Senat przyjął ustawę ws. zmian w OFE w kształcie przyjętym przez Sejm. 55 senatorów głosowało za jej przyjęciem, przeciw było 33, a jedna osoba wstrzymała się od głosu. Głosowanie w Senacie kończy pracę nad projektem na poziomie parlamentu. Prezydencka minister Irena Wóycicka zapowiedziała, że Bronisław Komorowski potrzebuje kilka dni, zanim zdecyduje, czy podpisać ustawę.
Podczas debaty w Senacie w imieniu klubu Prawa i Sprawiedliwości senator Stanisław Karczewski złożył wniosek o odrzucenie tej ustawy w całości. Wskazał, że PiS jest przeciwne ustawie m.in. dlatego, że dyskusja nad nią trwała za krótko. - Obywatele nie tylko nie zostali zapytani o zdanie, ale są wprowadzani przez rząd w błąd - oświadczył.
Senator Włodzimierz Cimoszewicz powiedział podczas swojego wystąpienia, że jest przekonany, iż ustawa narusza konstytucję. Zarzucił Senatowi, że skompromitował się, nie występując o ekspertyzy prawne na temat zgodności zmian z konstytucją. - Granice dyscypliny partyjnej (...) nie powinny przekraczać pewnego limitu rozsądku i poczucia odpowiedzialności wobec społeczeństwa. Przestajemy być izbą głębokiego namysłu i refleksji - powiedział.
Komisje budżetu i finansów publicznych oraz rodziny i polityki społecznej opowiedziały się za przyjęciem ustawy bez poprawek. Jednocześnie komisje opowiedziały się przeciw wnioskowi PiS o odrzucenie ustawy.
Prezydent zmieści się w rządowym kalendarzu?
Ustawa stanowi, że część składek przekazywanych do OFE zostanie obniżona z 7,3 proc. do 2,3 proc. naszych zarobków. Pozostałe 5 proc. trafi na indywidualne subkonta w ZUS.
Od 2012 roku zacznie obowiązywać 4-procentowa ulga podatkowa dla osób, które zaczną oszczędzanie na emeryturę na tzw. indywidualnych kontach zabezpieczenia emerytalnego. Również wtedy wejdzie w życie zakaz akwizycji na rzecz OFE.
Ustawa zgodnie z przyjętą w Sejmie poprawką autorstwa PO ma wejść w życie 1 maja (z pewnymi wyjątkami), a nie jak zapisano pierwotnie w projekcie rządowym "pierwszego dnia miesiąca następującego po upływie miesiąca od dnia ogłoszenia".
Nie wiadomo kiedy prezydent ją podpisze (lub podejmie inną decyzję) - formalnie ma na to 21 dni, jednak rząd liczy, że stanie się to najpóźniej jutro. Ministrowie uznali, że potrzebny jest miesiąc vacatio legis od zatwierdzenia ustawy przez głowę państwa do publikacji w Dzienniku Ustawa.
Jednak konstytucjonaliści co do samej ustawy, jak i terminu vacatio legis mają poważne wątpliwości. M.in. były prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Jerzy Stepień apelował do prezydenta, by poddał ustawę osądowi Trybunału (do senatorów zwracał się zaś o jej odrzucenie).
Inni prawnicy uważają, że wprowadzane zmiany prawa idą tak daleko, że vacatio legis powinno wynosić co najmniej trzy miesiąca. Jednak z punktu widzenia rządu jakiekolwiek opóźnienie wydaje się zabójcze: Jak wyliczał wiceminister finansów Ludwik Kotecki, każdy miesiąc bez niej oznacza powiększenie zadłużenia budżetu o okrągły miliard złotych.
Źródło: tvn24.pl