Przez ostatnie dwadzieścia miesięcy w polskich szpitalach zlikwidowano z różnych powodów 357 oddziałów, a ponad 300 zawiesiło swoją działalność - wynika z danych, które zebrał Michał Janczura z TOK FM. - Wszyscy, którzy się na służbie zdrowia znają, podkreślają, że nikt nie ma przemyślanej strategii dotyczącej całego kraju - zaznacza Janczura w rozmowie z reporterką TVN24.
Z informacji przekazanych TOK FM przez urzędy wojewódzkie wynika, że każdego miesiąca w naszym kraju likwidowanych jest średnio prawie dwadzieścia oddziałów szpitalnych.
- Już kilka miesięcy temu prosiłem Ministerstwo Zdrowia o dane, które miałyby nam pokazać, co tak naprawdę dzieje się w służbie zdrowia, w szpitalach. Wtedy usłyszałem, że ministerstwo takich danych nie ma, nie zamierza ich zbierać. Odesłano mnie do wojewody i idąc tym tropem poprosiłem wszystkich wojewodów o to, żeby przesłali te dane - mówi Janczura w rozmowie z TVN24.
Przyczyny
Jak zaznacza Janczura, niektóre likwidacje są uzasadnione decyzjami strategicznymi. - Szpital uznał, że na przykład porodówka, która obsługiwała 100-150 porodów rocznie, nie jest w stanie się utrzymać, nie jest potrzebna w tym regionie i ją likwiduje - mówi dziennikarz.
Jak dodaje, dokonuje się także przekształceń wewnątrz szpitali, na przykład likwidując jeden oddział, a wzmacniając drugi.
- I to zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiałem, są kroki absolutnie w dobrą stronę. Takie kroki trzeba podejmować i oczywiście takie likwidacje nie są powodem do bicia na alarm i zastanawiania się, czy pacjenci na tym ucierpią - tłumaczy.
- Natomiast to, co podkreślają w zasadzie wszyscy, którzy się na ochronie zdrowia znają, nikt nie ma przemyślanej strategii dotyczącej całego kraju. To znaczy te oddziały zazwyczaj są likwidowane, ponieważ akurat w danym miejscu się to nie opłacało. Nikt nie analizuje tego, jak to wpływa na politykę zdrowotną w całym regionie. Nie ma takich danych, które były w stanie odpowiedzieć, czy przynajmniej część tych likwidacji ma pełne uzasadnienie, jeżeli chodzi o potrzebę map zdrowotnych i cały system ochrony zdrowia - dodaje reporter TOK FM.
Z danych uzyskanych przez dziennikarza od wojewodów wynika, że w ponad stu przypadkach zawieszanie oddziałów wynikało tylko i wyłącznie z braków kadrowych. - Nie było lekarzy, nie było pielęgniarek, którzy mieliby w danym okresie tam pracować - tłumaczy.
- Dyrektorzy szpitali mówią wprost: ministerstwo powinno opracować jasny plan likwidacji nawet już nie tylko oddziałów, ale także niektórych szpitali. Mówi się, że mamy tych szpitali za dużo. Powinno się jasno na podstawie map zapotrzebowania zdrowotnego powiedzieć: tutaj porodówka, tutaj oddział pediatryczny, tutaj chirurgia nie jest potrzebna, bo na przykład pięć kilometrów dalej jest szpital, co prawda w innym powiecie, ale mogący też służyć pacjentom z całego obszaru. Takich decyzji nie ma, takich strategii nie ma. I to jest największa bolączka - podkreśla Janczura.
Autor: tol / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock