Czarno na białym

Czarno na białym

W oparach absurdu

Historie ludzi, dla których marihuana jest jedynym skutecznym lekarstwem i największym problemem jednocześnie. Wszystko dlatego, że jej stosowanie nadal budzi w Polsce ogromne emocje. A pacjenci, którym jest podawana, są formalnie uczestnikami medycznego eksperymentu. Obwarowanego licznymi i rygorystycznymi przepisami. Złamać je miał dr Marek Bachański z Centrum Zdrowia Dziecka, został więc od leczenia odsunięty i zdrowie dziecka, a raczej dzieci, przestało być w centrum uwagi. Z jego pacjentami spotkała się reporterka "Czarno na białym".

Przetarte szlaki

Uchodźcy, którzy docierają do Austrii, trafiają między innymi do obozu pod Wiedniem. Tego samego, do którego 30 lat temu trafiali Polacy, uciekający z komunistycznego PRL-u. A na Zachód w latach 80-tych wyjechało - uwaga - ponad 200 tysięcy rodaków. Jak wtedy Europa przyjmowała emigrantów i jak ówcześni emigranci postrzegają dzisiejszy problem uchodźców - o tym Tomasz Marzec rozmawiał z Polakami, którzy tego doświadczyli.

Polska solidarność

Tak zwyczajnie po ludzku, głos tych, którzy doświadczyli losu emigracji brzmi bardziej wiarygodnie niż głos polityków, szczególnie, że zaangażowanych teraz w wyborczą kampanię. Ale to politycy będą decydowali - ilu przyjąć uchodźców, gdzie i na jakich warunkach. A wbrew pozorom - od tej decyzji może zależeć nie tylko los uciekinierów. Bo - jak solidarność Europy, to solidarność - nie tylko wtedy, gdy Polsce na tym zależy. Szantaż czy uczciwe stawianie sprawy? Arkadiusz Gdula.

Oblicza Europy

Czarno na białym - jedni okazują niechęć albo wręcz wrogość - inni współczują i na swój sposób pomagają - dziś w programie wstrząsające zdjęcia i dwa oblicza Europy, którą zalewa wzbierająca wciąż fala uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki. A swoistym symbolem tych dwóch twarzy Europy może być granica Węgier i Austrii. Granica, która - z punktu widzenia uciekinierów - wszystko zmienia. Węgry to dla nich najpierw kolczasty drut graniczny, potem utrudnienia w przeprawie, brak zorganizowanej pomocy, brak nawet informacji. W Austrii - już przy samej granicy nastawienie mieszkańców i władz do uchodźców jest zupełnie inne - o czym w reportażu Katarzyny Górniak, która właśnie wróciła z Węgier i Austrii.

Na skraju ubóstwa

Pojechaliśmy do kilku miejscowości w województwie warmińsko-mazurskim, czyli tam gdzie - według danych GUS - żyje najwięcej w Polsce osób poniżej granicy ubóstwa. To w sumie 15 proc. mieszkańców. Oni najlepiej wiedzą, czy takie życie to życie skazane na głód. Co na to rodziny, nauczyciele i pracownicy ośrodków pomocy społecznej?

Głód polityczny

Gdy jedni cerują, inni licytują. Im bliżej wyborów, tym wyżej licytują. 100, 500, a może 900 tysięcy głodujących i niedożywionych dzieci? Politycy od lewa do prawa rzucają co raz bardziej porażające liczby, powołując się przy tym - z pełną powagą i absolutną pewnością - na dane GUS i NIK. Tylko, że ani GUS, ani NIK, ani nikt inny nie policzył dotąd w Polsce dzieci, które głodują lub są niedożywione. To jest co najmniej dziwne, ale takich konkretnych liczb po prostu nie ma. Jest za to wyjątkowo cyniczna polityczna gra, w której wcale nie o potrzebujące dzieci chodzi.

Siostra od biedy

To, że nie wiadomo, ilu jest dokładnie głodujących nie znaczy, że problemu głodu i biedy nie ma. Najlepiej wie o tym siostra Małgorzata Chmielewska, która na co dzień takim potrzebującym dzieciom i dorosłym pomaga. To ją zapytaliśmy, czy jest bieda w Polsce, czy są głodujące dzieci i czy jest dla nich skuteczna pomoc?

Gorączka złota

Złoty pociąg wciąż jest tajemnicą co działa jeszcze bardziej na wyobraźnię poszukiwaczy, którzy tłumami z całego świata ciągną do Wałbrzycha. I nawet jeśli ostatecznie niemiecki pociąg z rzekomym bogactwem się nie znajdzie - to dla Wałbrzycha i tak stał się już prawdziwym skarbem - wartym co najmniej kilkadziesiąt milionów złotych.

Przeklęty skarb

Środa Śląska, która 30 lat temu przeżywała swoją gorączkę złota. Przypadkowo odkryte w ziemi niezwykle cenne klejnoty królewskie - postawiły na nogi całe miasto. Kto mógł i czym mógł kopał, a co wykopał - z reguły zabierał. Ówczesna władza nie była w stanie na tym zapanować - zaczęły się więc przesłuchania i aresztowania. Do dziś mało kto chce w Środzie o tym mówić - bo do dziś sprawa budzi w mieście dziwny niepokój.

Generalny poszukiwacz

Na razie to bardziej pociąg do złota niż złoty pociąg, ale jedno jest pewne - dla Wałbrzycha to reklama na cały świat - warta już co najmniej kilkadziesiąt milionów złotych, choć miasto nie wydało ani złotówki. Jak jedna sensacyjna, choć niesprawdzona informacja wywołała całą lawinę zaskakujących zdarzeń? A właściwie to wywołał ją jeden człowiek, który z racji zajmowanego stanowiska - nadał całej sprawie powagi, gdy publicznie potwierdził istnienie pod ziemią pociągu na 99%. Generalny Konserwator Zabytków rozpalił emocje, ale nie przedstawił żadnych dowodów - za co ściągnął na siebie ostrą krytykę, z żądaniem dymisji i zawiadomieniem do prokuratury włącznie. Sam Piotr Żuchowski od tamtej pory milczy - na jakiej podstawie powiedział to, co powiedział? Nawet jego przełożona, minister kultury nie potrafi wyjaśnić.

Szefowa

Szefowa kancelarii prezydenta - Małgorzata Sadurska, która podobnie jak sam Andrzej Duda - jest przykładem jednej z najbardziej błyskawicznych karier politycznych w PiS. W partii wyspecjalizowała się jako konserwatywna bojowniczka w sprawach światopoglądowych i z takich zaangażowanych wystąpień publicznych jest najbardziej znana. Co więc ma na myśli Sadurska, gdy teraz mówi o "otwartej" prezydenturze Andrzeja Dudy? - o tym Piotr Świerczek.

Szczerskich dwóch

Kolejny minister w kancelarii prezydenta Dudy sam szczerze przyznaje, że ma dwie twarze. Polityka i naukowca - choć właściwie w tej pierwszej roli - też ma dwa różne oblicza. Jedno - dotąd bardziej widoczne - to cięty język, barwne porównania, mocne i kontrowersyjne tezy - jak np. ta o Polsce jako republice wyznaniowej. Od miesiąca, jako prezydencki minister do spraw zagranicznych - jest bardziej w cieniu i bardziej stara się ważyć słowa. Jaki jest prawdziwy Krzysztof Szczerski - o tym z nim samym rozmawiał Cyprian Jopek.

Biuro wyborcze

Największy nieobecny - człowiek, który swoją twarzą firmował spektakularny pomysł z kampanii wyborczej prezydenta, czyli słynną Dudapomoc. Janusz Wojciechowski - wydawał się murowanym kandydatem na prezydenckiego ministra. Nie ma go w kancelarii, tak jak nie ma Dudapomocy. Skończyła się razem z końcem zwycięskiej kampanii - choć Wojciechowski zapewniał, że Dudapomoc nie jest żadnym wyborczym chwytem. Ci, którzy w to uwierzyli - teraz nie kryją rozczarowania, ale swoje żale mogą na razie co najwyżej opisać w liście do Andrzeja Dudy i - tak jak za poprzednich prezydentów - złożyć je w biurze kancelarii do rozpatrzenia.

Zabytek czy Disneyland

Zamek w Tykocinie ma pięć wieków i niezwykle bogatą historię. To na nim ustanowiono między innymi Order Orła Białego. W połowie osiemnastego wieku zamek został jednak rozebrany a teraz odbudowany. I w tym problem. Bo zdaniem konserwatora zabytków to nie żaden historyczny obiekt i nie ma tu mowy o odbudowie, to współczesna budowa. Taka sama jak osiedla czy domy, które buduje właściciel - białostocki deweloper. Czy udało mu się w Tykocinie wskrzesić ducha przeszłości - sprawdzała Magdalena Gwóźdź.

Duch biznesu

Duchy przeszłości, dzięki którym niektórzy próbują zapewnić sobie świetlaną przyszłość i marzenia właścicieli - kontra wymagania urzędników. A te zderzają się bardzo często w zabytkowych pałacach i dworkach, o których dziś opowiemy. W niektórych przypadkach jest to opowieść krótka - o niszczejących obiektach, w których coraz trudniej dostrzec historyczny urok. Są jednak i takie, w których połączenie bezcennej historii zabytkowych miejsc, z milionami należącymi do prywatnych inwestorów daje imponujące efekty. Między innymi o takich miejscach opowie Dariusz Kubik.

Walka o pałac

Trudno nie odnieść wrażenia, że poza duchem przeszłości nad niektórymi zabytkowymi budynkami unosi się typowe dla teraźniejszości fatum. A składa się na nie plątanina prawa własności spadkobierców, interesów dotychczasowych użytkowników i wymagań urzędników takich jak na przykład konserwatorzy zabytków. I przez to w wielu miejscach o zabytkowe pałace lub dworki toczą się prawdziwe proceduralne - i nie tylko - wojny. Rafał Stangreciak opowie historię jednej z nich.

Wpuszczeni w okręgi

JOW-y - większość nawet je popiera, ale mało kto wie, co to tak naprawdę znaczy. Cyprian Jopek wyjaśni czym są Jednomandatowe Okręgi Wyborcze na konkretnym przykładzie Sejmu wybranego w ostatnich wyborach w 2011 roku. Jak wygląda dziś, a jak wyglądałby, gdyby obowiązywały JOW-y, ze wszystkimi tego konsekwencjami?

Polityczna skarbonka

Wątpliwe raczej, by zachętą do głosowania mogło być drugie pytanie w referendum. To dotyczące finansowania partii z budżetu państwa, bo to od dobrych kilkunastu lat dyżurny temat kolejnych kampanii wyborczych, z którego nic nie wynika. Szumne zapowiedzi, potem puste obietnice - choć nawet nie o wiarygodność tych obietnic w tym przypadku chodzi, a o ich sens. Symbolem tego może być fakt, że samo referendum jest o wiele droższe niż roczne subwencje dla wszystkich partii politycznych w Polsce.

Konwojent za grosze

Policja szuka też konwojenta z Warszawy, który przed miesiącem zniknął z ponad milionem złotych utargu zebranego od kupców. Ale właściwie takie "skoki" nie powinny być specjalnym zaskoczeniem, bo dziś ochroniarzem, w tym konwojentem, może zostać praktycznie każdy. Od 1,5 roku, czyli od uwolnienia tego zawodu przez ustawę ministra Gowina - nie potrzeba żadnych licencji, egzaminów czy nawet szkoleń. Zarobki - biorąc pod uwagę odpowiedzialność - nie są imponujące - za to pokusa kradzieży może być wielka.

Sprawcy nieznani

Kradzież 8 milionów w Swarzędzu to jedna z najbardziej spektakularnych kradzieży w historii Polski. I być może jedna z tych, które nigdy nie zostaną wyjaśnione - jak słynny napad na Bank Narodowy, zwany bankiem pod orłami w Warszawie, ponad pół wieku temu. Wtedy konwojenci zginęli, zastrzeleni przez złodziei, którzy uciekli z workiem pieniędzy - jak na owe czasy - istną fortuną. Nie pomogły ani portrety pamięciowe ani przesłuchania tysięcy warszawiaków. Sprawców nigdy nie znaleziono, a kradzież obrosła legendami.