Donald Tusk rozmawiał z Jose Barroso o przyszłości polskich stoczni. Na oficjalne stanowisko Brukseli musimy poczekać do środy, ale już wiadomo, że Komisja Europejska da polskiemu rządowi dodatkowe trzy miesiące na ratowanie stoczni. Potwierdzają się więc poniedziałkowe doniesienia TVN24.
Rozmowa szefa polskiego rządu z przewodniczącym Komisji Europejskiej trwała kilkanaście minut. - Na oficjalną decyzję musimy poczekać do jutra, lecz już dziś czuję się upoważniony, by powiedzieć, że jesteśmy na dobrej drodze - mówił podczas konferencji Donald Tusk. - To jeszcze nie oznacza, że udało nam się uratować polskie stocznie. Odpowiedź na to pytanie poznamy najprawdopodobniej we wrześniu - dodał premier.
W tym czasie Polska ma przesłać pełny plan restrukturyzacyjny, z uwzględnieniem zgłoszonych wątpliwości europejskich komisarzy.
- Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie jesteśmy postrzegani przez europejskich komisarzy jako gracze na czas - mówił Tusk - Komisja widzi, że wkładamy wysiłek w proces restrukturyzacyjny. Nie usłyszałem jednak od Barroso słów "good job". Na to jest jeszcze za wcześnie - dodał szef polskiego rządu.
Wcześniej o przyszłości placówek w Gdyni, Gdańsku i Szczecinie mówił rzecznik prezydenta Kaczyńskiego Michał Kamiński:
- Prezydent rozmawiał z Barroso o aspektach gospodarczych i społecznych decyzji Komisji Europejskiej - relacjonował w TVN24 przebieg poniedziałkowej rozmowy prezydenta z z szefem KE. - Zamknięcie stoczni oznaczałoby, że kilkadziesiąt tysięcy polskich rodzin znalazłoby się w trudnej sytuacji - dodał Kamiński.
Związkowcy bez euforii
Z decyzji Komisji Europejskiej cieszą się stoczniowcy. Jednak jak podkreśla Mieczysław Jurek z NSZZ "Solidarność" droga do uratowania stoczni jest jeszcze daleka.
- To dobry sygnał, oczekiwaliśmy go. Pamiętajmy jednak, że ta decyzja nie rozwiązuje jeszcze problemu polskich stoczni - tłumaczył w TVN24 Jurek. - Chcemy od premiera gwarancji, że będziemy otrzymywali wynagrodzenia w trakcie procesu restrukturyzacji - dodał Jurek.
Jego zdaniem proces przekształceń nie może wiązać się z upadłością stoczni. - Rynek stoczniowy mógłby się nie podnieść - mówił przedstawiciel NSZZ "Solidarność". Wyraził też nadzieję, że zrestrukturyzowane zakłady będą budowały statki. - To podstawowe postulaty, które stawiamy - wyjaśnił Jurek.
Śmierć Gdyni
Poważne trudności dostrzega także były wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz. - Trzy miesiące nie pomogą gdyńskiej stoczni, bo cały spór między stroną polską a Komisją opiera się na tym, że Komisja nie zgadza się by polski rząd dołożył inwestorowi kwotę przekraczającą miliard złotych - ocenia poseł PiS. - Niemniej jednak odwlecze to śmierć stoczni, bo nie mam wątpliwości, że takowa nastąpi - dodał Poncyljusz.
Mamy jeszcze trzy miesiące
Agencja Reutera powołując się na "źródła bliskie KE", podała, że polski rząd otrzyma negatywną odpowiedź w sprawie planu restrukturyzacji stoczni w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie. Może jednak liczyć na dodatkowe trzy miesiące na przekonanie europejskich urzędników do zmiany zdania. Ten czas musi wystarczyć rządowi i zainteresowanym inwestorom na rozwiązanie kwestii restrukturyzacji.
Brytyjska agencja tym samym potwierdziła poniedziałkowe doniesienia TVN24 ws. przyszłości polskich stoczni. CZYTAJ WIĘCEJ
Starcia na linii Komisja - rząd
Dotąd KE bardzo szybko - i negatywnie - oceniała kolejne nadsyłane przez Polskę dokumenty w sprawie stoczni, odrzucając je jako niespełniające stawianych warunków. Ostatnie propozycje odrzucono w miniony czwartek. Nieoficjalnie źródła w KE informowały, że komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes nie wierzy, by polski rząd który jest pod presją inwestorów, w zadowalający sposób był w stanie uzupełnić programy dla stoczni, nawet jeśli dostanie na to więcej czasu.
Nienajlepszą współpracę Komisji z rządem potwierdził przed kilkoma dniami wicepremier Grzegorz Schetyna.
- Komunikacja między ministrem skarbu Aleksandrem Gradem i unijną komisarz do spraw konkurencji Neelie Kroes nie należy do najlepszych - tłumaczył w TVN24 Schetyna.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24