Wzrosły koszty zarówno zaopatrzenia w energię, jak i gaz. Podrożały także uprawnienia do emisji CO2. Gdyby firmy ciepłownicze chciały zrekompensować sobie te koszty, powinny podnieść ceny nawet o 40 procent - mówił na antenie TVN24 BiS Bartłomiej Derski z portalu wysokienapiecie.pl
Jest wyjątkowo zimno, ale jeśli chodzi o atmosferę wokół tego jakie mogą być ceny związane z ciepłem, to zaczyna być coraz bardziej gorąco. Po walce o ceny prądu, teraz przyszedł czas na podwyżki ciepła.
”Podwyżki są nieuniknione”
- Jeśli branża ciepłownicza, nie otrzyma, tak jak energetyka wsparcia od rządu, ceny ciepła systemowego na pewno wzrosną. Powodem są drastyczne wzrosty kosztów produkcji ciepła niezależne od przedsiębiorstw - mówi Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie. Izba zrzesza 240 podmiotów.
W górę mocno poszły ceny zarówno węgla jak i gazu. Wzrosły także koszty emisji CO2, a nie tylko elektrownie muszą kupować takie uprawnienia - ciepłownie także. Te dwa kluczowe, i niezależne od siebie elementy powodują, że koszt produkcji ciepła jest coraz wyższy.
- Mówi się że podwyżka cen która uzasadnia obecny wzrost kosztów to nawet 40 procent - mówił na antenie TVN24 BiS Bartłomiej Derski z portalu wysokienapiecie.pl. - Nie tylko trzeba pokryć koszty drożejącego węgla i uprawnień do emisji, ale także spore inwestycje. Mamy nowe przepisy nakazujące redukcję zanieczyszczeń emitowanych do atmosfery i tam trzeba sporo zrobić - tłumaczy Derski.
Także osoby związane z branżą ciepłowniczą mówią, że uwzględniając sytuację rynkową, cena ciepła powinna wzrosnąć o około 36 procent.
- Oczywiście takiej podwyżki nie będzie, bo przedsiębiorstwa ciepłownicze dbając o klientów oraz konkurencyjną cenę tej formy ogrzewania, część kosztów wezmą na siebie, tak aby cena ciepła systemowego była na rozsądnym i akceptowalnym przez konsumentów poziomie. Dlatego według szacunków Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie w 2019 roku ceny ciepła średnio mogą wzrosnąć od kilku do 10 procent.
- W okresie 2 miesięcy , tj. od października od grudnia 2018 roku – Urząd (a dokładniej oddziały terenowe) w całej Polsce zatwierdził około 70 zmian taryf przedsiębiorstw ciepłowniczych (wśród nich były także np. spadki cen czy pozostawienie cenników na tym samym poziomie). Choć oczywiście większość nowych taryf przewiduje wzrosty średnich płatności. - przyznaje Agnieszka Głośniewska, rzeczniczka URE
Oprócz tego, na dzień 31 listopada 2018 roku, toczyło się około 160 kolejnych postępowań w sprawie zmian taryf przedsiębiorstw ciepłowniczych.
Małe miasta wyższe ceny
- Generalnie w dużych miastach są niższe ceny, bo mamy duże firmy, więcej odbiorców, efekt skali dominuje. Natomiast w mniejszych miastach, gdzie się zarabia mniej, koszty są wyższe. Bo to są mniejsze systemy często niedoinwestowane – wyjaśnia Derski.
Na przykład Zakład Energetyki Cieplnej i Usług Komunalnych w Jarosławiu (dostarcza ciepło blisko 2000 mieszkańców) podniósł ceny co najmniej o jedną czwartą w stosunku do cen z 2018 roku. W Szczecinku o ponad 7 procent, w Legionowie o blisko 10 procent, a w Opolu o 8 procent.
- Być może podwyżki, które zatwierdzi URE to nie będzie ani kilkadziesiąt ani kilka procent. A raczej kilkanaście. Ale – jak podkreślał Bartłomiej Derski - na pewno czekają nas podwyżki w 2019 roku.
Dla odbiorców będzie to oznaczało zmianę trendu sprzed ostatnich dwóch lat, kiedy to ceny ciepła z reguły spadały. Według raportu URE za 2017 rok, średnia cena ciepła sprzedawanego ze wszystkich koncesjonowanych źródeł wytwarzających ciepło wyniosła 37,86 zł/GJ i była niższa o 1,1 proc. niż w 2016 r. Rok wcześniej spadek wyniósł 0,9 proc. Warto dodać, że co drugi Polak ogrzewa dom i wodę w kranie dzięki podłączeniu do sieci.
Autor: mmh / Źródło: tvn24bis