W ramach programu „Houses from within” („Domy od środka”) turyści zwiedzający Izrael mogą oglądać prywatne mieszkania i domy w Tel Awiwie. Jest to nowy sposób na zainteresowanie podróżami i prezentację pogłębionego wizerunku obcego kraju.
W każdy weekend zwiedzający Tel Awiw mogą przekroczyć próg jednego ze 100 miejsc - "tubylczych" domów - udostępnionych przez właścicieli. Są to zwykli ludzie, mieszkańcy Tel Awiwu‚ za to ich domy nie są całkiem przeciętne: każdy z nich zaprojektował jeden z wybitnych współczesnych architektów.
Taka wizyta to lekcja poglądowa architektury i 60-letniej historii tego kraju‚ bardziej wymowna niż rutynowy sight seeing autokarem - pisze Joanna Bojańczyk w "Rzeczpospolitej".
Organizatorom akcji chodziło także o pokazanie Izraela od strony mniej oficjalnej‚ bardziej ludzkiej‚ niż widać go przy Ścianie Płaczu i Wielkim Meczecie. Coś dla zwykłych ciekawskich i coś dla wielbicieli architektury.
Francuska maison i szwajcarski haus
Z podobną do izraelskiej inicjatywą wystąpiły agencje turystyczne Francji i Szwajcarii działające wspólnie z francuskim miesięcznikiem „Architecture a vivre” („Architektura do życia”). Do zwiedzania udostępniono 350 mieszkań i domów‚ które można oglądać w wakacyjne weekendy za symboliczną opłatą dwóch euro. Tu także‚ podobnie jak w Izraelu, mamy do czynienia z obiektami nieprzeciętnymi‚ żeby nie powiedzieć wybitnymi.
Mieszkanie w paryskiej dzielnicy Marais o powierzchni niewielkiej‚ bo 70 mkw., jest adaptacją małej fabryczki z XIX w., a inne „mieszkanie” udostępnione do zwiedzania mieści się w adaptowanej części rosyjskiego pawilonu wystawowego ze Światowej Wystawy w Paryżu w roku 1878. Właściciele przenieśli go z Paryża do miejscowości Nogent-sur-Marne i zaadaptowali w celach mieszkalnych przy pomocy architektów.
A polska architektura?
Mieszkańcy Nowej Huty w ramach pomysłu Crazy Tours obwożą turystów po swojej dzielnicy. W programie wizyty jest poczęstunek wódką i ogórkiem w autentycznym nowohuckim mieszkaniu‚ na wersalce i przy regale na wysoki połysk z lat 50. Obowiąkowo paprotka. Podobno zwiedzający są zachwyceni.
Podobna "agencja" turystyczna funkcjonuje w Warszawie. Przewodnicy zabierają cudzoziemców na obiad do baru mlecznego, niedaleko kina Luna. Z laptopa odtwarzają scenę z "Misia", na której bywalcy takich miejsc jedzą z przymocowanych do stołów łańcuchami sztućców i talerzy. Czasem zabierają też ludzi na Pragę, żeby pokazać stare kamienice, Wytwórnię Wódek "Koneser", opowiedzieć historię praskich nożowników. - Na Kanadyjczykach największe wrażenie zrobiły kamienice na Próżnej, z obdrapanymi murami i sypiącymi się cegłami - twierdzi "Gazeta Stołeczna". Wycieczka kosztuje 40 euro od osoby.
lad/el
Źródło: "Rzeczpospolita", "Gazeta Stołeczna"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24