Dziś z Brukseli dostajemy netto ok. 10 miliardów euro rocznie. Gdyby nie grecki kryzys - i obawy, że rozszerzy się on na inne kraje - taki poziom subwencji utrzymałby się prawdopodobnie także po 2013 roku. Eldorado może się skończyć - pisze "Dziennik Gazeta Prawna", powołując się na brukselskie źródło. Powód to uchwalony niedawno 750-miliardowy pakiet ratunkowy.
– Jeżeli w następnej perspektywie finansowej Unii utrzymamy obecny poziom unijnej pomocy, Polska dogoni poziomem rozwoju kraje zachodnie, a nawet może zacząć dopłacać do innych – zapowiada na łamach gazety komisarz UE ds. budżetu Janusz Lewandowski.
"DGP" wskazuje jednak, że po uchwaleniu gigantycznego pakietu pomocy dla państw unii walutowej nad funduszami spójności zawisł równie wielki znak zapytania. – Jeżeli te pieniądze trzeba będzie uruchomić, Polska może zapomnieć o utrzymaniu obecnego poziomu subwencji po 2013 r. – mówi gazecie "wysoko postawione źródło" z Komisji Europejskiej.
Płatnicy nie chcą już płacić
Dziennik opisuje mechanizm, który to sprawi: główni płatnicy netto do unijnego budżetu, czyli Niemcy, Francja, Wielka Brytania z trudem borykają się z własnym zadłużeniem, pogłębionym w czasie niedawnego kryzysu. Jeśli kolejne setki miliardów euro okażą się niezbędne dla ratowania Hiszpanii czy Portugalii, to na pomoc rozwojową dla Europy Środkowej ich braknie. – Wtedy wszyscy będą szukali oszczędności, w pierwszej kolejności tnąc składkę do budżetu UE – "DGP" cytuje Antonio Missiroli, prezesa brukselskiego European Policy Center.
Jak zauważa gazeta, przedsmakiem nadchodzącego starcia była w tym tygodniu debata w Radzie UE o unijnym budżecie na przyszły rok. Komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski zaproponował, aby w 2011 r. zwiększyć unijne wydatki o 6 procent, przede wszystkim z powodu powstającego korpusu unijnej dyplomacji. – Reakcja ambasadorów Niemiec, Wielkiej Brytanii, Holandii i kilku innych krajów była bardzo ostra. Pytali, jak można zwiększać budżet Unii w chwili, gdy wszystkie państwa UE tną wydatki – opowiada dziennikowi unijny dyplomata.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna, Puls Biznesu