Wynagrodzenia kobiet i mężczyzn powinny być takie same, jeśli wykonują tę samą pracę i mają takie same kompetencje - podkreśla szefowa Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej Elżbieta Rafalska. Jej zdaniem kobiety w swoich oczekiwaniach płacowych powinny być odważniejsze - stwierdziła w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
- Nie może być dyskryminacji płacowej ze względu na płeć. Jeżeli wykonujemy tę samą pracę i mamy ten sam zakres kompetencji, kwalifikacji, to wynagrodzenia proponowane kobietom i mężczyznom powinny być takie same. Tego płeć absolutnie nie powinna różnicować - podkreśla Rafalska.
Rozpiętość płac
Jak dodaje, rozpiętości w zarobkach między kobietami i mężczyznami w Polsce w ostatnich latach się znacząco poprawiły.
- Ale jest jeszcze sporo do poprawienia. Myślę, że kobiety w swoich oczekiwaniach płacowych powinny być odważniejsze. To się wiąże z ich poczuciem bezpieczeństwa na rynku pracy. Zawsze czują się trochę bardziej zagrożone niż mężczyźni, niesłusznie - mówi szefowa resortu pracy.
Jej zdaniem, mężczyzna zawsze ma trochę większe oczekiwania, ale jest "pora, żeby kobiety pozbyły się tego poczucia niepewności na rynku pracy, bo nie ma dla tego uzasadnienia".
Jak poinformowała Rafalska, w resorcie pracy kobiety zarabiają 1 proc. więcej niż mężczyźni.
- Mamy tu mężczyzn na kierowniczych stanowiskach - zarówno, jako dyrektorów, zastępców dyrektorów, naczelników, a jednak to kobiety zarabiają więcej. Na pewno przy ustalaniu wynagrodzenia nie było kryterium płci - poinformowała.
Kontrola inspekcji pracy
Od początku roku obowiązuje 13-złotowa minimalna stawka godzinowa. Jednak niektórzy pracodawcy nie przestrzegają tych przepisów. Zdaniem minister, do tej zmiany muszą się dostosować pracodawcy, ale również pracownicy muszą żądać dopełnienia tego obowiązku.
Są prowadzone kontrole Państwowej inspekcji Pracy.
- One są prowadzone bardzo szeroko, na niespotykaną do tej pory skalę. Zobaczymy, jak duża jest skala nieprawidłowości i prób omijania stawki godzinowej - powiedziała Elżbieta Rafalska. Jej zdaniem, do tej pory umowy cywilno-prawne miały zastępować stosunek pracy ze względu na korzyści wynikające z niższych kosztów zatrudnienia.
- Po wprowadzeniu stawki godzinowej może się okazać, że zatrudnianie na umowę o pracę np. przy minimalnym wynagrodzeniu jest bardziej opłacalne dla pracodawcy. Dzisiaj coraz bardziej otwarcie pracodawcy mówią, że niestosowanie stawki godzinowej jest nieuczciwą konkurencją. Tam, gdzie pracownik jest wynagradzany na żenująco niskim poziomie, gdzie ma poczucie wykorzystania, poczucie krzywdy, to świadczona przez niego praca odbija się na zamawiającym. Człowiek, który jest zadowolony, dobrze wynagradzany, jest wydajniejszy w pracy - wyjaśnia.
Powrót do pracy
Jak zaznacza minister, w niektórych województwach nadal jest dwucyfrowe bezrobocie.
- Na pewno mamy dużą grupę osób długotrwale bezrobotnych, wykluczonych przez wiele lat, których przywrócenie na rynek pracy jest bardzo trudne, bardzo kosztowne. Ale jest konieczne, żeby te osoby wypracowały sobie staże pracy, uprawnienia emerytalne, aby wróciły do aktywności. Obecna sytuacja na rynku może być dla nich jedyną szansą. Bo jak się sytuacja pogorszy, to nie będą mieli żadnych szans - podkreśla. Jej zdaniem, są rezerwy w poprawianiu bezrobocia wśród osób młodych i kobiet w wieku 50 plus. Tu mamy poprawę, ale ciągle dzieli nas duża różnica między tymi wskaźnikami, które są w Europie Zachodniej.
- Dzisiejszy rynek pracy jest szansą dla tych kobiet, których pracodawcy nie chcieli zatrudniać z różnych powodów, a które może już bardziej czekały na emeryturę niż na pracę. Musimy też poprawić zatrudnienie osób niepełnosprawnych - ocenia. Mimo że jest niskie bezrobocie i mamy po raz pierwszy od okresu transformacji ponad 16 mln Polaków zatrudnionych, to środki na aktywne przeciwdziałanie bezrobociu to ponad 6 mld 600 mln zł.
Autor: MS / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock