Utworzenie Pracowniczych Planów Kapitałowych zwiększy koszty pracodawców i może spowolnić wzrost wynagrodzeń pracowników - uważają eksperci, którzy gościli na antenie TVN24 BiS. Ich zdaniem największy dylemat z podjęciem decyzji o dodatkowym oszczędzaniu na emeryturę będą mieli najmniej zarabiający.
Gośćmi programów "Bilans" i "Biznes dla Ludzi" byli Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan, Łukasz Kozłowski z Pracodawców RP, Wiesława Taranowska z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych oraz Dorota Dula z BCC. Komentowali oni rządowy projekt ustawy o Pracowniczych Planach Kapitałowych (PPK). Zakłada on utworzenie powszechnego i dobrowolnego systemu oszczędzania na emeryturę.
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan powiedziała, że w gospodarce "w ogóle bardzo potrzebujemy oszczędności i ta forma potencjalnie może te oszczędności zwiększyć" - Nie będzie to problemem dla większych firm. Ale jak będą dołączać do tego programu coraz mniejsze firmy to myślę, że zaczniemy mówić o problemie. Szczególnie w mikroprzedsiębiorstwach - podkreśliła główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan.
Trudna decyzja dla zarabiających najmniej
Zwróciła ona uwagę, że bardzo duża grupa pracowników otrzymuje minimalne wynagrodzenie. - Pracownik będzie musiał włożyć do systemu dodatkowo 42 złote. Pracodawca powinien zacząć od pokazania pracownikowi, jakie konsekwencje dla jego wynagrodzenia netto będzie miało powiedzenie "tak" temu systemowi. I wtedy pracownik będzie podejmował tą decyzję świadomie. Będzie wiedział, że zarabiając minimalne wynagrodzenie będzie zarabiał 42 złote mniej - mówiła.
W podobnym tonie wypowiadała się Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ. - Patrząc na to jak zarabiamy i jak niskie są płace w Polsce to pracownikom z minimalnym wynagrodzeniem bardzo trudno będzie zdecydować się na oszczędzanie w PPK, ponieważ to jest 40 złotych mniej od ich minimalnego wynagrodzenia netto. Dla nich to będzie bardzo duży uszczerbek, szczególnie w rodzinach, gdzie dwie osoby mają minimalne wynagrodzenie - argumentowała.
Według niej z programu nie wypiszą się ci, co dobrze zarabiają ponieważ będzie to dla nich dodatkowa forma oszczędzania.
- OPZZ uważa, że trzeba coś zrobić z systemem emerytalnym tak, żeby był on wydolny i zabezpieczał na emeryturze byt pracownikowi. Natomiast tej propozycji trzeba się dokładnie przyjrzeć. Podoba mi się ta dobrowolność, że będzie można wychodzić z programu - powiedziała Taranowska.
Luksus nie dla wszystkich
- Wprowadzenie tego programu zbiega się z korzystną sytuacją na rynku pracy i ogólnie ze wzrostem funduszy wynagrodzeń. Część przyrostu funduszu wynagrodzeń w firmach będzie teraz przeznaczone na składkę dla pracowników. Oczekiwania pracowników są kształtowane przez wynagrodzenie netto, które będą otrzymywać. Może to również stanowić zagrożenie dla tego programu. Pracownicy automatycznie zapisani będą decydowali się na wycofanie z niego - uważa z kolei Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Pracodawców RP.
Przypomniał on, że w 2019 roku może zniknąć limit składek na ZUS (ustawą zajmuje się teraz Trybunał Konstytucyjny - red.), co podniesie koszty pracodawców. - Kumulowanie tych kosztów może stanowić poważne zagrożenie. Poza tym program ma wejść w życie od 1 stycznia 2019 roku. To jest bardzo krótki okres. Kiedy Brytyjczycy wprowadzali taki system to dali sobie 4-letnią przerwę od uchwalenia do wejścia w życie. I ten początkowy poziom składek był naprawdę niski. Wynosił około 1 proc. i rósł stopniowo, co nie wywołało efektu szoku - dodał.
Kozłowski stwierdził, że decyzja o dodatkowym oszczędzaniu na emeryturę będzie pewnego rodzaju luksusem, na którym wielu pracowników nie będzie mogło sobie pozwolić. - Stawia to pod znakiem zapytania prawdopodobieństwo realizacji scenariusza zakładanego przez rząd, czyli że około 70 proc. objętych tym programem nie wypisze się z niego. To jest bardzo duży poziom partycypacji i obawiam się, że niekoniecznie uda się go osiągnąć - powiedział główny ekonomista Pracodawców RP.
Zdaniem Doroty Duli z Business Centre Club Pracownicze Plany Kapitałowe to "bardzo istotny koszt dla pracodawcy". - Dzisiaj mówimy o tym, że mamy rynek pracownika. W związku z tym jest presja na podnoszenie wynagrodzeń. Z ankiety przeprowadzonej przez BCC wynika, że połowa pracodawców planuje wzrost wynagrodzeń. Ten wzrost będzie w okolicach 6-7 proc. - zaznaczyła.
Czym są Pracownicze Plany Kapitałowe?
Do Pracowniczych Planów Kapitałowych będą zapisywani wszyscy pracownicy, ale będą oni mieli możliwość rezygnacji z udziału w programie. Państwo zapłaci składkę powitalną w wys. 250 zł (do końca 2020 r.) i dopłatę roczną - 240 zł. Pracodawca będzie musiał płacić składkę podstawową 1,5 proc. i dobrowolną do 2,5 proc., a pracownik składkę podstawową 2,0 proc. i dobrowolną do 2,0 proc.
Oszczędności zbierane na PPK będzie można "pożyczyć" jednorazowo na sfinansowanie wkładu własnego przy zakupie mieszkania lub budynku mieszkalnego. Te pieniądze będą jednak podlegały zwrotowi na PPK. Środki gromadzone na PPK będą mogły też zostać w części wykorzystane np. w przypadku trwałej niezdolności do pracy lub choroby. Osoba, która skorzysta z takiej możliwości, nie będzie musiała zwracać wykorzystanych w ten sposób pieniędzy, jednak maksymalnie na ten cel będzie można przeznaczyć 25 proc. oszczędzonej w PPK kwoty. Jeżeli osoba, która gromadzi oszczędności w PPK umrze, środki, które do tej pory uzbierała, odziedziczą jej najbliżsi. Program ma być realizowany etapowo. Pracodawcy, zatrudniający minimum 250 osób, będą zobowiązani utworzyć PPK od 1 stycznia 2019 r. Pracodawcy, którzy będą zatrudniali co najmniej 50 osób PPK utworzą od 1 lipca 2019 r. Z kolei pracodawcy, zatrudniający minimum 20 osób, będzie zobowiązany utworzyć PPK od 1 stycznia 2020 r. Ostatnia grupa dotknięta zmianami to pracownicy zatrudniający minimum jednego pracownika - ci założą PPK od 1 lipca 2020 r. Jeżeli osoba będzie zarabiała średnio 4,5 tys. zł, to przy założeniu składki odprowadzanej do PPK w podstawowej wysokości, czyli 3,5 proc., przy oszczędzaniu przez 40 i 25 lat będzie mogła zgromadzić odpowiednio 288 tys. zł oraz 113 tys. zł. Jeżeli założymy, że świadczenie będzie wypłacane co miesiąc przez 10 lat, to - przy 40-letnim okresie oszczędzania - miesięczne świadczenie wyniesie 2 tys. 746 zł, a przy 25-letnim okresie oszczędzania - 1 tys. 77 zł. Jeżeli natomiast założymy maksymalną możliwą składkę odprowadzaną do PPK, czyli 8 proc., przy oszczędzaniu przez 40 i 25 lat pracownik może zgromadzić odpowiednio 617 tys. zł oraz 242 tys. zł. Jeżeli założymy, że świadczenie będzie wypłacane co miesiąc przez 10 lat to przy 40-letnim okresie oszczędzania miesięczne świadczenie wyniesie 5 tys. 886 zł, a przy 25-letnim okresie oszczędzania - 2 tys. 309 zł. Projektodawcy wskazali w Ocenie Skutków Regulacji, że PPK są skierowane do 11,4 mln osób, jednak - zakładają - że przystąpi do nich 8,6 mln.
Autor: tol / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock