Głodowe płace, ciężkie warunki pracy: brak wody i wentylacji oraz przymusowe nadgodziny – tak wygląda praca w fabrykach odzieżowych w Azji oraz w… Polsce. - Szwaczki żyją na granicy ubóstwa, choć wykonują bardzo ciężką pracę - mówi dr Anna Paluszek, autorka raportu „Uszyte w Polsce”. A często są jedynymi żywicielkami rodziny.
W polskim przemyśle odzieżowym zatrudnionych jest prawie 100 tysięcy osób, większość z nich to kobiety. Zarabiają przeciętnie około 1546,52 zł netto - wynika z raportu przygotowanego przez Fundację Kupuj Odpowiedzialnie (FKO). Wg badań Polska znajduje się w grupie krajów Unii Europejskiej o najwyższej stopie ubóstwa wśród osób pracujących. Problem ten jest widoczny zwłaszcza w przemyśle odzieżowym zdominowanym przez kobiety – często jedyne żywicielki rodzin.
Jak wygląda ich życie? Mimo ciężkiej pracy zdarza się, że dochód oscyluje wokół minimum egzystencjalnego.
Jak w Bangladeszu
Zdaniem dr Anny Paluszek, autorki raportu samo umiejscowienie fabryki w Polsce nie sprawia, że prawa pracownicze są szanowane na takim poziomie, jak życzyliby sobie pracownicy i konsumenci. - To, że ktoś jest opłacany zgodnie z polskim prawem i zarabia najniższą krajową, czyli około 1280 złotych, a jest jedynym żywicielem rodziny, sprawia, że znajduje się na granicy minimum egzystencjalnego. Oznacza to, że nie jest w stanie spełniać wszystkich swoich podstawowych potrzeb. Polska stara się tworzyć wizerunek, że produkowanie odzieży w Polsce jest czymś lepszym niż w Bangladeszu, ale gdy porównamy to faktycznie z Bangladeszem, to okaże się, że kontekście kondycji życia człowieka wcale nie jest dużo lepiej - tłumaczy dr Anna Paluszek. - Badanie pokazuje, że w Polsce nawet jeśli ktoś wykonuje bardzo ciężką pracę, to nie jest w stanie osiągnąć podstawowego minimum socjalnego i oscyluje w granicach ubóstwa - dodaje.
To wyklucza pracownice i całe rodziny z życia społecznego i kulturalnego - nie wypoczywają, nie chodzą do kin, dzieci nie jeżdżą na wycieczki. Uprawiają samodzielnie warzywa i biorą dodatkowe nadgodziny, bo jest to jedyna szansa, by zreperować domowy budżet.
Przymusowe urlopy
Z raportu wynika, że istnieją fabryki, gdzie pracownice czują się wykorzystywane i zastraszone. Uderzająca jest wyrażana przez nie bezsilność wobec kierownictwa nastawionego na „szukanie oszczędności”. W wielu zakładach powstał system podnoszenia wydajności pracownic bez bezpośredniej motywacji płacowej – oparty na strachu przed utratą pracy, w wyniku niewyrabiania wyśrubowanych norm, bądź z powodu zamknięcia zakładu. Badaczka twierdzi też, że w przemyśle odzieżowym często dochodzi do zmuszania pracowników do brania bezpłatnych urlopów. - Osoby zatrudnione na umowach o pracę są zmuszane np. do bezpłatnych urlopów, gdy zakład produkcyjny ma przestój. Pracownicy muszą się na to zgodzić, bo nie mają innego wyjścia. To wynika z ich niskiej pozycji względem pracodawcy - uważa dr Anna Paluszek.
Higiena pracy
Jednym z głównych problemów zatrudnienia w sektorze przemysłu odzieżowego są też złe warunki higieny pracy. Pracownice skarżą się na hałas, wysoką temperaturę i źle przygotowane stanowiska pracy. Zdaniem autorów raportu stres i wyczerpanie odbija się na ich zdrowiu fizycznym i psychicznym. - Przy produkcji odzieży występuje zwykle wysoka temperatura. Szwaczki skarżą się też na to, że na halach produkcyjnych nie działa wentylacja, a pracodawcy nie dostarczają wody. Co ważne pracownice często nie mogą opuścić hal, bo pracują na akord - twierdzi dr Anna Paluszek i dodaje, że problemem są również niskie kary za łamanie praw pracownika. - Nawet, gdy pracodawca zostanie przyłapany na łamaniu praw pracownika, to kary nakładane przez Państwową Inspekcję Pracy są za niskie. Są wliczane w koszty firmy. Bardziej opłaca się zapłacić niewielką karę niż zmienić warunki pracy na lepsze i np. dać pracownikom wodę - dodaje.
„Uszyte w Polsce” to kolejny z raportów przygotowanych przez organizację, które pokazują warunki pracy w przemyśle odzieżowym. Jeszcze trudniejsza sytuacja szwaczek jest w Turcji, Rumunii, czy na Ukrainie.
Co zrobić?
Zdaniem autorek raportu, aby na lepsze zmieniła się sytuacja polskich szwaczek należy wykonać kilka kroków naprawczych.
- Jest kilka poziomów, gdzie zmiany muszą zaistnieć, aby szwaczkom było lepiej. Jednym z nich jest ustalenie przez Unię Europejską i Polskę na początek poziomu płacy minimalnej na poziomie 60 proc. średniego wynagrodzenia oraz i dopilnowanie, aby firmy odzieżowe respektowały prawa człowieka oraz prawa pracownika. Należy również sprawić, aby w zakładach produkcyjnych działały związki zawodowe, które będą reprezentowały realnie interesy pracowników - uważa dr Anna Paluszek i dodaje, że ważna jest też zmiana podejścia konsumentów, którzy uważają, że wraz ze wzrostem płacy pracowników wzrośnie też cena produktów. - Z badań wynika co innego. Otóż stosunek płacy pracownika do ceny produktu oscyluje zwykle w okolicach 1-2 proc. Zysk idzie zwykle niemal w całości do firm, a nie pracowników. Firmy odzieżowe, także Polskie chwalą się, że mają coraz niższe ceny, ale za to zawsze płacą pracownicy - wyjaśnia dr Anna Paluszek.
Płace w polskim przemyśle odzieżowym na tle innych krajów regionu:
Przemysł odzieżowy
Polski przemysł odzieżowy ma długą tradycję, ale jego skala i znaczenie w ostatnich dwóch dekadach maleje. Od lat 90-tych, kiedy w tym sektorze było zatrudnionych ponad 600 tys. osób, wiele fabryk stało się nierentownych, bo nie wytrzymało konkurencji z tańszymi krajami np. Bangladeszem, Chinami i Indiami. Oznaczało to masowe zwolnienia. Obecnie w zakładach produkujących odzież pracuje 97,2 tys. osób.
W 2013 roku wartość produkcji wytworzonej w przemyśle odzieżowym wyniosła 9,7 mld złotych, co stanowiło 0,8 proc. udziału w wartości całkowitej polskiego przemysłu. Jeszcze w 2005 roku było to 1,3 proc. W 2013 roku wartość polskiego eksportu odzieży wyniosła 3,3 mld złotych. W większości skierowany był on do odbiorców z Unii Europejskiej.
Płaca minimalna w wybranych krajach europejskich:
Autor: msz//km / Źródło: tvn24bis.pl,