"Kapitalizm z ludzką twarzą? Ja tego nie doczekam"


30 lat temu przyszła wolność. Komunistyczna gospodarka została zastąpiona przez wolnorynkowy kapitalizm. Rzuciliśmy się na głęboką wodę i szybko dotarliśmy do dna. Po pierwszych trudnych latach zaczęliśmy się jednak piąć i robimy to do dziś. Udało się rozwiązać większość problemów, ale jednocześnie stworzyliśmy nowe.

W 1988 r. rządzący zdali sobie sprawę, że PRL jest praktycznie ekonomicznym bankrutem. Polska stała na skraju rewolucji społecznej na niespotykaną dotąd skalę, która mogła całkowicie pozbawić komunistów władzy. Ustawy ministra przemysłu w rządzie Mieczysława Rakowskiego - Mieczysława Wilczka - były ostatecznym aktem desperacji rządzących. "Co nie jest zakazane, jest dozwolone" - tak w skrócie można opisać ostatni akord komunistów. Nie powstrzymało to degrengolady ekonomicznej Polski. Właśnie fatalna sytuacja gospodarcza była jednym z głównych przyczyn rozmów przy Okrągłym Stole.

Polska Gierka (fragment programu "Czarno na białym")
Polska Gierka (fragment programu "Czarno na białym")Czarno na białym

Począwszy od końcówki lat 70. nastąpił znaczny spadek wysokości realnych płac oraz wzrost ubóstwa. Rosły też długi państwa. Na początku lat 80. zadłużenie Polski wynosiło już 25–27 mld dol. Wysokość zobowiązań w 1985 roku była równa 2,5-krotnej wartości rocznych wpływów z eksportu.

- W "Solidarności" byliśmy przekonani, że to się rozpada. Nie było jednak pomysłu jak temu zapobiec - wyjaśnia w rozmowie z tvn24bis.pl prof. Ryszard Bugaj, opozycjonista i uczestnik obrad Okrągłego Stołu.

Po wyborach 4 czerwca i sformowaniu rządu przez Tadeusza Mazowieckiego sytuacja nadal pozostawała tragiczna. Coraz większego rozpędu nabierała inflacja, która wynosiła prawie 640 proc. w ujęciu rocznym, rynek odrzucał polską walutę i przerzucał się na dolary, zadłużenie zagraniczne wynosiło 42,3 mld dol. (64,8 proc. PKB według GUS), sklepy nadal świeciły pustkami. Polsce groziła gospodarcza katastrofa i wydawało się, że nie jest to kwestia lat, a raczej miesięcy.

Plan

Rząd musiał działać. - Trzeba skończyć z fałszywą grą, w której ludzie udają, że pracują, a państwo udaje, że płaci. Alternatywa, którą proponujemy, to życie udane zamiast udawanego – zapowiedział minister finansów i wicepremier w rządzie Mazowieckiego podczas przemówienia w Sejmie, gdy prezentował pakiet ustaw – nazwany od jego nazwiska - planem Balcerowicza.

"Trzeba zerwać z fałszywą grą" (materiał archiwalny)
"Trzeba zerwać z fałszywą grą" (materiał archiwalny)Fakty/TVN

Wolny rynek, walka z inflacją, większa dyscyplina budżetowa, restrykcyjna polityka monetarna, wysokie stopy procentowe, otworzenie się na handel zagraniczny, jednolite cła i usankcjonowanie bezrobocia – to były główne założenia i narzędzia Leszka Balcerowicza. Praktycznie z dnia na dzień w Nowy Rok 1990 roku polska gospodarka przeszła rewolucję.

Rząd Mazowieckiego wybrał drastyczną ścieżkę wolnorynkową. Natychmiast zaczął też edukację obywateli, bo jasne było, że transformacja będzie się wiązała z dużymi kosztami społecznymi. Rząd nie zdawał sobie jednak sprawy, z jak wielkimi.

- Przechodziliśmy z jednego świata do drugiego, przechodziliśmy "na drugą stronę lustra". To była radykalna zmiana. To była najgłębsza przemiana, jaką można sobie wyobrazić w warunkach pokojowych. W takich warunkach jest oczywiste, że nie da się wszystkiego zaplanować czy przewidzieć - stwierdza w rozmowie z tvn24bis.pl prof. Jerzy Hausner.

Szok

Koszty reform były ogromne. Na koniec 1990 roku stopa bezrobocia wynosiła już 6 proc., płaca realna spadła o jedną czwartą. A to był dopiero początek.

- Gdy przyszedł '92 rok, recesja się przedłużała i była znacznie głębsza niż przewidywano i rząd deklarował - przypomina prof. Bugaj.

Konsekwencje planu Balcerowicza (fragment programu "Czarno na białym")
Konsekwencje planu Balcerowicza (fragment programu "Czarno na białym")Czarno na białym

Chaos, strajki, wszechobecne niezadowolenie – to była polska codzienność. W 1993 roku nastąpiło apogeum. Bezrobocie sięgnęło trzech milionów (około 15 proc.).

Choć na początku terapii wydawało się to niemożliwe, to jednak polskie społeczeństwo stało się jeszcze bardziej ubogie - 40 proc. ludzi żyło poniżej minimum socjalnego. Realne płace były o prawie jedną trzecią niższe niż w 1989 roku. Twarda polityka finansowa wciąż nie mogła sobie poradzić z inflacją, która na koniec 1993 r. sięgała 35 proc.

Wzrost

Polska gospodarka osiągnęła dno. Na szczęście udało nam się od niego odbić i od tamtej pory wciąż płyniemy w górę. Od 1992 roku PKB Polski, nie zawsze jak na drożdżach, ale nieprzerwanie rośnie. Według danych zgromadzonych przez Maddison Project od 1989 do 2016 roku PKB Polski na mieszkańca wzrosło o 125 proc. Z krajów postkomunistycznych tylko Albania może pochwalić się lepszym wynikiem – 132 proc. Trzeba jednak dodać, że to przypadek nieporównywalny, bo ten kraj startował ze znacznie niższego poziomu i obecnie również jest znacznie biedniejszy niż Polska.

20-lecie planu Balcerowicza (materiał archiwalny)
20-lecie planu Balcerowicza (materiał archiwalny)tvn24

Od prawie trzech dekad nie zaznaliśmy smaku recesji. Nawet potężny globalny kryzys z 2008 roku nie był w stanie powstrzymać polskiego wzrostu - wielu (zwłaszcza ci, co wtedy rządzili) szczyci się tym, że byliśmy zieloną wyspą na mapie Europy.

Tak samo jest w przypadku PKB na mieszkańca i średniej pensji. Dane GUS i ZUS pokazują, że oba te wskaźniki idą ze sobą w parze i na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza niewiele się różniły.

Pod względem PKB na mieszkańca przegoniliśmy wiele krajów postkomunistycznych, które jeszcze 30 lat temu zaczynały z wyższego poziomu. Więcej, udało nam się też dogonić kraje, które wydawały się poza zasięgiem, jak Węgry.

- Wzrost się bierze z przedsiębiorczości Polaków. Ze względu na nasze historyczne doświadczenia, jesteśmy zaradnymi indywidualistami. To nie znaczy, że wszyscy. Jest wystarczająco dużo przedsiębiorczych, aktywnych, twórczych Polaków - zaznacza proc. Hausner.

Dzieląca nas przepaść do najbardziej rozwiniętych i najbogatszych państw też znacznie się zmniejszyła. Różnica w PKB per capita pomiędzy Polską a Niemcami, jest mniej więcej taka, jaka była po zakończeniu II wojny światowej, a w międzyczasie była znacznie bardziej okazała. W przypadku USA, to w 1950 roku polskie PKB na mieszkańca stanowiło zaledwie jedną piątą amerykańskiego - dziś prawie jedną drugą.

Alternatywa

Czy z ostatnich trzech dekad można było wycisnąć więcej. Czy transformację można było przeprowadzić sprawniej?

"Moglibyśmy cieszyć się już nie niespełna 27 tys. dolarów rocznie na głowę, a blisko 40 tys. (licząc parytetem siły nabywczej). Innymi słowy, gdyby nie ewidentne błędy koncepcyjne i realizacyjne popełnione w niektórych fazach minionych 28 lat, to przeciętna płaca przekraczałaby już 6 tys. zł, a emerytura byłaby wyższa niż 3 tys. zł" – pisał na łamach "Rzeczpospolitej" parę lat temu jeden z najgłośniejszych krytyków polskiej ścieżki transformacji Grzegorz Kołodko, który był ministrem finansów w latach 1993-97.

Zdaniem prof. Bugaja z perspektywy polskiej historii transformację należy jednak ocenić pozytywnie, ale "jeśli porównamy nasze osiągnięcia na tle międzynarodowym, nie tylko patrząc na kraje postkomunistyczne i nie tylko na ostatnie lata, a w dłuższym okresie, to opinia musi być trochę bardziej stonowana". - Sukces transformacji oceniam jako istotny, ale niepowalający z nóg - mówi.

Prof. Bugaj wskazuje przy tym, że w sensie globalnym nigdy nie było alternatywy dla polityki, którą prowadził rząd Mazowieckiego.

Podkreśla, że spore znaczenie dla oceny działań Balcerowicza ma to, jak poradził sobie z zadłużeniem zagranicznym, które nagromadziło się od czasu Gierka - w 1990 roku byliśmy dłużni zagranicy ok. 48,5 mld dolarów. - Długi nie były wielkie w kwotach bezwzględnych, ale były wielkie w stosunku do eksportu. I w którymś momencie zredukowano nam te długi. To był duży sukces Leszka Balcerowicza. Chociaż to nie przyszło od razu, tylko ze sporym opóźnieniem. Jako taka nagroda za ten radykalizm - uważa Bugaj.

- Na początku lat 90. w wielu punktach krytykowałem Balcerowicza i przedstawiałem inną drogę. Ale nie ma sensu zastanawiać się "co by było, gdyby", bo to, że Balcerowicz przeprowadził nas do gospodarki rynkowej oznacza, że stanęliśmy na twardym gruncie. Dzięki temu mamy ciągle wzrost gospodarczy. Wzrost gospodarczy nie załatwia wszystkiego, ale wyobraźmy sobie nasz kraj bez wzrostu gospodarczego i jakie byłyby tego konsekwencje gospodarcze i polityczne. Plan Balcerowicza postawił nas na twardym gruncie, to fundament polskiej gospodarki - podkreśla z kolei prof. Hausner.

- Balcerowicz pchał sprawę do przodu i nie chciał iść na kompromisy. Nie potrzebował sojuszników. Uważał, że im szybciej przejdziemy z gospodarki księżycowej do gospodarki prawdziwej, tym wszystko lepiej i szybciej się stanie. W szeregu sprawach mógł być mniej dogmatyczny. Ale generalnie Balcerowicz jest człowiekiem, któremu w Polsce trzeba stawiać pomniki - mówi Hausner.

Na skuteczność terapii szokowej wskazuje również porównanie z naszymi sąsiadami. Zwrócił na to niedawno na Twitterze ekonomista dr Maciej Bukowski. Przeanalizował on, jak radziły sobie w ostatnich dekadach gospodarki państw naszego regionu, które weszły do Unii Europejskiej. Wszystkie zaliczyły spektakularny wzrost, ale Polska w tym gronie wypada najlepiej. Zdaniem Bukowskiego, różnica "wynika w zasadzie wyłącznie z pierwszych lat transformacji", które "Polska miała po prostu lepsze niż reszta".

Bukowski dodaje też, że reformy Balcerowicza "pozwoliły dość szybko dokonać zmian produktywnościowych przynosząc wzrost, kiedy inne kraje miotały się w stagnacji", której Polska doświadczyła w latach 80.

Unia

Kolejnym kamieniem milowym na naszej gospodarczej drodze ostatnich 30 lat była akcesja do Unii Europejskiej. "Tempo reform (i ich sekwencja) było różne, ale najważniejszą z nich było dążenie do UE. Te kraje, które weszły do Wspólnoty wygrały, te co zostały na zewnątrz (Serbia, Ukraina, Rosja etc.) wręcz przeciwnie" - zauważa dr Bukowski.

- Nasza obecność w UE od momentu wstąpienia aż do dziś, to był czynnik przyczyniający się do wzrostu gospodarczego. Niski reżim podatkowy utrzymuje się w Polsce między innymi dlatego, że mamy dodatni bilans transferów netto z UE - zaznacza prof. Bugaj.

W ciągu 15 lat w Unii na konto Polski wpłynęło ponad 163,6 mld euro (700 mld zł). W tym samym czasie odprowadziliśmy do Brukseli ponad 53,6 mld euro (230 mld zł) składek, podatku VAT i dochodów z ceł. Czyli "na czysto" dostaliśmy z UE prawie 110 mld euro (470 mld zł).

Prof. Hausner zauważa, że "po wejściu do Unii mieliśmy dodatkową przestrzeń gospodarczej ekspansji".

- Wystarczy spojrzeć jak się zmienił nasz handel zagraniczny. To był kolejny, bardzo istotny impuls, otwarcie na wielki europejski wspólny rynek. I na tym rynku okazaliśmy się sprawnym i dobrym graczem - mówi.

Kapitał

Ale otwarcie na oścież drzwi do naszego rynku ma swoje konsekwencje. Ekonomiści wskazują choćby na potężne uzależnienie polskiej gospodarki od kapitału zagranicznego. Pokazuje to chociażby międzynarodowa pozycja inwestycyjna (MPI) Polski, czyli wskaźnik, który mówi, czy jesteśmy wierzycielem, czy dłużnikiem w stosunku do zagranicy. W Polsce ten wskaźnik jest ujemny, co oznacza, że jesteśmy dłużnikiem. Wielkość naszego zadłużenia może jednak przyprawić o zawrót głowy. W 2004 roku MPI wynosiło niecałe 400 mld zł, w 2012 roku - przekroczyliśmy bilion zł, teraz jest to ok. 1,18 bln zł.

MPI określa się w stosunku do PKB, co lepiej obrazuje stan naszego zadłużenia w stosunku do zagranicy. W 2004 roku MPI wyniosła ok. 41 proc. PKB, w 2008 - 56 proc., a w 2017 niemal 61 proc.

- Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że nasz sukces jest w dużym stopniu oparty na sterydach zagranicznych. I to nie jest za darmo. Mateusz Morawiecki jako pierwszy podał, że około 100 mld zł transferowane jest rocznie na rzecz kapitału zagranicznego. Choć nigdy nie powiedziano, jak zostało to policzone, bo trudno to policzyć. Mówi się, że w przypadku Irlandii szacunkowe wynagrodzenie kapitału zagranicznego wynosi ponad 15 proc. PKB. O tyle należałoby obniżyć dochody, którym dysponuje społeczeństwo tego kraju - wyjaśnia prof. Bugaj.

Prof. Hausner zauważa, że w 1989 roku nie mieliśmy alternatywy i musieliśmy polegać na kapitale zagranicznym.

- Miejmy świadomość, że nie było krajowego kapitału, który mógłby podjąć wysiłek modernizacyjny. Nasza dzisiejsza konkurencyjność nie wynika tylko z dużych zasobów taniej siły roboczej. Ta praca byłaby bez znaczenia bez maszyn i urządzeń, które zagraniczny kapitał przywoził albo my kupowaliśmy je relatywnie tanio. Byliśmy innowacyjni naśladowczo - twierdzi Hausner. Dodaje jednak, że obecnie sytuacja powinna ulegać stopniowej zmianie.

- Kapitał zagraniczny odegrał niezwykle pozytywną rolę i bez niego byśmy sobie nie poradzili. Istotne jest jednak to, co firmy zagraniczne wnoszą do naszej gospodarki - podkreśla. - Nie oczekujmy, że będą dobrymi wujkami, tylko, że będą robili uczciwy biznes. A to na jakich zasadach chcemy dopuścić kapitał zagraniczny, zależy od nas - podkreśla Hausner. Jak dodaje, wcześniej musieliśmy się godzić na to, czego zagraniczni inwestorzy chcieli, ale dziś nie musimy już zapewniać im chociażby hojnych przywilejów podatkowych.

Praca

Inny problem, który stopniowo nabrzmiewał w ostatnich 30 latach, to stan polskiego rynku pracy. Na pierwszy rzut oka ciężko jest się do czegoś przyczepić - płace nieustannie rosną, a bezrobocie znajduje się obecnie na rekordowo niskim poziomie. Głębsza analiza pokazuje jednak, że do ideału nam daleko.

Warto przeanalizować chociażby udział płac w PKB. Pokazuje, jak duży jest odsetek wynagrodzeń pracowników brutto (wraz m.in. ze składkami na ubezpieczenie społeczne) w stosunku do PKB. Od kilku dekad wskaźnik ten spada niemal na całym świecie. Polska nie jest wyjątkiem, ale u nas ten spadek w ostatnich trzech dekadach był wyjątkowo drastyczny.

W 2018 udział płac w PKB w Polsce wynosił według danych zebranych przez Komisję Europejską 49 proc., podczas gdy dla całej UE wynosił on 55,6 proc. Z tym, że w przypadku całej Unii poziom tego wskaźnika w ostatnim ćwierćwieczu nie ulegał większym wahaniom – najwyższy był w 1995 roku - 57 proc., a najniższy w 2007 – 54,6 proc. Tymczasem w Polsce w 1992 roku płace odpowiadały za aż 62,8 proc. PKB, w 2001 roku było to jeszcze dość wysokie 58,5 proc., ale w 2007 już tylko 48,3 proc. Należy wspomnieć, że KE nie uwzględnia w tym wyliczeniu wynagrodzeń osób na tzw. umowach śmieciowych, których udział w polskim rynku pracy jest wyjątkowo wysoki, ale i tak nasz kraj wypada słabo na tle Europy. W praktyce oznacza to, że wzrost gospodarczy, którym tak często chwalą się politycy, w mniejszym stopniu przekładał się w ostatnich latach na zasobność portfela przeciętnego Polaka. Rosnące zyski w większym stopniu generował kapitał, a nie praca.

Z danych zrzeszającej 32 najbardziej rozwinięte kraje OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) wynika, że w latach 1995-2013 Polska miała najwyższy średnioroczny wzrost produktywności – 4,2 proc., przy średniej dla całej Organizacji 1,7 proc. Niestety w tym samym czasie mieliśmy również największą różnicę pomiędzy wzrostem produktywności a wzrostem płac, która wynosiła 2 proc. rocznie, przy średniej dla OECD 0,4 proc.

Inny problem polskiego rynku pracy? W 2018 roku 23,9 proc. (prawie 4 mln osób) wszystkich pracowników w Polsce było zatrudnionych na umowach czasowych – umowach o dzieło, na zlecenie i o pracę na czas określony. To dane Eurostatu. W UE tylko w Hiszpanii ten odsetek jest wyższy (26,4 proc.), a średnia unijna to tylko 13,2 proc. W 2001 roku w ten sposób zatrudnionych było w Polsce 11,2 proc., a w 1997 roku – 5,3 proc.

- Gdy byłem ministrem pracy mieliśmy stopę bezrobocia na poziomie 20,6 proc. - w urzędach pracy było zarejestrowanych 3,5 mln bezrobotnych. Gdybyśmy nie uelastycznili wtedy rynku pracy, to nie byłoby sytuacji, którą mamy dzisiaj - nie ma w Polsce bezrobocia masowego i strukturalnego. Wtedy mieliśmy inny problem, który się udało rozwiązać. Ale teraz nowym problemem jest jakość pracy - wyjaśnia prof. Hausner, minister pracy w latach 2001-2005.

Jego zdaniem nie jest to tylko kwestią "kodeksu pracy, wynagrodzenia czy formuły zatrudnienia".

- To jest kwestia traktowania pracowników, relacji pracowniczych, wykorzystywania potencjału twórczego, ich prawa do własności intelektualnej. To są wielkie zagadnienia teraźniejszości i przyszłości. Nie chcę mówić, jak niektórzy, że mamy folwarczną kulturę pracy. To nie jest prawda. Ale daleko nam do takiej kultury, która uwalniałaby pełny potencjał twórczy pracowników. Bez tego nie poradzimy sobie w gospodarce cyfrowej, bo zdominują nas ci, którzy mają więcej kapitału i są o wiele więksi. Jedyną naszą szansą jest zmiana kultury pracy - na taką, która będzie zorientowana na pracownika - twierdzi Hausner.

Pozycja pracownika, to nie jedyny problem trawiący polski rynek pracy. Jednym z największych są nierówności dochodowe, które pokazują, jaka jest różnica pomiędzy dochodami najbogatszych a średnią pensją i najbiedniejszymi. W Polsce widać to chociażby patrząc na różnicę pomiędzy średnim wynagrodzeniem a medianą (poniżej mediany znajdują się zarobki połowy społeczeństwa, powyżej – drugiej połowy). Według ostatniego raportu GUS na ten temat, średnia pensja w październiku 2016 roku wyniosła 4346,76 zł, a mediana – 3510,67 zł. To ponad 800 zł różnicy. GUS podał też, że prawie dwie trzecie pracowników zarabiało poniżej średniej. Milion osób zarabia płacę minimalną.

Francuscy ekonomiści badający nierówności dochodowe zauważyli, że 10 proc. najlepiej zarabiających Polaków odpowiada za prawie 40 proc. dochodu narodowego - to najwyższy wskaźnik w Europie. Pod względem rozwarstwienia dochodowego Polska bardzo przypomina USA. Za oceanem przepaść pomiędzy bogatymi a biednymi jest jedną z największych na świecie.

- Na początku lat 90. duża część Polaków zgadzała się z tezą, że kapitalizm musi generować nierówności i one są do zaakceptowania. Były też takie badania, które pokazywały, że gdy nierówność rosła, to Polacy i Rosjanie stawali się bardziej szczęśliwi. W okolicy roku 1998, w okresie kryzysu i wielkiego bezrobocia, to się trochę zmieniło. Polacy uważali wtedy, że nierówności są za wysokie i należałoby opodatkować bogatych – wyjaśniał w niedawnej rozmowie z tvn24bis.pl ekonomista dr Michał Brzeziński.

Francuskie badania wykazują, że nierówności dochodowe w całej Europie rosną, ale w Polsce ten wzrost był największy i doszedł do najwyższego poziomu.

Przyszłość

Jak to zmienić? - Głównym instrumentem powinny być podatki. W Polsce mamy inny system niż w większości krajów zachodnich UE. Entuzjaści naszej integracji nie chcą się zgodzić na system podatkowy, który tam funkcjonuje. Ta nierówność w dochodach i majątku zacznie bardzo pobudzać niestabilność, a nic dla gospodarki w długim okresie nie jest tak groźne jak niestabilność polityczna – uważa prof. Bugaj.

Ekonomista chciałby również, aby została wzmocniona siła pracowników: - Zarówno poprzez wzmocnienie związków zawodowych, jak i przez powrót do rozwiązań partycypacyjnych, które w Polsce zostały wyrugowane praktycznie w 100 procentach. Chciałbym, abyśmy szukali formuły obecności kapitału zagranicznego w Polsce, gdzie państwo działające w sposób racjonalny będzie miało wpływ, jaki kapitał jest akceptowany, a jaki nie - o jaki się ubiegamy, a jaki zniechęcamy.

Z kolei prof. Hausner życzy sobie, by Polska rozwijała się dalej, "ale przy zachowaniu spójności i solidarności społecznej".

- To co jest robione w tej chwili zmniejsza napięcia, ale nie jest rozwiązaniem długofalowego problemu - różnic w dostępie do kapitału kulturowego, intelektualnego i społecznego. To bardzo poważne wyzwanie, które stoi przed nami. Bez gospodarki rynkowej nie będziemy mieli dobrej gospodarki. Trzeba umacniać gospodarkę rynkową, ale tak by przyczyniała się do większej spójności i solidarności społecznej - zaznacza ekonomista. - Zadbajmy przede wszystkim o to, by nasze uczelnie generowały nowoczesne kompetencje, kompetencje przyszłości. Zadbajmy o własną bazę badawczo-rozwojową, która będzie współpracować z firmami i dzięki temu zostaną na dłużej - dodaje Hausner.

Według Bugaja "nie ma alternatywnej drogi dla kapitalizmu, ale jest pytanie o kształt tego ładu ustrojowego". Jak podkreśla, "różny bywał i różny może być".

- Czy jest możliwy kapitalizm z ludzką twarzą? Pewnie tak… ale ja tego nie doczekam - mówi.

Autor: Krzysztof Krzykowski / Źródło: tvn24bis.pl

Raporty:
Pozostałe wiadomości

Sztuka ręcznej produkcji oraz zdobienia bombek powoli zanika - stwierdził Zbigniew Bartuzi, szef firmy produkującej bombki choinkowe Szkła-Dekor. Dodał, że "rynek i sieci handlowe zostały zdominowane przez ozdoby z Chin".

Branża zanika. "To wszystko jest już chińskie"

Branża zanika. "To wszystko jest już chińskie"

Źródło:
PAP

W trakcie spotkania unijnych przywódców kanclerz Niemiec Olaf Scholz z irytacją zareagował na propozycję prezydenta Andrzeja Dudy dotyczącą rosyjskich aktywów - podał "Financial Times". Według relacji dziennika niemiecki polityk "warknął" na polskiego prezydenta, zaskakując tym pozostałych przywódców.

Media: Scholz "warknął" na Dudę. "Nawet nie używacie euro!"

Media: Scholz "warknął" na Dudę. "Nawet nie używacie euro!"

Źródło:
"Financial Times", PAP

Podwyższenie wieku emerytalnego to jedno z podstawowych działań - uważa dyrektorka Instytutu Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej (SGH) profesor Agnieszka Chłoń-Domińczak. Według niej niski wiek emerytalny jest dyskryminujący szczególnie dla kobiet, które ze względu na krótszy czas pracy, otrzymują później niższe świadczenia.

Polska w obliczu kryzysu. "Już naprawdę jesteśmy w ogonie Europy"

Polska w obliczu kryzysu. "Już naprawdę jesteśmy w ogonie Europy"

Źródło:
PAP

Średnie wydatki na święta Bożego Narodzenia w 2024 roku wyniosą 1460 złotych - wynika z badania BIG InfoMonitor. Dodano, że mimo inflacji i tak 47 procent badanych nie zamierza rezygnować z żadnych wydatków świątecznych.

Tyle wydamy na święta

Tyle wydamy na święta

Źródło:
PAP

2,2 miliona turystów przybyło na Kubę w 2024 roku. To o milion urlopowiczów mniej, niż spodziewał się rząd w Hawanie. Od kilku lat w kubańskiej turystyce widoczny jest kryzys.

Turystyczna zapaść na popularnej wyspie

Turystyczna zapaść na popularnej wyspie

Źródło:
PAP

Ekonomia jest bolesnym nauczycielem i to widać w różnych naszych badaniach, w których Polacy deklarują kupowanie mniejszej ilości żywności - stwierdził na antenie TVN24 dyrektor biura Federacji Polskich Banków Żywności Norbert Konarzewski. Dodał, że wśród społeczeństwa rośnie świadomość w kwestii marnowania żywności.

"W koszu na śmieci ląduje około 4-5 tysięcy złotych"

"W koszu na śmieci ląduje około 4-5 tysięcy złotych"

Źródło:
tvn24.pl

Kapusta kwaszona jest równie dobra co kiszona, a owoce na susz mogą zawierać konserwanty - ostrzegają eksperci. Radzą też klientom, by nie kupowali produktów na Wigilię w pośpiechu i starannie czytali etykiety na opakowaniach.

Jak kupić dobre produkty na Wigilię? "Dwutlenek siarki jest stosowany w celu zachowania jasnej barwy"

Jak kupić dobre produkty na Wigilię? "Dwutlenek siarki jest stosowany w celu zachowania jasnej barwy"

Źródło:
PAP

W niedzielę 22 grudnia sklepy będą otwarte, a w Wigilię handel będzie dozwolony ustawowo do godziny 14.00. Na podpis prezydenta czeka ustawa przewidująca, że od przyszłego roku 24 grudnia będzie dniem wolnym dla wszystkich pracowników, a trzy niedziele poprzedzające Wigilię będą handlowe.

Czy w najbliższą niedzielę sklepy będą otwarte?

Czy w najbliższą niedzielę sklepy będą otwarte?

Źródło:
PAP

- Przyszłoroczny deficyt wynika chociażby z tego, że na obronę wydamy w przyszłym roku 4,7 procent PKB. Wiemy, że jesteśmy w takim miejscu w historii i w takim miejscu na mapie, że te wydatki na obronę muszą być wysokie albo nawet bardzo wysokie - powiedział w czwartek w "Faktach po Faktach" minister finansów Andrzej Domański.

Gigantyczna dziura w budżecie. Minister tłumaczy

Gigantyczna dziura w budżecie. Minister tłumaczy

Źródło:
tvn24.pl

W weekend ruszają na terenie całego kraju wzmożone kontrole policji - przekazał komisarz Antoni Rzeczkowski z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. Policjanci będą sprawdzać między innymi trzeźwość, prędkość, a także sposób przewożenia dzieci i stan techniczny pojazdów.

Wzmożone kontrole na drogach. Apel policji

Wzmożone kontrole na drogach. Apel policji

Źródło:
PAP

W piątkowym losowaniu Eurojackpot nie padła główna wygrana. W Polsce najwyższe były wygrane czwartego stopnia w wysokości niemal 270 tysięcy złotych każda. Oto liczby, które wylosowano 20 grudnia 2024 roku.

Kumulacja w Eurojackpot rośnie

Kumulacja w Eurojackpot rośnie

Źródło:
tvn24.pl

W 2025 roku wchodzą w życie zmienione przepisy dotyczące podatku od nieruchomości w zakresie miejsc postojowych i garaży. Za ich sprawą stawka daniny w przypadku części właścicieli spadnie dziesięciokrotnie. Warunek jest następujący: są to wyodrębnione prawnie (oddzielna księga wieczysta) miejsca postojowe stanowiące część budynku mieszkalnego. Stawka w przypadku wolnostojących garaży zostaje po staremu.

Dziesięciokrotna obniżka podatku. Jest warunek

Dziesięciokrotna obniżka podatku. Jest warunek

Źródło:
tvn24.pl

Od 1 stycznia 2025 roku wzrośnie płaca minimalna. Ostateczna stawka najniższej krajowej ustalona przez rząd jest wyższa niż wynagrodzenie zaproponowane pierwotnie na Radzie Dialogu Społecznego.

Tysiące Polaków z podwyżką od stycznia

Tysiące Polaków z podwyżką od stycznia

Źródło:
tvn24.pl

Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację likwidującą obowiązek naliczania składki zdrowotnej od zbycia środków trwałych. Nowela obniża też minimalną podstawę wymiaru składki płaconej przez przedsiębiorców. Nowe przepisy mają obowiązywać od 2025 roku.

Zmiany w składce zdrowotnej. Jest decyzja prezydenta

Zmiany w składce zdrowotnej. Jest decyzja prezydenta

Źródło:
PAP

Biedronka przeznaczy prawie 450 milionów złotych w skali roku na podwyżki dla pracowników na podstawowych stanowiskach - poinformowała w piątek spółka. Średni wzrost wynagrodzenia zatrudnionych na stanowisku sprzedawca-kasjer ma wynieść 10,5 procent. Wcześniej o podwyżkach wynagrodzeń informował Lidl.

Podwyżki w kolejnej wielkiej sieci

Podwyżki w kolejnej wielkiej sieci

Źródło:
PAP, tvn24.pl

Finał negocjacji pomiędzy Volkswagenem a związkami zawodowymi. Zarząd spółki wycofał się z żądania obniżki płac o 10 procent i zobowiązał się, że nie będzie natychmiastowego zamykania zakładów i zwolnień. Jednak w dłuższej perspektywie firma zlikwiduje 35 tysięcy stanowisk pracy.

Likwidacja 35 tysięcy stanowisk pracy. Gigant porozumiał się ze związkami

Likwidacja 35 tysięcy stanowisk pracy. Gigant porozumiał się ze związkami

Źródło:
Reuters

Mlekovita oraz Milkpol spełniły warunki w postępowaniu i złożyły najkorzystniejsze oferty zakupu masła, które chce sprzedać Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych - wynika z informacji opublikowanej w piątek na stronie Agencji.

Kto kupi rządowe masło?

Kto kupi rządowe masło?

Źródło:
PAP

Marcin Romanowski - podejrzany w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości i ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania - korzysta z azylu politycznego na Węgrzech, udzielonego mu przez rząd Viktora Orbana. Mimo kontrowersji, polityk wciąż pobiera poselską pensję. Zajrzeliśmy do jego oświadczenia majątkowego, aby sprawdzić, co wiadomo o jego finansach.

Oto majątek Marcina Romanowskiego

Oto majątek Marcina Romanowskiego

Źródło:
tvn24.pl

Ryszard Petru podpisał umowę zlecenie na pracę w Wigilię w jednym z warszawskich dyskontów - tak wynika z wpisu opublikowanego przez polityka koalicyjnego klubu Polski 2050 na platformie X. Petru wcześniej wypowiadał się przeciwko wprowadzeniu dodatkowego dnia wolnego 24 grudnia.

Petru zatrudnił się w dyskoncie. "Podpisałem umowę"

Petru zatrudnił się w dyskoncie. "Podpisałem umowę"

Źródło:
tvn24.pl
Jak zapłacić niższy podatek

Jak zapłacić niższy podatek

Źródło:
tvn24.pl

Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Jan Grabiec poinformował w piątek o wynikach audytów w Rządowym Centrum Legislacji i instytutach podległych kancelarii premiera z czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. - Zażądaliśmy zwrotu aż 63 milionów 800 tysięcy złotych przez instytucje, podmioty, które były obdzielane przez premiera Mateusza Morawieckiego środkami publicznymi - mówił szef KPRM.

"Zażądaliśmy zwrotu aż 63 milionów 800 tysięcy złotych"

"Zażądaliśmy zwrotu aż 63 milionów 800 tysięcy złotych"

Aktualizacja:
Źródło:
PAP

Główny Urząd Statystyczny podał najnowsze dane dotyczące sprzedaży detalicznej. W listopadzie sprzedaż detaliczna w cenach stałych była wyższa niż przed rokiem o 3,1 procent. W porównaniu z październikiem 2024 roku odnotowano spadek sprzedaży detalicznej o 1,2 procent.

"Śmierć konsumenta ogłoszono za wcześnie"

"Śmierć konsumenta ogłoszono za wcześnie"

Źródło:
PAP

System rozliczeniowy Elixir, obsługujący przelewy międzybankowe w złotych przez kilka najbliższych dni będzie miał przerwę w standardowym funkcjonowaniu - poinformowała Krajowa Izba Rozliczeniowa. Chodzi o dni ustawowo wolne od pracy - 25 i 26 grudnia oraz 1 stycznia. Realizacja przelewów będzie działać także nieco inaczej 24 i 31 grudnia.

Na przelew trzeba będzie poczekać. Ważny komunikat

Na przelew trzeba będzie poczekać. Ważny komunikat

Źródło:
tvn24.pl

- Trwają prace koncepcyjne nad obniżeniem VAT na transport publiczny, ale nie ma planów redukcji stawki VAT na żywność - poinformował w czwartek minister finansów Andrzej Domański. Minister oczekuje, że w czwartym kwartale gospodarka będzie rosła w tempie 2,8-2,9 procent.

Możliwe zmiany w podatku. Minister finansów wyjaśnia

Możliwe zmiany w podatku. Minister finansów wyjaśnia

Źródło:
PAP