor: tol / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock