Temat przekopu Mierzei Wiślanej po hucznym otwarciu wygląda na zapomniany. Może sezon turystyczny przyniesie ożywanie. Warto przypomnieć, że w założeniu przekop miał być przyczynkiem do ożywienia gospodarczego Elbląga. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Było huczne otwarcie, wielkie plany za gigantyczne pieniądze, ale jak na razie jest martwy sezon. Przekop Mierzei Wiślanej został otwarty 17 września, w ciągu sześciu miesięcy przepłynęło tędy niewiele ponad pięćset siedemdziesiąt jednostek
- To jest problem, że od początku ta inwestycja była budowana nie ze względów ekonomicznych, one nie były podstawą budowy tego przekopu - mówił prof. Włodzimierz Rydzkowski z Uniwersytetu Gdańskiego.
Tłoku nie ma
Faktem jest, że jesień i zima są czasem zastoju w turystyce, co mogło wpłynąć na brak ruchu na Zalewie Wiślanym, co potwierdzają także strony internetowe śledzące ruch statków. Tłoku na samym Zalewie dziś nie było, ale aspekt turystyczny tej inwestycji miał być jedynie dodatkiem. Głównym celem, przypomnijmy - dwu miliardowej inwestycji - było ożywienie gospodarcze Elbląga i regionu.
- W zakresie przeładunków czy rozwoju turystyki pasażerskiej nie przyniosło to żadnej zmiany - mówił dyrektor zarządu Portu Morskiego w Elblągu Arkadiusz Zgliński.
Samo otwarcie przekopu to dopiero początek, teraz kluczowe jest pogłębienie torów wodnych. Bez tego do portu w Elblągu dopłynąć mogą jedynie jednostki z małym zanużeniem, niewiele ponad dwa metry.
- To, na czym najbardziej zależy elbląskiemu portowi, to zapewnienie drogi wodnej w całej dostępności, to przede wszystkim pogłębienie torów wodnych, tak żeby jednostki, które są założone w planie długoletnim, mogły do nas dopłynąć - powiedział Arkadiusz Zgliński.
Spór o pieniądze
I tu pojawia się problem, bo pomiędzy miastem Elbląg i rządem nadal jest spór o to, kto zapłaci za pogłębienie kluczowego odcinka rzeki. - Inwestycja jest przewidziana, jej zakończenie 900 metrów przed portem w Elblągu, a statki nie fruwają, nie skoczą, więc nie dotrą do nabrzeży portowych - wyjaśniał Jerzy Wcisły, senator PO.
Chodzi o te kilkaset metrów metrów, które zdaniem włodarzy miasta leżą w gestii rządu. - Jest to zadanie Skarbu Państwa, rządu i powinien zrobić to Urząd Morski, a nie próbują, nie wiem czemu, przerzucić to zadanie na samorząd - mówił jakiś czas temu prezydent Elbląga Witold Wróblewski.
Na stole jest pewna propozycja, ale zdaniem senatora Platformy, nie do przyjęcia.
- Rząd mówi: my wam damy 100 milionów, wy skończycie inwestycję, a jak cos zostanie, to zostawimy na rozwój portu. Problem w tym, że te 900 metrów będzie kosztowało około 70 milionów złotych, plus obrotnica 20 milionów, czyli nie ma o co się bić. To jest propozycja oddania portu za darmo - ocenił senator PO.
Problemy z przekopem
Chodzi o to, żeby przekop Mierzei przestał być jedynie atrakcją turystyczną regionu, a pozwolił miastu wypłynąć na szerokie wody.
- My już dziś mamy zgłoszenia jednostek, które mogłyby wpłynąć do elbląskiego portu, których długość wynosi właśnie niespełna 100 metrów, a zanurzenie 3,6 metra głębokości. To przekłada się na ładunek, przy obecnych warunkach 1000 ton na jednej jednostce, przy nowych warunkach to będzie 3,5 do 4000 ton jednorazowo - mówił Arkadiusz Zgliński.
Według władz portu armatorów i jednostek chętnych na usługi mniejszego, elbląskiego portu nie zabraknie, ale zdaniem, profesora Rydzkowskiego, to wcale nie jest takie oczywiste.
- Żegluga śródlądowa nie istnieje w Polsce fizycznie, to są jakieś niedobitki. Nie będzie tak, ze w sposób nadzwyczajny, magiczny, pojawią się te ładunki. To jest problem - stwierdził.
Jednak jak na razie jest impas i nie ma szans na rozwiązanie tego sporu w najbliższym czasie, a takie jednostki jak na przykład ORP Albatros, który 21 marca przepłynął przez przekop, już dalej popłynąć nie mogą.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe NDI/BESIX