Spowolnienie gospodarcze to nowe rozdanie w każdej branży. Wygląda na to, że w lotnictwie zwycięskie wyjdą tanie linie. Pierwsze jaskółki już są. Jak pisze "Puls Biznesu", już co trzeci bilet sprzedawany bilet przez portal fru.pl pochodzi właśnie z tanich linii.
- Rośnie popularność przewoźników niskokosztowych kosztem tradycyjnych. Część klientów godzi się na rezygnacje z pewnych przywilejów na rzecz tańszego lotu - uważa Michał Jaworski z fru.pl. W styczniu i w lutym udział tanich linii lotniczych w sprzedaży biletów w jego portalu wzrósł z 17 do 31 proc. Jeszcze kilka miesięcy temu to właśnie tani przewoźnicy, na których wynikach poważnie zaważyło drogie paliwo z połowy ubiegłego roku, cięli na potęgę połączenia, a nawet wycofywali się z całych rynków.
Elastyczni na powierzchni
Co - poza relatywnie niską ceną, decyduje jeszcze o popularności tanich linii? Wydaje się, że jest to dostosowanie się do "pozalotowych" korzyści, jakie oferują. Np. szybkość obsługi. - Niedługo pojawi się możliwość zupełnej odprawy za pomocą tzw. kiosków (automatów do samodzielnej odprawy). Norwegian wprowadził ją w Norwegii i wkrótce zrobi to na warszawskim Okęciu. Ryanair zapowiedział, że od 1 października tradycyjne odprawy znikną i możliwa będzie tylko odprawa online - mówi Jaworski.
Tanim liniom łatwiej też ciąć koszty uciekając do internetu. Coraz więcej rynku zdobywają e-biura podróży, bo klienci wierzą, że w sieci jest taniej.
Źródło: Puls Biznesu
Źródło zdjęcia głównego: TVN24