Zamrożenie cen energii w przyszłym roku nie wchodzi w grę - ocenił w programie "Biznes dla Ludzi" na antenie TVN24 BiS Dominik Brodacki z Polityki Insight. Według eksperta "od 1 stycznia 2020 roku odbiorców czekają znaczne podwyżki".
We wtorek mija termin na złożenie oświadczenia odbiorcy końcowego energii elektrycznej. Dostarczenie dokumentu w terminie spowoduje zamrożenie rachunków za energię elektryczną do końca 2019 roku.
"Niewiele czasu" dla przedsiębiorców
Do konieczności złożenia oświadczeń odnieśli się też goście programu "Biznes dla Ludzi".
- Taka konstrukcja jest wadliwa. Po pierwsze, mamy sezon urlopowy. Wielu przedsiębiorców jest na wakacjach i może po prostu nie wiedzieć, że musi cokolwiek zrobić, żeby zachować niższe stawki za prąd – ocenił Dominik Brodacki.
- Z drugiej strony rząd tłumaczył się, że inaczej nie jest w stanie doliczyć się, ilu jest w Polsce przedsiębiorców i komu należy się obniżka rachunków – mówił.
Z kolei Piotr Stępiński z Biznesalert.pl zwrócił uwagę, że "zbyt późno podjęto akcję informacyjną".
– O tym, że rekompensaty będą i trzeba złożyć odpowiednie oświadczenie było wiadomo tak naprawdę od początku lipca, kiedy była przyjmowana nowelizacja ustawy o cenach energii. Wszystkie wysiłki były podejmowane przez Ministerstwo Energii dopiero pod koniec tego terminu (na złożenie oświadczenia – przyp. red.), więc pozostawiono przedsiębiorcom niewiele czasu – podkreślił.
Podwyżki od przyszłego roku
- To, jak duże czekają ich podwyżki, jeżeli nie złożą tego oświadczenia, zależy od zużycia prądu. Inną podwyżkę dostanie ktoś, kto prowadzi mały zakład usługowy i zużywa mało prądu. Inną podwyżkę dostanie na przykład sklep, który ma mnóstwo lodówek i tego prądu zużywa bardzo dużo – tłumaczył Brodacki.
Ekspert przypomniał, że ustawa prądowa obowiązuje tylko do końca roku. - To oznacza, że od 1 stycznia 2020 roku odbiorców czekają znaczne podwyżki – stwierdził.
Według Brodackiego zamrożenie cen energii w przyszłym roku "nie wchodzi w grę w jakiejkolwiek formie".
- Z kilku powodów – po pierwsze nie zgodziłaby się na to Komisja Europejska. Po drugie wątpliwe jest to, czy budżet na to stać. Po trzecie, spółki obrotu, czyli sprzedawcy energii, już i tak bardzo mocno odczuwają skutki finansowe dotychczasowego obniżenia cen prądu. Przedłużenie tego na przyszły rok byłoby dla nich nawet zabójcze – wymieniał.
Stępiński podkreślił, że w 2020 roku i tak czekają nas podwyżki cen energii, ponieważ do rachunków będzie doliczana tak zwana opłata mocowa - Czyli innymi słowy dodatkowa opłata, dzięki której będą powstawały nowe elektrownie i utrzymywane te dotychczas istniejące – powiedział ekspert.
- Tak na dobrą sprawę regulujemy ustawowo cenę energii, z kompletnym oderwaniem od rzeczywistości, od praw rynku. Ustawodawca ustalił, ile spółka obrotu ma zarabiać, nie wyposażając jej dodatkowo w narzędzia. My wiemy, że jest system rekompensat, ale nie wiemy, czy wszyscy dostaną te rekompensaty, a jeżeli dostaną, to w jakim wymiarze, czy rzeczywiście zgodnie z obietnicami ustawodawcy pokryją one straty spółek obrotu – mówił.
Zdaniem Piotra Stępińskiego, jeśli "nie zapłacimy więcej za energię, to zapłacimy więcej za produkty".
- Kupując w sklepie bułkę, warzywa, owoce, te cenę energii odczujemy. Przedsiębiorca nie weźmie przecież na siebie dodatkowych kosztów – dodał.
Problemy przed nami
Z kolei Dominik Brodacki przypomniał, że "dopiero jutro wejdzie w życie rozporządzenie do ustawy prądowej, które określi sposób wyliczenia przez sprzedawców rekompensat za to, że nie mogli podnieść cen". - Oni dopiero w połowie sierpnia dowiedzą się, ile mogą dostać pieniędzy za to, że nie mogli podnieść cen – powiedział.
Zwrócił też uwagę, że "dopiero w październiku duże firmy będą mogły złożyć wniosek o to, żeby wypłacić im ich rekompensaty w ramach tak zwanej pomocy de minimis".
- Myślę, że prawdziwe problemy dopiero przed nami – podsumował Brodacki.
Autor: mp / Źródło: tvn24bis