To jest pomysł Prawa i Sprawiedliwości. Ja wymyśliłem kiedyś 500 plus. Wymyśliłem zresztą wiele innych rzeczy, ale akurat ta "piątka" powstała gdzie indziej - mówił w sobotę w RMF FM Jarosław Kaczyński o nowych obietnicach programowych PiS.
Tydzień temu na konwencji programowej PiS prezes Jarosław Kaczyński przedstawił pięć propozycji programowych. Zakładają one wprowadzenie 500 plus od pierwszego dziecka, "trzynastki" dla emerytów i rencistów, przywrócenie lokalnych połączeń autobusowych, obniżenie kosztów pracy oraz brak podatku PIT dla pracowników do 26. roku życia.
W przypadku tej ostatniej propozycji mogą jednak pojawić się dodatkowe ograniczenia tak, aby to rozwiązanie nie było wykorzystywane do unikania opodatkowania. - Myślę, że pewne warunki brzegowe mogą się pojawić - oznajmiła w środę minister finansów Teresa Czerwińska.
Według doniesień RMF FM może chodzić o limit zarobków na poziomie 85 tysięcy złotych rocznie (pierwszy próg podatkowy) oraz ograniczenie wyłącznie do etatów.
W piątek roczny koszt programów PiS przedstawił szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk. Odbudowa lokalnych połączeń autobusowych to ok. 800 mln zł, zwolnienia z PIT do 26. roku życia - 2-3 mld zł, wyższe koszty uzyskania przychodu - 7-10 mld zł, trzynastej emerytury - 9-10 mld zł, a uzupełnienia programu 500 plus - ok. 18,5 mld zł - powiedział szef KPRM.
Kto wymyślił obietnice PiS?
W sobotę w radiu RMF FM o nowych obietnicach programowych PiS mówił Jarosław Kaczyński. - Oczywiście bardzo się cieszę i uczestniczyłem w rozmowach na ten temat, co by tutaj uczynić, ale w żadnym wypadku nie przyznaję się do autorstwa - podkreślił.
Prezes PiS odpowiedział na zarzuty opozycji, która twierdzi, że PiS zabrało im pomysły.
- Ja nie będę tutaj spierał się o to, kto co kiedyś wymyślił. (...) Wydaje mi się, że Platforma Obywatelska, kiedy mówiła o 500 plus od pierwszego dziecka, to chodziło jej raczej o storpedowanie czy skompromitowanie tego programu, który powstał i który był zrealizowany. I niczego więcej w ówczesnych warunkach finansowych się nie dało zrealizować. Natomiast cała sprawa polega na tym, że my potrafimy rządzić - stwierdził prezes PiS.
Kaczyński został zapytany też o inne zarzuty opozycji, która twierdzi, że nowe propozycje PiS to przekupstwo polityczne. - Każde posunięcie prosocjalne związane z jakimiś wydatkami publicznymi można w ten sposób określić. Na to nic nie poradzę. Nikt im nie zabraniał, żeby tak społeczeństwo - tu w cudzysłowie - "przekupywać". Tylko, że oni nie chcieli i przede wszystkim nie potrafili - zaznaczył.
Kaczyński komentuje zarobki w NBP
Prezes PiS odniósł się również do ujawnionych przez Narodowy Bank Polski pensji kadry kierowniczej i zapowiedział, że będzie rozmawiał z prezesem banku centralnego Adamem Glapińskim na ten temat. NBP opublikował w środę na stronach internetowych przeciętne wynagrodzenia brutto kadry kierowniczej w 2018 r.
Z informacji wynika, że najwyższe przeciętne wynagrodzenie miesięczne brutto otrzymywał dyrektor departamentu komunikacji i promocji - 49 tys. 563 zł; najmniej doradca prezesa - 6720 zł.
Kaczyński pytany, czy jest zbulwersowany wysokością pensji dyrektorskich w NBP, odpowiedział: - Są na pewne bardzo wysokie. Warto by też (było), żeby społeczeństwo mogło się dowiedzieć, jak to było kiedyś. W pewnym momencie nastąpiła pewna zmiana, nie będę wchodził w szczegóły, ale bywało w NBP inaczej i apelowałbym do pana prezesa Glapińskiego, żeby to jakoś pokazał - odpowiedział.
Prezes pytany, czy po zamieszaniu wokół pensji w NBP ma nadal zaufanie do prezesa Adama Glapińskiego, odparł: "Ta nasza współpraca bliska to jest początek lat 90. On miał wszelkie kwalifikacje, żeby zostać prezesem banku, to znaczy był wieloletnim członkiem Rady Polityki Pieniężnej, profesorem zwyczajnym ekonomii, nie mieliśmy innego kandydata, bo wiem, że niektórzy mający wpływ na tę nominację takiego kandydata poszukiwali, no i on ma sześcioletnią kadencję także pewne sprawy są poza naszych zasięgiem".
Spotkanie z Glapińskim
- Chciałbym się dowiedzieć, czy te wysokie pensje, pojawiły się wraz z prezesem Glapińskim, bo wtedy miałbym rzeczywiście potężne pretensje, czy też może pojawiły się już wcześniej, wtedy pretensja byłaby jednak mniejsza, bo wiadomo, jak to jest, jak się obniża płace - mówił Kaczyński.
Przyznał, że po ujawnieniu pensji w NBP będzie chciał się spotkać z Glapińskim. - Proszę pamiętać, że ja nie jestem przełożonym prezesa - zwrócił uwagę. - Będę się starał, żeby te sprawy były do końca wyjaśnione, ale także wstecz, a jeżeli to było tak, że tam są jakieś rzeczy niedobre, to trzeba będzie z tego wyciągać wnioski, ale w ramach tych możliwości, które są - dodał.
Dopytywany, czy będzie nieformalnie prosił Glapińskiego, aby obniżyć zarobki w NBP, odpowiedział: "Jeżeli się potwierdzi, że on je podwyższył, to powiem mu, że zrobiłby bardzo dobrze, gdyby tak było, ale to jest wszystko, co mogę powiedzieć, bo ja nie mam wobec niego żadnych podstaw prawnych, żeby od niego czegokolwiek żądać - mam takie same, jak każdy obywatel".
- Jest tylko takie pytanie, które warto jednak zadać, mówię tu o tych, którzy pełnią funkcję naprawdę merytoryczne, a nie tych, którzy zajmują się tzw. PR-em itd., bo tutaj to całkowita zgoda, czy znajdzie się dobrych specjalistów z tych dziedzin, naprawdę dobrych specjalistów, skoro w bankach komercyjnych płacą jeszcze znacznie więcej - mówił.
Na uwagę, że wielu wyborców słysząc o takich pensjach w banku, który nie jest bankiem komercyjnym, może być zbulwersowanych i może nie oddać więcej głosu na PiS, odpowiedział: "A sądzi pan, że tak kiedyś się nie działo? Tutaj to się nie zgodzimy".
- Takie pytanie trzeba postawić, ja nie wiem, jaka jest odpowiedź, nie wiem, czy takich specjalistów by się dało znaleźć, być może te pensje nawet wyraźnie obniżone i tak by nie zniechęciły - mówił. - Rzeczywiście jest zasadnicza różnica między bankiem narodowym a bankiem komercyjnym, co do jego funkcji, sposobu działania i zadań, ja temu nie przeczę, niemniej dobrzy specjaliści są potrzebni - dodał.
- Dobrze się stało, i to jest nasza zasługa, że te sprawy stały się dzisiaj jawne i mogą być przedmiotem społecznej dyskusji. Jeżeli ta dyskusja będzie prowadziła do takiego wniosku, że należy to obniżyć to my oczywiście nie mamy nic przeciwko temu - powiedział.
Zgodnie z zapisami konstytucji prezes NBP jest powoływany przez Sejm na wniosek prezydenta na sześć lat. Adam Glapiński objął stanowisko prezesa NBP w 2016 roku; jego kadencja kończy się więc w roku 2022.
Autor: kris/ToL / Źródło: tvn24bis.pl, PAP, RMF FM