Jeżeli w 2019 roku nie będzie podwyżek cen prądu albo jeżeli będą na poziomie kilku procent, to znaczy, że firmy energetyczne i regulator ugięli się pod naciskiem polityków - stwierdził w programie "Bilans" w TVN24 BiS ekonomista Marek Zuber. Jak dodał, pozostawienie obecnych taryf bez zmian oznacza jeszcze wyższe podwyżki za rok. - Wszystkie kluczowe koszty składające się na produkcję energii rosną i spółki energetyczne powinny wystąpić o wzrost taryf, ale nie jest to jeszcze przesądzone, bo mamy wybory - zauważył Bartłomiej Derski z portalu Wysokienapiecie.pl.
W ciągu roku węgiel podrożał o kilkanaście procent. Dodatkowo na giełdzie w Londynie od kilku miesięcy rosną ceny praw do emisji dwutlenku węgla. Jeszcze na początku roku kosztowały kilka euro, a we wrześniu ceny emisji CO2 wzrosły do 25 euro i tym samym są najwyższe od dekady. W opinii wielu ekspertów ceny emisji CO2 w dalszym ciągu mogą rosnąć.
- To oznacza, że dostarczenie prądu będzie dużo droższe niż jest w tym roku - zauważył Bartłomiej Derski z portalu Wysokienapiecie.pl.
Wyższe rachunki za prąd?
Dopytywany, czy to przełoży się na wyższe rachunki za prąd gospodarstw domowych wskazał, że "wszystkie kluczowe koszty składające się na produkcję energii rosną i spółki energetyczne powinny wystąpić o wzrost taryf, ale nie jest to jeszcze przesądzone, bo mamy wybory".
- Spółki należą do Skarbu Państwa, więc być może względy polityczne będą decydowały o tym, że tych wzrostów nie będzie - wyjaśniał Derski.
O tym, że "w tym roku będzie to czysto polityczna decyzja" jest przekonany ekonomista Marek Zuber.
- Jeżeli nie będzie podwyżek albo jeżeli będą na poziomie kilku procent, to znaczy, że wszyscy uczestnicy rynku, producenci i regulator (URE - red.), ugięli się pod naciskiem polityków - ocenił.
Zdaniem Zubera istnieją przesłanki do tego, by od stycznia podnieść ceny prądu "przynajmniej o 25-30 procent".
Inwestycje
Ekonomista zwracał uwagę, że oprócz drożejącego węgla i cen praw do emisji CO2 nie bez znaczenia pozostają także inwestycje firm energetycznych.
- Takie jak odnowienie mocy produkcyjnych w Polsce, być może budowa elektrowni atomowej, kwestia sieci przesyłowych. Dzisiaj spółkom energetycznym narzuca się masę rzeczy i jak to wszystko weźmiemy pod uwagę, to mamy drugą grupę czynników, które powodują, że długoterminowo ten prąd musi być droższy, a jeżeli teraz nie będzie podwyżki, to tym wyższa podwyżka będzie w roku kolejnym - podkreślił gość programu "Bilans" w TVN24 BiS.
- Nie ma od tego ucieczki - stwierdził Zuber.
Zdaniem Bartłomieja Derskiego "potrzeby inwestycyjne są ogromne" i spółki będą potrzebowały pieniędzy. - Przed częścią spółek zapewne będzie budowa elektrowni gazowych, przed częścią morskich farm wiatrowych, na horyzoncie mamy marzenie polskiego rządu o realizacji elektrowni atomowej - wyliczał.
Minister chce interwencji
W czwartek informowaliśmy, że minister energii Krzysztof Tchórzewski zwrócił się z pisemną prośbą do komisarzy unijnych, by przyjrzeli się ostatnim dużym wzrostom cen CO2. Resort energii zapewnił jednocześnie w komunikacie, że gospodarstwom domowym nie grożą zmiany cen energii elektrycznej.
Jednak w środę szef Urzędu Regulacji Energetyki Maciej Bando zasygnalizował, że w obecnej sytuacji może być zmuszony nie tylko zadbać o interesy klientów, ale też przedsiębiorstw energetycznych.
Pytany przez dziennikarzy w kuluarach Kongresu Energetycznego DISE we Wrocławiu, jaka będzie decyzja urzędu w sprawie wysokości taryfy G dla gospodarstw domowych w sytuacji rosnących cen energii, prezes URE odpowiedział: - Chodzi nie tylko o dbałość o grupę G. Dzisiaj też trzeba zadbać o przedsiębiorstwa, które mogą być zmuszane, by nie przynosić wniosków o podwyżki taryf, co jest absurdalne, ale są takie sygnały. Regulator równoważy interesy. Może zajść taka sytuacja, że trzeba będzie szalę przechylić w stronę przedsiębiorstwa.
Autor: mb//dap / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock