We wtorek w wielu miastach w całym kraju zorganizowano protesty przewoźników. Przez pandemię branża transportowa znalazła się bowiem w bardzo trudnej sytuacji. - Przecież to wszystko pada, ludzie nie mają za co żyć - mówił jeden z uczestników protestu. Szef KPRM Michał Dworczyk powiedział, że rząd cały czas analizuje sytuację i możliwości różnych form pomocy wszystkim branżom.
We wtorek protest przewoźników zorganizowano m.in. w Warszawie, gdzie autokary wolnym tempem przejeżdżajały przy kancelarii premiera. Podobne protesty odbyły się również w Gdyni, we Wrocławiu oraz w Białymstoku.
- Nam się wydarzyła krzywda covidowa i do tej pory wszyscy byliśmy spokojni. Czekaliśmy, co się wydarzy, ale rząd zapomniał o nas - powiedział Mariusz Korzun, organizator protestu w Białymstoku.
- Chcemy, żeby ktokolwiek zwrócił uwagę na transport turystyczny, na turystykę w ogóle. Przecież to wszystko pada, ludzie nie mają za co żyć - wtórował Jan, uczestnik protestu w stolicy Podlasia.
Protest zorganizowano także w Katowicach. - Pandemia się skończy, autobusy wrócą na drogę i pytanie jest, w jakim stanie będą. Jeśli nie dostaniemy pomocy, to nie będziemy mieli pieniędzy na naprawy i bezpieczeństwo techniczne tych pojazdów, żeby wozić klientów - powiedział Grzegorz Kaszubowski, właściciel małego biura podróży.
- Oczekujemy pomocy, nie chcemy nic za darmo. Chcemy możliwości pracy i zarabiania pieniędzy - dodał.
Szef KPRM o pomocy dla branży
O pomoc dla firm transportowych pytany był na wtorkowej konferencji prasowej szef KPRM Michał Dworczyk. Jak podkreślił, rząd cały czas analizuje sytuację i możliwości różnych form pomocy wszystkim branżom.
- My do tej pory zaangażowaliśmy bardzo poważne środki w pomoc gospodarce, a właściwie (...) w ochronę miejsc pracy. Dzięki olbrzymim transferom finansowym udało nam się ochronić blisko 5 milionów miejsc pracy - przekonywał Dworczyk.
Zaznaczył, że rząd dalej planuje "działać w taki sposób, żeby z jednej strony starać się chronić te miejsca, a z drugiej również patrzeć na możliwości budżetowe państwa". - Ochrona miejsc pracy i gospodarki to są jedne z najważniejszych priorytetów rządu premiera Mateusza Morawieckiego - zadeklarował szef KPRM.
Jakie oczekiwania?
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych Rafał Jańczuk powiedział w rozmowie z PAP, że bez realnego i natychmiastowego ujęcia branży przewozów autokarowych w rządowych programach pomocowych, polskich przewoźników czeka nie tylko utrata miejsc pracy i ciężko wypracowanej pozycji lidera na europejskim rynku, ale przede wszystkim zapaść sektora i brak perspektyw na jego szybką odbudowę.
Dlatego, jak podkreślił, branża wnioskuje do rządu o pomoc w zakresie dopłaty do pensji minimalnej przez sześć miesięcy, umorzenie przyznanej pomocy PFR oraz dopłaty do kosztów stałych przez najbliższe pół roku. - Chcemy ponadto dostępu do kredytów oraz zniesienia limitu przyznawanej pomocy dla firm, które zatrudniają do 249 pracowników - dodał Jańczuk.
Jak zaznaczył, cały rok 2020 upływa polskim firmom autokarowym pod znakiem restrykcyjnego reżimu dyscypliny kosztowej. - Ci, którzy przetrwali, wykazują niemalże zerowe przychody - wskazał prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych. Stowarzyszenie zrzesza 60 przedsiębiorstw z całej Polski.
Zdaniem Rafała Jańczuka fundamentalną sprawą jest obecnie walka o utrzymanie pracowników. - Apelujemy do rządu o kontynuację pomocy w utrzymaniu etatów w branży autokarowej oraz o dofinansowanie do pensji minimalnej oraz dopłatę do kosztów stałych - podkreślił.
Dodał, że dzięki tym instrumentom pomocowym firmy przetrwają i wrócą na europejski rynek transportu. - Nadal liczymy na otwarcie perspektyw powrotu do pracy oraz mamy nadzieję, że lato 2021 roku będzie momentem, kiedy firmy transportowe zaczną notować przychody, które pozwolą na finansowanie bieżących kosztów działalności - ocenił Rafał Jańczuk.
Źródło: TVN24 Biznes, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24