Zakończył się szczyt 27 przywódców Unii Europejskiej w Brukseli. Dalsze rozmowy ws. przyszłości strefy euro prowadzą już tylko szefowie rządów członków strefy euro. - Przyjęliśmy zasady, dzięki którym rekapitalizacja banków będzie w naszej ocenie możliwa. Ten element porozumienia na rzecz walki z kryzysem powinien ułatwić eurogrupie prace dziś wieczorem i w przyszłości - powiedział premier Donald Tusk na konferencji prasowej po spotkaniu.
- Było rzeczą ważną, by w sprawach, które dotyczą całej UE, a nie tylko strefy, a taką jest rekapitalizacja banków, decyzje podejmowano w formacie 27 państw - podkreślił Tusk. - Współpraca w grupie euro nie może być w opozycji do współpracy w Unii jako całości - dodał.
Tusk podkreślił, że negocjacje ws. rekapitalizacji banków były "krótkie, ale burzliwe". Ostatecznie ustalono, że kluczowe banki w UE będą musiały tymczasowo utworzyć "bufor kapitałowy", czyli zwiększyć ilość i jakość kapitałów tak, by ich wskaźnik płynności wynosił 9 proc. (obecne minimum to 5 proc.) Mają to zrobić do 30 czerwca 2012 r., kiedy odbędą się nowe unijne stress-testy.
Jak podkreślał minister finansów Jacek Rostowski, źródła finansowania rekapitalizacji mają być "na pierwszym miejscu prywatne". - Jeśli się okaże, że bank nie będzie w stanie uzyskać środków na rynku, to kapitał będzie musiało dopełnić państwo, w którym jest jego siedziba - powiedział. - To nie jest forma obdarowywania banków pieniędzmi. Bo za ten kapitał państwa przejmą część udziałów w bankach - zastrzegł. Dodał, że ostatecznością będzie szukanie kapitału w Europejskim Funduszu Stabilizacji Finansowej. Rostowski nie zdradził, ile kosztować będzie w sumie cały program rekapitalizacji. Wcześniej spekulowano, że może to być kwota 100-108 mld euro.
Rostowski dopytywany przez dziennikarzy, czy także polski PKO BP będzie musiał podnieść swój "bufor kapitałowy", odparł: - Mają to być banki systemowe. Nie przypuszczałbym, żeby polski PKO BP był w tej grupie.
Element pakietu
To dzisiejsze stanowisko jest warunkiem i wstępem, by grupa euro mogła w większym komforcie szukać dodatkowego systemu zabezpieczenia przed kryzysem. Tusku
Premier Donald Tusk podkreślał, że porozumienie w sprawie rekapitalizacji będzie mogło wejść w życie dopiero, gdy strefa euro porozumie się w sprawie innych elementów pakietu antykryzysowego, w tym wzmocnienia funduszu ratunkowego EFSF.
- Wszyscy mieli świadomość, że zacznie działać dopiero wtedy i tylko wtedy, kiedy przyjmiemy także inne elementy, nad którymi trwa dyskusja - powiedział Tusk.
Dodał, że rekapitalizacja bez pozostałych elementów jak "fire wall", który ma zapobiec przyszłym kryzysom, nie miałaby szans powodzenia. - To dzisiejsze stanowisko jest warunkiem i wstępem, by grupa euro mogła w większym komforcie szukać dodatkowego systemu zabezpieczenia przed kryzysem - podkreślił.
Tusk zaznaczył jednak, że jest "ostrożny", czy eurogrupa ustali dziś wszystkie szczegóły pakietu antykryzysowego. - Pozostaną ważne, ale jednak techniczne kwestie do ustalenia. Prezydencja ze swojej strony zrobiła wszystko. To co wymagało akceptacji "27" zostało uzgodnione - podsumował.
Spotkanie trwa dalej. Są pierwsze ustalenia
Po szczycie całej UE brukselskie spotkanie jest kontynuowane w gronie 17 szefów państw i rządów eurogrupy. Najważniejszym tematem rozmów jest zwiększeniem Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej, który obecnie ma zdolność pożyczkową w wysokości 440 mld euro. Jak nieoficjalnie podała agencja Reutera powołując się na swoje źródła, uzgodniono już, że Fundusz ma zostać zwiększony do 1 bln euro poprzez tzw. lewarowanie, czyli zwiększanie jego możliwości kapitałowych bez finansowania kolejnych gwarancji z kasy państw strefy euro. Drugi wariant reformy EFSF zakładał, że będzie on ściągać kapitał z rynków finansowych - np. od prywatnych inwestorów z Chin. Niewykluczone, że ta druga opcja zostanie wcielona w życie obok lewarowania. Jak ustalił Reuters, jutro prezydenci Francji i Chin mają rozmawiać o udziale Chin w Funduszu. Szczegóły ostatecznie mają ustalić ministrowie finansów eurolandu w listopadzie.
Inną ważną kwestią, nad którą dyskutują przywódcy strefy euro, jest udział prywatnych banków w programie ratunkowym dla Grecji. Obecnie wielkie banki w Francji, Hiszpanii, Niemczech mają w swoich portfelach dużą ilość greckich papierów dłużnych, które w przypadku bankructwa Aten staną się bezwartościowe. Dlatego banki odpuszczą część długów, tak by uniknąć bankructwa Grecji i odzyskać choć część swoich pieniędzy. Jaka to będzie część? To właśnie ma zostać ustalone w nocy. Nieoficjalnie mówi się, że straty posiadaczy greckich obligacji mogą sięgnąć nawet 50-60 proc.
Źródło: TVN24, PAP