- Pożyczka dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego będzie oprocentowana, a technicznie będzie to przeniesienie części rezerw NBP do Funduszu - poinformował premier DOnald Tusk odnosząc się do ustalonej na unijnym szczycie dodatkowej składki do Funduszu. Również szef NBP Marek Belka wtórował tym, którzy uważają, że te pieniądze Polsce nie przepadną.
Na niedawnym szczycie unijnym podjęto decyzję o zasileniu Międzynarodowego Funduszu Walutowego kwotą do 200 mld euro, by ten wspierał zadłużone gospodarki eurolandu. Miałoby to nastąpić w drodze dwustronnych pożyczek banków centralnych krajów unijnych. 150 mld euro miałoby pochodzić z krajów strefy euro, a pozostała część od krajów spoza tej strefy.
Udostępnienia środków Funduszowi ze strony NBP nie wykluczył w trakcie szczytu minister finansów Jacek Rostowski. W piątek Narodowy Bank Polski poinformował w komunikacie, że jest gotów rozważyć propozycje działań na rzecz stabilizacji sytuacji w strefie euro, gdy przyjmą one kształt konkretnych rozwiązań i jest gotów podjąć odpowiednie decyzje dotyczące skali i zaangażowania banku. NBP uważa, że gwałtowne zawirowania na europejskich rynkach wywierają negatywny wpływ na działalność systemu finansowego w Polsce, zaś celem NBP jest działanie na rzecz jego stabilizowania.
Wrócą z procentem
Premier DOnald Tusk zapewnił, że pożyczenie pieniędzy Funduszowi jest całkowicie bezpieczne dla polskich finansów. - Ta ewentualna decyzja NBP na wniosek polskiego rządu, w porozumieniu z polskim rządem dotyczy pieniędzy, które w żaden sposób nie mogą być użyte w Polsce, np. na sfinansowanie jakiegokolwiek celu budżetowego. To jest tak naprawdę przeniesienie części rezerwy, oprocentowane, do instytucji, o której mamy pewność większą wobec jakiegokolwiek państwa w Europie, że nie upadnie. Tzn., że po pewnym czasie, to jest kwestia 3-4 lat, te pieniądze wrócą - mówił szef rządu.
Czekając na konkrety...
Za wcześnie jest dziś mówić o charakterze tej pożyczki, jakie będą jej warunki, o tym czy i w jakiej skali się w to zaangażujemy. Oczekujemy listu od przewodniczącego Rady UE Hermana van Rompuya, który ma zawierać jakieś informacje dotyczące zarówno skali jak i charakteru tych ewentualnych pożyczek Marek Belka, prezes NBP
Jak mówił, strona polska czeka na oficjalne powiadomienie co do kwoty i charakteru tych środków. - Za wcześnie jest dziś mówić o charakterze tej pożyczki, jakie będą jej warunki, o tym czy i w jakiej skali się w to zaangażujemy. Oczekujemy listu od przewodniczącego Rady UE Hermana van Rompuya, który ma zawierać jakieś informacje dotyczące zarówno skali jak i charakteru tych ewentualnych pożyczek - mówił. - Jak rozumiemy, wygrała koncepcja pożyczek dwustronnych między poszczególnymi krajami a Międzynarodowym Funduszem Walutowym - powiedział Belka.
... bo na razie są zapewnienia
Na razie jednak wszyscy czekają na rozstrzygnięcie, na jakiej zasadzie i w jakiej skali Polska włączy się do inicjatywy. Wielu podkreśla jednak, że pieniądze "zainwestowane" w MFW nie przepadną. W sobotę unijny komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski mówił w TVN24, że środki NBP byłyby "parkowane na zasadzie pożyczki, a nie na zasadzie roztopienia jakiegoś funduszu, który wpłynie np. do Greków czy Hiszpanów". - W tym kryje się gwarancja odzyskania tej pożyczki - podkreślał.
Potwierdzał to w poniedziałek minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz. - To jest pożyczka. Pamiętajmy, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy to jest najbardziej stabilna instytucja finansowa na świecie. To jest instytucja, od której rządy pożyczają. (...) Fundusz Walutowy gwarantuje, że odda nam te pieniądze. Tu nie ma absolutnie żadnych wątpliwości. My nie pożyczamy Włochom, Grekom czy jakiejkolwiek innej nacji w Europie, tylko pożyczamy, ewentualnie, jeśli taka decyzja zapadnie, Funduszowi Walutowemu - przekonywał.
Rozpad strefy euro byłby dla nas ekonomiczną katastrofą.(...) Po drugie jest to inwestycja w to, abyśmy mogli dalej być olbrzymimi beneficjentami UE. My dzisiaj, tak pohukując czasami, że nie będziemy pomagać etc., zapominamy o tym, że jesteśmy beneficjentem olbrzymiej pomocy ze strony UE w ciągu ostatnich kilku lat. (...) Liczymy na to, że to będzie kontynuowane Marek Belka, prezes NBP
Kto zyskuje naprawdę
Zdaniem prezesa NBP, operację należy traktować jako inwestycję w strefę euro. - Rozpad strefy euro byłby dla nas ekonomiczną katastrofą.(...) Po drugie jest to inwestycja w to, abyśmy mogli dalej być olbrzymimi beneficjentami UE. My dzisiaj, tak pohukując czasami, że nie będziemy pomagać etc., zapominamy o tym, że jesteśmy beneficjentem olbrzymiej pomocy ze strony UE w ciągu ostatnich kilku lat. (...) Liczymy na to, że to będzie kontynuowane - powiedział Belka.
Dodał, że osobiście uważa, iż Polska będzie beneficjentem pomocy z UE jeszcze przez dwie perspektywy finansowe. - Wtedy pozwoliłoby to nam stać się krajem w pełni nowoczesnym i konkurencyjnym jeszcze bardziej niż dziś - ocenił Marek Belka.
Źródło: PAP