Decyzja o składaniu lub nieskładaniu oświadczenia dotyczącego ulgi dla klasy średniej czy PIT-2 może spowodować, że pracownicy będą mieli naprawdę duże kwoty do dopłaty w zeznaniu rocznym - wynika z wypowiedzi doradczyni podatkowej Joanny Szymańskiej. W rozmowie z TVN24 zwróciła uwagę na konsekwencje Polskiego Ładu dla firm. - Mikroprzedsiębiorcy stracą średnio swój miesięczny przychód - powiedziała.
Joanna Szymańska była pytana w TVN24 o wejście w życie przepisów podatkowych wprowadzonych w ramach Polskiego Ładu. - Na pewno stracą ci mali, mikroprzedsiębiorcy, którzy stanowią filar polskiej gospodarki. Codziennie odbieramy telefony od zaniepokojonych przedsiębiorców, którzy mieli bardzo krótkie vacatio legis na dostosowanie się do zmian bądź znalezienie optymalnej formy (opodatkowania - red.), zgodnej z prawem, takiego rozwiązania, które pozwali im zminimalizować stratę - mówiła.
Polski Ład dla pracowników i przedsiębiorców. Kto straci?
Szymańska powiedziała, że na Polskim Ładzie, jeśli chodzi o firmy, "stracą wszyscy". - Niezależnie od tego, czy będą to osoby na ryczałcie, prowadzące działalność w oparciu o skalę podatkową czy podatek liniowy. Szacowaliśmy na bazie naszych klientów, z którymi współpracujemy, że osoby na kontraktach, tacy mali mikroprzedsiębiorcy stracą średnio swój miesięczny przychód. Uważam, że to ogromne obciążenie dla każdego przedsiębiorcy, budżetu domowego. Pytaniem jest więc, nie kto straci, ale ile - podkreśliła.
Ekspertka odniosła się także do sytuacji osób zatrudnionych na etatach.
- Możemy naszemu pracownikowi zarekomendować zastosowanie bądź nie ulgi dla klasy średniej lub złożenie lub nie PIT-2 - tłumaczyła Joanna Szymańska.
- Jednak my jako pracodawcy nie wiemy, czy ten nasz pracownik po godzinach pracy u nas nie jest dodatkowo zatrudniony na przykład w jakiejś firmie, gdzie również złożył te same wnioski o stosowanie tych samych ulg, czy po godzinach pracy nie prowadzi działalności gospodarczej opodatkowanej skalą podatkową. To może spowodować, że w PIT-cie rocznym taki pracownik może mieć naprawdę duże kwoty do dopłaty - mówiła.
PIT-2 - co to jest?
PIT-2 to formularz, na którym podatnik (pracownik) składa wniosek o uwzględnienie kwoty wolnej w trakcie roku podatkowego, dzięki czemu miesięczna płaca na rękę jest wyższa.
Przy czym nie w każdym przypadku PIT-2 można złożyć. Deklaracji nie składa pracownik, który jest emerytem, przedsiębiorcą albo wieloetatowcem. Kwotę wolną można zastosować tylko w jednym źródle przychodów. Jeśli PIT-2 zostanie złożony w więcej niż jednym miejscu, na koniec roku wyjdzie mu niedopłata podatku.
Ulga dla klasy średniej
Ulga dla klasy średniej to miał być sposób na zrekompensowanie dużej grupie pracowników negatywnych skutków zmian w składce zdrowotnej wprowadzonych Polskim Ładem. Na ulgę łapią się pracownicy na etatach oraz przedsiębiorcy rozliczający się na skali podatkowej. Warunek - ich roczne przychody muszą mieścić się w przedziale od 68 412 zł do 133 692 zł. To oznacza pensję na poziomie od 5701 zł do 11 141 zł brutto miesięcznie.
Zgodnie z ustawą powinno być tak: ulga dla klasy średniej jest naliczana automatycznie, chyba że pracownik złoży do pracodawcy wniosek o jej nieuwzględnianie. Po co miałby go składać? Wystarczy, że przekroczy o 1 zł próg i traci prawo do ulgi, co wiąże się z koniecznością zwrotu pieniędzy - nawet 2287 zł (maksymalny zysk z ulgi dla klasy średniej to 190,5 zł miesięcznie). A powody nieoczekiwanego przekroczenia rocznych progów zarobków mogą być różne - z jednej strony utrata pracy (co zmniejsza przychody), a z drugiej na przykład premia lub nagroda (co z kolei przychody zwiększa).
Zarówno w przypadku PIT-2, jak i ulgi dla klasy średniej w związku z nowym rozporządzeniem wydanym przez Ministerstwo Finansów dotyczącym pobierania zaliczki na podatek dochodowy istnieją wątpliwości, czy składanie deklaracji ma znaczenie praktyczne.
W poniedziałek na antenie Polskiego Radia minister finansów Tadeusz Kościński mówił, że teraz "obojętnie, czy podatnik złożył PIT-2 czy nie, to i tak zostanie rozliczony w ratach przez cały rok".
- Ciężar spoczywa teraz na pracodawcach. Pracownik nic nie musi robić. Podpisane przeze mnie rozporządzenie wymusza na pracodawcy to, aby skorygował niezwłocznie zmiany w wynagrodzeniach - tłumaczył w radiowej audycji szef resortu finansów.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock