Ustawa o zniesieniu limitu składek na ZUS to mina podłożona pod system ubezpieczeń emerytalnych. Jej koszt przekroczy 100 miliardów złotych - powiedział w programie "Biznes dla Ludzi" Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. Jego zdaniem to dobrze, że rząd chce przesunięcia terminu wejścia w życie nowych przepisów, jednak z punktu widzenia firm to zaledwie czasowe "odsunięcie gilotyny".
Wicepremier i minister finansów Mateusz Morawiecki powiedział w środę, że "najbardziej naturalnym wyjściem byłoby wydłużenie vacatio legis o rok, tak, by zniesienie limitu składek na ZUS weszło w życie 1 stycznia 2019 r."
Na potrzebę opóźnienia wejścia w życie nowelizacji przepisów o systemie ubezpieczeń społecznych wskazywała także szefowa resortu rodziny i pracy Elżbieta Rafalska. Jak stwierdziła, "wolelibyśmy, gdyby vacatio legis w przypadku ustawy o zniesieniu górnego limitu składek na ZUS było dłuższe". Jak zaznaczyła, wszystko jest jednak w rękach parlamentu.
Przypomnijmy, uchwalona przez Sejm ustawa przewiduje, że składka na ubezpieczenia emerytalne i rentowe będzie odprowadzana od całości przychodu, tak jak w przypadku ubezpieczenia chorobowego i wypadkowego.
Obecnie przepisy stanowią, że roczna podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe w danym roku kalendarzowym nie może być wyższa od kwoty odpowiadającej 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce na dany rok. W 2017 roku kwota ta wynosi 127 tys. 890 zł.
Obecnie nad nowelizacją pracuje Senat.
Ogromne koszty
Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan zwrócił uwagę, że "odsunięcie gilotyny nie oznacza, że nie zostaniemy zgilotynowani".
- To rzeczywiście dobrze, że przynajmniej nastąpi odsunięcie w czasie tej decyzji, ponieważ my mamy zamknięte na przyszły rok budżety. W ramach tych budżetów mamy fundusze płac. U nas w firmie będziemy musieli odprowadzić do ZUS-u 1,5 mln złotych więcej, co oznacza, że wszystkim pozostałym pracownikom powinniśmy zmniejszyć (pensje - red.). W innych firmach jest podobnie. Nie dziwię się, że związki zawodowe są wkurzone, bo przecież fundusz płac dotyczy nie tylko najwyższej klasy specjalistów, ale wszystkich pracowników - dodał.
Zdaniem Jeremiego Mordasewicza ustawa jest "miną podłożoną pod system ubezpieczeń emerytalnych".
- Przedsiębiorcy mają wpłacić do ZUS-u 5,5 mld netto więcej. To znaczy, że te 5,5 mld musimy wyjąć z kieszeni pracowników lub własnej. Więc albo będziemy mieli o tyle ograniczone możliwości inwestycyjne, albo musimy zmniejszyć podwyżki dla pracowników, które miały nastąpić - wyjaśniał Mordasewicz. - Musimy mieć świadomość, że ludzie którzy mają wysokie kwalifikacje, wyższe wykształcenie, wykonują prace umysłowe i w związku z tym często dużo zarabiają, żyją dłużej od średniej. Emeryturę będą więc pobierać dłużej, niż wynikałoby to z tablic oczekiwanego czasu życia - mówił.
- Ponadto ich małżonkowie będą te emerytury dziedziczyć. Do tego jeszcze dochodzi kwestia waloryzacji. System waloryzacji jest taki, że na skutek tego, że do ZUS-u wpłynie 5 mld złotych więcej, waloryzacja wszystkich ubezpieczonych w ZUS-ie pójdzie do góry. Spowoduje to koszt przekraczający 100 mld złotych - stwierdził Mordasewicz. Były członek rady nadzorczej ZUS nie sprecyzował, w jakim okresie taki koszt miałby wystąpić.
Specjaliści na samozatrudnienie
- Cieszy nas, że minister Morawiecki wsłuchał się w głos przedsiębiorców (w sprawie przesunięcia terminu wejścia w życie przepisów - red.). Te apele były bardzo mocne i wyraziste. Budżety są uratowane. Pamiętajmy o jednej kwestii. Odsuwamy na rok wejście w życie przepisów, ale mamy jeszcze koszty związane przykładowo z Pracowniczymi Planami Kapitałowymi. Można stwierdzić, że te koszty w jakimś stopniu wzrosną - tłumaczył Arkadiusz Pączka z Departamentu Monitoringu Legislacji Pracodawców RP.
Wyraził nadzieję, że firmy, za sprawą odpowiedniej poprawki w Senacie, będą miały dodatkowy rok na przygotowania. - Bo to, co się dzieje teraz w firmach, służyło tylko jednemu: optymalizacji ewentualnego wejścia w życie przepisów - wyjaśniał. - Jeżeli fundusz płac jest mocno ograniczony, a w budżecie mamy już określone pewne kwoty na inwestycje, to jest kilka sposobów na jego zmniejszenie tego funduszu. Było wypychanie na samozatrudnienie, co było bardzo sztuczne. Niestety menadżerowie wyższego szczebla byliby przymuszani do zakładania działalności gospodarczej ze względów oszczędnościowych - dodał Arkadiusz Pączka.
Autor: tol//dap / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock