Cena budowy elektrowni węglowych może wzrosnąć nawet o 60 proc. - alarmuje "Rzeczpospolita". Z informacji gazety wynika, że Unia szykuje się do wprowadzenia przepisów, które zakładają obowiązkową budowę drogich instalacji do wychwytywania CO2 przy nowopowstałych blokach.
Chodzi o instalację CCS, która służy do wychwytywania dwutlenku węgla i magazynowania go pod ziemią. Choć jest bardzo przyjazna środowisku, to także bardzo droga. Przykładowo, jeżeli koszt budowy bloku węglowego o mocy 1000 MW szacuje się obecnie na ok. 6 mld zł, to z CCS nakłady wzrosną do 9,6 mld zł.
Prezes Polskiej Grupy Energetycznej Tomasz Zadroga, którego koncern realizuje pilotażowy projekt CCS w Elektrowni Bełchatów, tłumaczy, że nie chodzi o to, iż firma nie będzie w stanie sfinansować tej budowy, ale o jej ekonomiczne uzasadnienie. – Wydatki na składowanie 1 tony dwutlenku węgla w ramach CCS wynoszą ponad 60 euro, czyli o 50 proc. więcej niż prognozowana przez KE cena 1 tony na aukcjach od 2013 roku – mówi szef PGE. – Może więc lepiej ponieść karę i zapłacić za uprawnienia do emisji CO2, niż budować instalację za 2,5 mld zł? - zastanawia się.
Kopanie leżącego
Doradca ministra gospodarki prof. Krzysztof Żmijewski. przypomina, że Bruksela już raz próbowała nieformalnie wprowadzić obowiązek budowy CCS, ale koncepcja nie zdobyła wystarczającego poparcia politycznego. Teraz pomysł wraca. – Wydaje się, że jeśli pilotażowe projekty CCS w Unii się powiodą, to zapadnie ostateczna decyzja i odwrotu od tych technologii nie będzie - mówi ekspert. I choć firmy energetyczne będą mogły starać się o unijne wsparcie na ten cel, to problem i tak będzie duży. – Polska energetyka wymaga wielomiliardowych nakładów. Byłaby to więc katastrofa dla inwestycji w branży, które i tak się opóźniają – podkreśla prof. Żmijewski.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu