W tegorocznym budżecie jest jeszcze rezerwa na finansowanie pomocy dla firm. Wsparcie będzie miało inny charakter niż przy pierwszej fali kryzysu - stwierdził w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" minister finansów Tadeusz Kościński. Dodał też, że nie widzi teraz potrzeby, by pisać przyszłoroczny budżet od nowa.
Minister finansów, funduszy i polityki regionalnej był pytany, czy finanse publiczne są gotowe na narodową kwarantannę i jak bardzo może być ona kosztowna.
- Od początku jesteśmy gotowi na drugą falę pandemii. W budżecie na ten rok i na przyszły mamy finansowe poduszki bezpieczeństwa. Teraz to zagrożenie staje się bardzo realne. A ile może kosztować? Tego nikt nie wie, bo sytuacja jest dynamiczna i nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak długo będziemy mierzyć się z COVID-19. Czy dwa tygodnie, miesiąc, a może dłużej - mówi gazecie Kościński.
Pytany, czy polska gospodarka wytrzymałaby miesiąc pełnego lockdownu, minister podkreśla, że to zależy, jakich instrumentów się użyje, by podtrzymywać jej funkcjonowanie. Jak zaznaczył, przy pierwszej fali COVID-19 skupiono się na dostarczeniu płynności firmom, a obecnie priorytetem jest zapewnienie pieniędzy na funkcjonowanie służby zdrowia i ochronę miejsc pracy.
- Pomoc dla firm powinna mieć natomiast bardziej punktowy charakter. Musimy działać precyzyjnie. Przygotowaliśmy tarczę branżową, w piątek premier Morawiecki przedstawił pakiet 10 konkretnych działań antykryzysowych dla firm - zaznaczył.
Co z budżetem na 2021 rok?
Ministra spytano, jaki wpływ mogą mieć skutki pandemii na tegoroczny budżet i czy będą potrzebne jakieś korekty, czy jednak środki, które już zostały zebrane, wystarczą. Według Kościńskiego rząd jest gotów na różne scenariusze. Minister przypomniał, że jeśli chodzi o budżet, to na koniec września deficyt wynosił 13,8 mld zł.
- Po nowelizacji limit deficytu na cały rok to ponad 109 miliardów złotych. Co pokazuje, jak dużo mamy jeszcze przestrzeni. Sądzę, że na koniec roku deficyt może zbliżyć się do tego limitu, ale nie dlatego, że będzie brakowało pieniędzy na finansowanie bieżących wydatków. Chcemy też tworzyć rezerwy na potrzeby przyszłego roku. Chodzi o to, żeby mieć nie tylko czym ratować gospodarkę, ale również czym wspierać jej rozwój - podkreślił.
Zaznaczył, że im mniej pieniędzy wydamy na bieżącą walkę z kryzysem pandemicznym, tym więcej zostanie na inwestowanie. Jak zauważył, "każdy lockdown kosztuje". - Ale i tak będziemy mieli środki na rozkręcenie gospodarki, gdy kryzys się skończy - zapewnił.
Pytany, czy jeśli chodzi o przyszłoroczny budżet jest ryzyko, że trzeba go będzie napisać od nowa, Kościński powiedział: - Myślę, że nie. Oczywiście nie mogę dać pełnej gwarancji. Dziś mówimy o drugiej fali pandemii, a przecież nikt nie wie, czy nie będzie kolejnych. Na dziś nie widzę potrzeby zmian w projekcie. Nasze założenia, na których oparliśmy plan dochodów i wydatków w przyszłym roku, od początku były konserwatywne.
Znowelizowany budżet na rok 2020
Zgodnie z nowelizacją budżetu państwa na 2020 rok, którą pod koniec października podpisał prezydent Andrzej Duda, deficyt w tym roku został podniesiony z zerowego do 109,3 miliardów złotych. Limit wydatków budżetowych wzrósł o 72,7 mld zł w porównaniu do obowiązującej jeszcze ustawy budżetowej - do 508 mld zł. Dochody są szacowane na 398,7 mld zł.
Założono, że dochody budżetu będą niższe od planowanych o 36,7 mld zł, dochody podatkowe spadną o 40,3 mld, ale wyższe o 3,6 mld zł będą dochody niepodatkowe.
Ustawa przewiduje, że spadek PKB w całym 2020 r. wyniesie 4,6 proc., wobec pierwotnie zakładanego wzrostu o 3,7 proc. Z kolei zatrudnienie w gospodarce narodowej spadnie o 2,4 proc., a płace wzrosną o 3,5 proc., czyli wolniej niż w poprzednich latach.
Jak tłumaczył wcześniej w Sejmie minister finansów, funduszy i polityki regionalnej Tadeusz Kościński, nowelizacja budżetu ma zapewnić środki na dalszą stymulację gospodarki, po kryzysie spowodowanym pandemią.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Ministerstwo Finansów