Czarno na białym

Czarno na białym

Jak w XXI wieku wygląda polskie pospolite ruszenie?

Unikanie zasadniczej służby wojskowej do niedawna było misternie dopracowaną sztuką. Dziś tysiące młodych ludzi sztukę obrony kraju chce poznawać w wojsku, które sami sobie organizują. Tak zwanych organizacji pro-obronnych jest w Polsce kilkadziesiąt. Działa w nich nawet trzydzieści tysięcy osób. Ten zapał wykorzystać chce wreszcie Ministerstwo Obrony. Jak?

Szeremietiew stworzy Biuro Inicjatyw Obronnych

Romuald Szeremietiew strategię bezpieczeństwa narodowego traktuje poważnie. Dla niektórych zbyt poważnie. Nie wszyscy muszą zgadzać się z jego poglądami, jednak trudno mu odmówić zaangażowania w sprawy, którymi zajmował się najpierw jako polityk, potem naukowiec. Dziś Szeremietiew ma być zaangażowany w tworzenie Biura Inicjatyw Obronnych. Ze strony ministerstwa ta inicjatywa wydaje się bardzo zaskakująca.

Liga Obrony Kraju ciągle żywa

W tej organizacji o frustracji nie ma mowy. We władzach i wśród działaczy entuzjazm nie gaśnie od lat. Dokładnie od siedemdziesięciu lat. Liga Obrony Kraju przez lata przygotowywała Polaków do walki z imperialistycznym Zachodem. Dziś z obrona kraju ma niewiele wspólnego. Mimo to ta PRLowska organizacja została włączona do Strategii Bezpieczeństwa Narodowego.

Polski sukces na szczycie klimatycznym okaże się porażką? "Kilkanaście lat beztroski będzie trzeba szybko nadrobić"

Strategia globalnego frontu walki o przyszłość świata opracowywana na szczytach klimatycznych wydaje się prosta: ocalimy Ziemię przed ekologiczną katastrofą, jeżeli ograniczymy emisję CO2. Problem w tym, że na tym stwierdzeniu proste recepty się kończą, a zaczyna niezwykle skomplikowane wdrażanie ich w życie. Każda tona wyemitowanego do atmosfery dwutlenku węgla ma w tej politycznej strategii swoją wysoką cenę. Jeżeli pomnożymy ją przez miliony ton emitowanych rocznie na przykład przez Polskę, to zrozumiemy, o co toczy się gra.

Wiatr zmian

"Czarno na białym" udowadnia, że odważnych w Polsce nie brakuje, a ekologiczne rozwiązania nie wszędzie traktowane są jako kosztowna fanaberia. Są takie regiony, gdzie różne rozwiązania poprzedzone skrótem "bio" lub "eko" stają się powszechne. A z niedowierzaniem patrzy się nie na ekologów, ale tych, którzy z "biokotłowni", "biogazowni" albo z turbiny wiatrowej nie korzystają. Jak to działa?

Nowoczesność w portfelu

Sposoby polityków na uchronienie Ziemi przed ekologiczną katastrofą są niezwykle skomplikowane i drogie. Ale o świat może dbać też na nieco innym poziomie. Prościej i taniej. Reporterka "Czarno na białym" została zaproszona do energooszczędnego domu. I ta wizyta podniosła temperaturę powietrza. Bo w takim domu wykorzystuje się wszystko, co może emitować ciepło. Ekipę telewizyjną też.

Partner Kamiński

Jeszcze niedawno wydawało się, że Michał Kamiński poza polityką pozostanie na dobre. Jednak ci, którzy dobrze go znają, jego powrotem zaskoczeni nie są. Zaskoczeni być mogą jedynie tym, po której stronie barykady się znalazł i jak uparcie próbuje nas przekonać, że po tej drugiej wcześniej był trochę przez przypadek.

Słowo posła

Ten powrót na listy PiS nikogo zapewne nie zdziwi. Gdyby jednak do partyjnych łask powrócił drugi z polityków, których wzięli pod lupę reporterzy "Czarno na białym", byłaby to sensacja. Przecież sam Donald Tusk mówił, że póki jest szefem Platformy, to dla Sławomira Nowaka w polityce miejsca nie ma. Jednak Tusk szefem Platformy niebawem być przestanie, a z miejsca w polityce najwyraźniej zrezygnować nie chce Nowak. Mimo jasnej deklaracji.

Jacek Kurski - zawsze potrzebny

Trzech polityków według "Czarno na białym". Jeden sam siebie oszukiwał, drugi ma duży problem z dotrzymywaniem słowa, a trzeci najwyraźniej uważa, że do słów w polityce przywiązywać się nie warto. Zwłaszcza jeżeli to słowa o rozstaniu z polityką. Jacek Kurski napisał je w czerwcu, a w lipcu pojawił się na kongresie zjednoczeniowym prawicy. I to jak dziś mówi, że do polityki nie wrócił, może budzić śmiech podobny do tego jaki wywołały jego słowa o pokorze, wypowiedziane w czasie wspomnianego kongresu.

Sztuka czytania

Co takiego zapisano w europejskiej konwencji (która w tytule ma zwalczanie i zapobieganie przemocy domowej), że w Polsce o ten dokument toczy się zacięta walka. Przeczytaliśmy go dokładnie i tak, jak oczywistym jest że sama konwencja automatycznie problemu nie rozwiąże, tak absurdem wydaje się sprowadzanie jej wyłącznie do złowrogo brzmiącego acz nośnego hasła - gender.

Wolność za kratami

Przez lata maltretowane i gwałcone przez swoich mężów - milczały, bo bały się. Aż w końcu - nagle coś pękło. Bite - same zabiły. Trafiły do więzienia, ale jakkolwiek paradoksalnie to brzmi, mówią, że tam poczuły się wreszcie wolne.

Gender po polsku

Co ma gender do przemocy w rodzinie? Co tak naprawdę jest zapisane w europejskiej konwencji, o którą w Polsce toczy walka? I dlaczego walka o ten dokument jest większa niż o dobro blisko miliona polskich kobiet i dzieci, które są maltretowane we własnych domach? Przykłady z życia wzięte są niewiarygodne. Kobieta bita i poniżana - najpierw przez męża, potem przez czterech synów. Wiedzą o tym wszyscy dokoła, ale nikt nie reaguje, a ksiądz przekonuje nawet, by kobieta nie wzywała policji, bo... to wstyd dla rodziny. Sprawa trafiła jednak do sądu, zapadły wyroki, ale i tak dalej wszyscy mieszkają razem.

Kim jest Aleksander G.?

Podejrzany nie przyznaje się do winy. Teraz czeka na decyzje o tymczasowym areszcie. Jeśli w czwartek rano sąd przychyli się do wniosku prokuratury, dla Aleksandra G. będzie to powrót za kraty. Spędził tam blisko 8 lat za wielomilionowe wyłudzenia VAT-u. Człowiek, który był symbolem narodzin polskiego kapitalizmu, szybko stał się uosobieniem jego ciemnej strony. Król cinkciarzy - mówiono o nim, gdy otwierał pierwszą w Polsce sieć kantorów i został najbogatszym Polakiem. Witek - to pseudonim nadany mu w SB. Postać tajemnicza, powiązana nie tylko ze służbami, ale też światem przestępczym. Długo skrywał się za immunitetem senatora. Bogactwo, jak sam twierdzi, stracił, ale nie pewność siebie. Kim jest Aleksander G.?

Służby specjalne zamieszane w śmierć Ziętary?

Jaką rolę odegrały w sprawie śmierci Jarosława Ziętary służby specjalne? To pytanie wciąż zadają sobie bliscy dziennikarza i jego dawni koledzy z pracy. Według rodziny, przed zniknięciem Ziętara dostał propozycję pracy w Urzędzie Ochrony Państwa, ale odmówił. Nie są tego jednak tak do końca pewni dziennikarze, którzy prowadzili swoje śledztwo i którzy zwracają uwagę na aktywność służb już po zniknięciu Ziętary.

Co wiedział Ziętara?

Wydawało się, że ta sprawa już nigdy nie zostanie wyjaśniona. A po 22 latach jest przełom. Prokuratura twierdzi, że ma mocne dowody i jeszcze w tym roku zakończy śledztwo w sprawie tajemniczego zniknięcia Jarosława Ziętary. Zarzut podżegania do zabójstwa dziennikarza usłyszał Aleksander G. - były senator i jeden z najbardziej znanych biznesmenów epoki transformacji, czyli początku lat 90. Czasu, gdy szybko rosły wielkie fortuny, gdy kontrola państwa była słaba lub żadna, gdy pole do nadużyć i przekrętów było ogromne. To właśnie podejrzane biznesy, na tropie których był młody reporter śledczy, miały doprowadzić do jego śmierci. Tak podejrzewano niemal od początku, ale dopiero teraz prokurator potwierdza, że dziennikarz miał informacje niewygodne dla interesów najbogatszego wtedy Polaka. Co takiego wiedział Ziętara, że zapłacił za to życiem?

Generalskie spocznij

Bulwersująca sprawa z honorowym pogrzebem stalinowskiego prokuratora w Koszalinie wywołała stanowcze działanie ministra obrony, który nie tylko zwolnił wojskowych odpowiedzialnych za udzielenie tej asysty, ale też wprowadził nowe przepisy, dotyczące pochówku generałów PRL na warszawskich Powązkach, czyli najważniejszym wojskowym cmentarzu w Polsce. Wreszcie, można by powiedzieć. Gdyby nie to, że nowe przepisy są pełne niejasności, co czarno na białym widać po wypowiedziach rzeczników MON i Garnizonu Warszawa.

Groby wyklęte

Tzw. łączka cmentarza wojskowego w Warszawie i walka o godność ofiar stalinizmu. To przedsięwzięcie, jakiego jeszcze nie było. Po tym, jak znaleziono tam szczątki zamordowanych żołnierzy powojennego podziemia niepodległościowego, pojawił się trudny i delikatny zarazem dylemat. Bo aby ekshumować, zbadać i godnie upamiętnić wszystkie ofiary trzeba wcześniej ekshumować i przenieść groby, które na tym samym miejscu postawiono w latach 80. Jest już projekt ustawy, która to umożliwi, jest też miejsce, gdzie te późniejsze nagrobki można przenieść, ale jest też ogromny sprzeciw rodzin zmarłych. Niektóre od nas dowiedziały się o tej sytuacji. Trudno się dziwić, ale trudno też sobie wyobrazić, że mogłoby dojść wojny o groby.

Zbrodniarz bohaterem

PRL-owscy dygnitarze w wolnej Polsce doczekali się honorów. Takich, jak uroczysta asysta wojskowa na niedawnym pogrzebie stalinowskiego prokuratora Wacława Krzyżanowskiego, który już jako 20-latek doprowadzał do wyroków śmierci na przeciwnikach ówczesnej władzy. Sądowy zabójca m.in. 17-letniej Inki - sanitariuszki antykomunistycznego oddziału - w wolnej Polsce nawet nie miał procesu. W jedynym wywiadzie, jakiego udzielił w swoim życiu wszystkiemu zaprzeczył, ale w końcu znalezione po latach dokumenty rozwiały wszelkie wątpliwości.

Nowe rozdanie

Jedno jest pewne: w tym mieście na pewno władza się zmieni, bo dotychczasowy bardzo popularny prezydent po 16 latach mówi dość, co dla mieszkańców jest zaskoczeniem. Tak dużym, że - jak pokazały badania - ponad połowa jeszcze niedawno nie wiedziała, że Piotr Uszok już nie kandyduje. Nie byli na to przygotowani także rywale. Ale, gdy teraz ten dotąd niepokonany ustąpił, otworzyło się pole do prawdziwej walki o głosy blisko ćwierć miliona katowiczan. I to właśnie tam, inaczej niż w prawie całym kraju, prezydencki wynik samorządowy jest dużą zagadką.

Pisowski bastion

Platforma Obywatelska walczy o utrzymanie władzy w Warszawie, a PiS w Radomiu. Drugie co do wielkości miasto w Mazowieckiem to największe miasto, jakie jest teraz w rękach Prawa i Sprawiedliwości. Krótko mówiąc - pisowski bastion i raczej tak pozostanie, mimo że PO na fali dobrych notowań rządu Ewy Kopacz próbuje z tej popularności korzystać, podkreślając, że to właśnie z Radomia pochodzi pani premier. Ale w Radomiu to raczej wątły to argument.