Amerykańską giełdę dotknęła mocna wyprzedaż, którą napędzała fala obaw o eskalację wojny handlowej na linii USA-Chiny. Indeks Dow Jones Industrial stracił najwięcej w tym roku. Podobnie było w przypadku indeksów S&P500 oraz Nasdaq.
Dow Jones Industrial stracił w poniedziałek 2,9 procent, S&P500 zniżkował o 2,98 procent, a Nasdaq spadł o 3,47 procent. Dla wszystkich trzech indeksów były to największe w ujęciu procentowym spadki w tym roku. Była to jednocześnie szósta spadkowa sesja na amerykańskiej giełdzie z rzędu. Spadkom przewodziły spółki, które w ocenie inwestorów mogą najwięcej stracić na eskalacji konfliktu handlowego na linii USA-Chiny. Notowania Apple spadły o 5,2 procent, Nike o 2,7 procent, a kursy FedEx, Caterpilar i Boeinga obniżyły się odpowiednio o 4, 2,3 i 2,5 procent.
Dow Jones Industrial:
S&P500:
Nasdaq Composite:
Na giełdach w Europie również panowały negatywne nastroje. Londyński indeks FTSE 100 spadł 2,47 procent, francuski CAC40 poszedł w dół o 2,19 procent, a niemiecki DAX zniżkował o 1,8 procent. Warszawski WIG20 także zakończył poniedziałkowe notowania 2,36 procent pod kreską.
Wojna handlowa
Kurs dolara wobec chińskiego juana we wtorek nadal utrzymuje się na poziomach niewidzianych od ponad dziesięciu lat. Około godziny 10 czasu polskiego za amerykańską walutę trzeba było zapłacić nieco 7 ponad juanów.
W poniedziałek kurs juana spadł do najniższego poziomu względem dolara amerykańskiego od ponad 10 lat.
Jak napisał na Twitterze prezydent USA Donald Trump: "Chiny obniżyły cenę swojej waluty do niemal historycznie niskiego poziomu". "To nazywa się manipulacja walutą. Słyszycie w Rezerwie Federalnej? To poważne naruszenie, które z czasem mocno osłabi Chiny!" - podkreślił.
Słowa o manipulowaniu powtórzył następnie amerykański minister skarbu Steven Mnuchin. Jego zdaniem Chiny pozwoliły osłabić się swojej walucie. Gwałtowny spadek wartości chińskiego pieniądza nastąpił kilka dni po tym, jak prezydent USA Donald Trump ogłosił nałożenie od 1 września 10-procentowych ceł na chiński eksport do USA o wartości 300 miliardów dolarów. Mnuchin podkreślił, że poniedziałkowe oświadczenie Chińskiego Banku Ludowego, w którym czytamy, że będzie on "nadal podejmować niezbędne i ukierunkowane działania przeciwko pozytywnym zachowaniom zwrotnym, które mogą wystąpić na rynku walutowym", świadczy o tym, iż władze chińskie mają dużą kontrolę nad kursem juana. - Jest to otwarte potwierdzenie przez Bank Chiński, że ma on duże doświadczenie w manipulowaniu walutą i jest na to przygotowany na bieżąco - oświadczył minister skarbu USA. Mnuchin dodał, że działania Chin naruszają ich zobowiązanie do powstrzymania się od konkurencyjnej dewaluacji w ramach grupy 20 krajów uprzemysłowionych. Wyraził przy tym nadzieję, że Chiny dotrzymają tych zobowiązań i nie będą dalej manipulować walutą w celach konkurencyjnych.
Możliwe kary
Amerykański minister wyjaśnił, że po stwierdzeniu, iż jakiś kraj manipuluje walutą, ministerstwo musi zażądać specjalnych rozmów mających na celu skorygowanie niedowartościowanej waluty, w przeciwnym razie może nałożyć kary włącznie z wykluczeniem z kontraktów rządowych ze Stanami Zjednoczonymi. Poprzednio Chiny zostały uznane przez USA za kraj manipulujący swoją walutą w 1994 roku. Wcześniej, w 1988 roku, o to samo posądzone zostały Korea Południowa i Tajwan.
Wcześniej ministerstwo handlu Chin poinformowało, chińskie firmy przestały kupować produkty rolne z USA. Pekin nie wykluczył także nałożenia ceł importowych na amerykańskie produkty rolne, które zostały kupione po 3 sierpnia. Jest to kolejna decyzja, która eskaluje wojnę handlową na linii Pekin-Waszyngton.
Autor: mb / Źródło: PAP