Kiedyś będzie to ból głowy, ale w tej chwili nikt na świecie się tym nie przejmuje. Wszyscy zwiększają deficyty - powiedział na antenie TVN24 analityk finansowy Piotr Kuczyński, odnosząc się do deficytu budżetowego, który ma wynieść ponad 109 miliardów złotych. Przy tej skali kryzysu to naturalne - uważa szef Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys.
Rząd przyjął w czwartek projekt nowelizacji budżetu na 2020 r.; założono w nim, że deficyt budżetowy wyniesie 109,3 mld zł wobec zakładanego wcześniej zerowego deficytu.
- Deficyt nie jest ani dobry, ani zły. Jest on potrzebny z dwóch powodów. Gospodarka przeszła przez dość głęboką recesję, w ostatnim kwartale o 8,2 proc., prognozujemy, że w całym roku będzie to 4,6 proc. To jest dość dużo, ale względem tego, co jest w Europie, przechodzimy najmniejszą recesję. Przez lockdown (zamknięcie gospodarki - red.) pracowaliśmy zdalnie, nie chodziliśmy do restauracji, do kin, nie kupowaliśmy towarów i tak dalej. Przychody podatkowe są dużo mniejsze, niż przewidzieliśmy w ustawie budżetowej na ten rok - tłumaczył w rozmowie z TVN24 minister finansów Tadeusz Kościński.
"Będzie to kiedyś bólem głowy"
Zdaniem analityka finansowego Piotra Kuczyńskiego kwestia tak dużego deficytu "niewątpliwie będzie kiedyś bólem głowy".
Jak mówił w TVN24, minister finansów już wcześniej sygnalizował, że deficyt może osiągnąć poziom 100 miliardów.
- Ja też od początku mówiłem, że gdybym był ministrem finansów, to w tym roku bym zwiększył planowany deficyt maksymalnie, po to, żeby na koniec roku móc powiedzieć: proszę bardzo, udało się zejść poniżej tego maksimum lub też z przyszłego roku na ten rok przerzucić część wydatków - mówił Kuczyński.
Jak powiedział gość TVN24, 109-miliardowy deficyt wcale go nie dziwi. - Bardzo dużo środków zostało upchanych w funduszu antycovidowym i PFR (Polski Fundusz Rozwoju - red.). W sumie to będzie pewnie około 200 miliardów złotych docelowo. Kiedyś będzie to ból głowy, ale w tej chwili nikt na świecie się tym nie przejmuje. To jest taka sytuacja, w której wszyscy zwiększają deficyty - zwrócił uwagę.
- Naprawdę rynki finansowe ani ci, którzy śledzą nasze finanse, się tym nie przejmą. Zresztą widać to dzisiaj na rynku złotego, który ani drgnął po tej informacji - mówił.
Według analityka "niewątpliwie rząd zrobi wszystko, żeby podatków nie podnosić". - Na pewno (jednak) VAT-u nie obniży, bo byłoby to przeciwskuteczne w tym momencie - ocenił.
Ekspert: rząd celowo chce przestrzelić tegoroczny deficyt
Ekonomista Santander Banku Marcin Luziński wskazał, że wpływy budżetowe zostały zaplanowane na poziomie 398,7 mld zł (36,7 mld zł mniej niż pierwotnie). - Wydatki zostały z kolei zaplanowane na 508 mld zł, czyli o 72,7 mld zł więcej niż w pierwotnej wersji - dodał.
- Warto zauważyć, że do lipca wydatki budżetowe wzrosły tylko o 18,5 mld zł rok do roku, co oznacza, że w okresie sierpień-grudzień rząd chce wydać 256 mld zł wobec 181 mld zł w analogicznym okresie 2019 r. - powiedział. Zauważył, że to więcej o 75 mld zł niż w tym samym czasie zeszłego roku.
Zdaniem Luzińskiego trudno stwierdzić, na co rząd chce przeznaczyć te środki, skoro dotychczas wydatki związane z epidemią (ok. 130 mld zł) były realizowane niemal w całości poza budżetem centralnym, a pakiet antykryzysowy został już w znacznej części wykorzystany.
Według ekonomisty, albo więc rząd chce mieć dużą "zakładkę" na wypadek konieczności uruchomienia drugiego pakietu, albo planuje przesunięcie wydatków z 2021 r. na ten rok, by w przyszłych latach łatwiej dojść do lepszych wskaźników fiskalnych.
- Nie można też wykluczyć, że rząd celowo chce przestrzelić tegoroczny deficyt, żeby na koniec roku pokazać niższą realizację, co byłoby korzystnym zabiegiem wizerunkowym - ocenił ekonomista.
"Przez 1. fazę pandemii Ministerstwo Finansów przerzucało deficyt z budżetu do PFR i BGK. Teraz chyba odwróciło politykę lub planuje z dużym zapasem. Skoro obecnie mamy 16 mld zł deficytu w budżecie a na koniec roku ma być 109, to co miesiąc musimy teraz robić 18,6 mld niedoboru" - zwrócili z kolei uwagę eksperci z ING Banku Śląskiego.
"Naturalny deficyt przy tej skali kryzysu"
Zdaniem szefa Polskiego Funduszu Rozwoju Pawła Borysa "deficyt w skali ok 5,0 proc. PKB przy tej skali kryzysu jest naturalny".
"Spadek dochodów cykliczny, wzrost wydatków antycykliczny adekwatny do koniecznych działań stabilizujących rynek pracy i sytuacje finansową firm. W mojej ocenie deficyt ostrożnościowy i jest szansa na niższy" - napisał Borys w czwartek na Twitterze.
Deficyt budżetowy
Rząd przyjął w czwartek projekt nowelizacji budżetu na 2020 r.; założono w nim, że deficyt wyniesie 109,3 mld zł wobec zakładanego wcześniej zerowego deficytu.
W projekcie przewiduje się, że w 2020 r. dochody budżetu państwa będą niższe od zaplanowanych w ustawie budżetowej na 2020 r. o 36,7 mld zł i wyniosą 398,7 mld zł. Wydatki budżetu państwa zostały zaplanowane na 508,0 mld zł, co oznacza, że będą one wyższe o 72,7 mld zł od przewidzianych w ustawie budżetowej na 2020 r.
Wcześniej zakładano, że budżet będzie zrównoważony.
Ponadto rząd przewiduje, że w całym 2020 r. PKB obniży się o 4,6 proc, wobec wzrostu o 4,1 proc. rok wcześniej i wzrostu 3,7 proc. zakładanego w ustawie budżetowej na 2020 r.
Źródło: TVN24, PAP