Po ogłoszeniu przez ministra Jarosława Gowina listy zawodów, które jako pierwsze zostaną poddane deregulacji, podniosły się pierwsze głosy niezadowolenia kilku grup zawodowych. Źle propozycję ministra oceniają przedstawiciele taksówkarzy, zarządców nieruchomości czy przewodników turystycznych. - Obawiam się, że spowoduje to obniżenie poziomu usług przewodnickich - tłumaczy przewodnik turystyczny z Wrocławia Anna Oryńska. Eksperci i ekonomiści są jednak podzieleni.
Oryńska przekonuje, że "aby być przewodnikiem w tej chwili, potrzebna jest wiedza z różnych dziedzin". - Trzeba być przygotowanym, żeby dotrzeć do każdej grupy, bez względu na wiek i wykształcenie - przekonuje. Wtóruje jej Paulina Ratkowska, przewodnik turystyczny z Poznania. - Ludzie najbardziej obawiają się tego, że kiedy uwolnimy zawód przewodnika, każdy będzie mógł oprowadzać po mieście i wówczas pojawią się domorośli przewodnicy z wiedzą, której nikt nie jest w stanie zrewidować - ocenia.
Obawy mają też niektórzy zarządcy nieruchomości. Ich też dotyka ustawa deregulacyjna. - Zawód zarządcy nieruchoności jest zawodem zaufania publicznego. Powierzony nam jest majątek znacznej wartości. Nie powinno tu być osób przypadkowych - podkreśla w rozmowie z TVN24 Janusz Barański LTG Nieruchomości.
Taksówkarze na nie
Deregulacji przeciwstawiają się też przedstawiciele taksówkarzy. Według nich to zły pomysł. Zapowiadają też protesty w pierwszy dzień Euro 2012. Zgodnie z planami ministerstwa, taksówkarze nie będą już musieli odbywać kursu i zdawać egzaminu z topografii miasta, przepisów porządkowych i prawa pracy. Pozostanie im obowiązek wykazania niekaralności za przestępstwa umyślne przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji, mieniu, wiarygodności dokumentów lub środowisku oraz przeciwko życiu i zdrowiu oraz przeciwko wolności seksualnej i obyczajności.
Zdaniem prezesa Krajowej Izby Gospodarczej Taksówkarzy Jana Bestrego, całkowita deregulacja nie służy pasażerom i samym taksówkarzom. - Jeśli każdy, kto posiada prawo jazdy, będzie mógł po pracy wieczorem wsiąść do samochodu i wozić ludzi jako taksówkarz, to pojawia się pytanie, czy będziemy mieli pewność, że zostaniemy dowiezieni na miejsca o czasie i za odpowiednia cenę - powiedział. Jak wyjaśnił, obecnie, żeby zostać taksówkarzem, trzeba zdać egzamin i zdobyć licencję.
Deregulacji sprzeciwia się też przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Taksówkarzy "Solidarność" Michał Więckowski. Podkreślił, że obecnie to zdanie egzaminu z topografii miasta jest warunkiem otrzymania licencji. - Żeby otrzymać licencję w Paryżu, Londynie, Berlinie, trzeba znać każdą ulicę. Mało tego, każdy numer domu. Jeśli ktoś chce w Paryżu zostać taksówkarzem, to wpierw zatrudnia się na 2-3 lata jako listonosz albo roznosiciel pizzy, żeby poznać miasto. W Chinach też są licencje - zaznaczył. Zapowiedział też protest, który związek zamierza zorganizować w pierwszy dzień Euro 2012. - W Polsce jest 100 tys. taksówkarzy. Niech do Warszawy przyjedzie 10 tys. (...) Wystarczy, że 10 taksówek podjedzie pod lotnisko, dworzec, to można sobie wyobrazić, co się będzie działo - powiedział i dodał, że może zostać zablokowane lotnisko. Na pytanie, czy będzie to blokada miasta, odpowiedział: - Pewnie tak.
"Ściema polityczna"
Rozbieżne oceny propozycji deregulacji mają prawicy. - Deregulacja zawodu adwokata oraz radcy prawnego nastąpiła już w 2005 r.; u nas już nie ma czego deregulować, ten projekt to ściema polityczna - powiedział PAP mec. Andrzej Zwara, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, o projekcie MS. Przypomniał, że przedtem było kilkuset aplikantów adwokackich, dziś jest ich 5 tys.
Zwara jest przeciwny zapisowi, by do trzech lat (z pięciu) skrócić czas pracy w innym zawodzie prawniczym, uprawniający do zdawania państwowego egzaminu adwokackiego bez aplikacji. - Taki adwokat może być gorzej przygotowany - dodał Zwara. Podkreślił, że postulatem palestry była likwidacja testowej części egzaminu adwokackiego, bo było to "wyrzucanie pieniędzy" (zdawało go 99 proc. kandydatów); pozostać ma część pisemna egzaminu, polegająca na rozwiązywaniu zagadnień prawnych.
Władze radców prawnych nie chciały komentować projektu, w którym wobec ich zawodu zawarto takie same zapisy, jak co do adwokatów. Z kolei rzecznik Krajowej Rady Komorniczej Krzysztof Dolny ocenił w rozmowie z PAP: - Minister wyszedł nam naprzeciw. Powiedział, że spośród resortowych propozycji Rada jest przeciwna tylko skróceniu aplikacji z 2 lat do 1,5 roku. - Uważamy, że nasz zawód powinien być traktowany na równi z innymi zawodami prawniczymi; chcemy podnosić jakość i rzetelność jego wykonywania, a skrócenie aplikacji tego nie gwarantuje - ocenił. Z zadowoleniem przyjął zapowiedź rezygnacji z wymogu badań psychologicznych kandydatów na komorników, bo "żaden inny zawód prawniczy nie ma takiego obowiązku".
Detektywi - spadek jakości
Detektywi nie chcą stawać okoniem ministrowi, ale podkreślają: - Jeśli do zawodu mieliby wchodzić przypadkowi ludzie, to grozi to spadkiem jakości usług świadczonych klientom - ocenił Ryszard Bednik, rzecznik Polskiego Stowarzyszenia Licencjonowanych Detektywów. Projekt MS przewiduje aby licencje wydawano tylko po ukończeniu specjalistycznego szkolenia, a nie po zdaniu egzaminu (jak obecnie). - Skoro agencje detektywistyczne wspomagają praworządność, to detektywi powinni dobrze znać prawo - dodał. Zdaniem Bednika mogą na tym skorzystać agencje prowadzone przez emerytowanych stróżów prawa, do których - jako bardziej doświadczonych - będą zwracać się klienci.
Zdrowa konkurencja
Wiceprezes BCC Zbigniewa Żurek radzi być ostrożnym w ocenie działań rządu. - Business Centre Club nie jest przeciwko jakimkolwiek korporacjom. Jesteśmy za zdrową konkurencją na rynku usług. Chodzi o to, aby klient miał możliwość wyboru, czy decyduje się na usługę kogoś z rekomendacją korporacji, czy też nie. I to będzie najlepszy regulator rynku - stwierdził. - Zawsze wypowiadaliśmy się za liberalizacją, gdyż to otwiera rynek i pomaga konsumentom. Zwiększa się bowiem konkurencyjność, a nic tak dobrze nie robi jakości usług jak konkurencja - dodał Żurek.
Jego zdaniem "deregulacja zawodów nie wpłynie bezpośrednio na rynek pracy, bardziej odczuje to rynek usług". - Zwiększy się podaż usług, a to powinno skutkować spadkiem ich cen, co powinno ucieszyć konsumentów - powiedział Żurek.
Bez kontrowersji?
Z kolei zdaniem głównej ekonomistki Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek, "jeśli chodzi o pierwszą transzę deregulacyjną obejmująca 49 zawodów to większość pozycji nie powinna budzić kontrowersji". - Jeśli ktoś jest np. spawaczem, skończył szkołę i zdał wymagane egzaminy, to po co mu jeszcze licencja do uprawiania zawodu? Podobnie z zawodem np. przewodnika turystycznego. Jeśli ktoś będzie słaby, to rynek go zweryfikuje i taka osoba po prostu nie będzie mieć klientów - podkreśliła ekonomistka.
I dodała: - Jeśli chodzi o zawody prawników, to wiąże się to z większym ryzykiem. Jednak w drobnych sprawach prawnik nielicencjonowany może być wystarczającą pomocą. Jeśli zaś ktoś będzie miał poważna sprawę prawną wówczas na pewno skorzysta z renomowanej kancelarii lub poleconego prawnika.
Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin przedstawił w sobotę 49 zawodów, w których znikną lub będą złagodzone warunki uprawniające do ich wykonywania. Lista objęła m.in.: przewodników, zawody prawnicze, instruktorów jazdy, taksówkarzy, geodetów i bibliotekarzy.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24