Służby w niedostateczny sposób dbały o interes Skarbu Państwa podczas prywatyzacji PZU - wynika z ustaleń gdańskiej prokuratury, do których dotarła "Rzeczpospolita". Dziennikarze dowiedzieli się, że były pracownik Eureko przekazał polskim służbom dokumenty holenderskiego ubezpieczyciela. Te jednak zniknęły.
Jednym z wątków śledztwa prowadzonego w sprawie prywatyzacji polskiego ubezpieczyciela jest sprawa dokumentów finansowych Eureko, które były pracownik tej firmy przekazał Agencji Wywiadu w 2002 roku. – Wiedząc, że niedługo będzie musiał pożegnać się ze stanowiskiem, postanowił zadbać o swoją przyszłość i skopiował księgi rachunkowe Eureko od 1992 roku, czyli momentu powstania – twierdzi informator gazety związany ze służbami. Materiały miały wskazywać, że Eureko nie miało pieniędzy na zakup akcji PZU.
Były, ale nie ma?
Pracownik Eureko wiedząc, że niedługo będzie musiał pożegnać się ze stanowiskiem, postanowił zadbać o swoją przyszłość i skopiował księgi rachunkowe spółki. informator o dokumentach eureko
Zeznania w tej sprawie złożył także Zbigniew Siemiątkowski, były szef UOP oraz AW. – Prokuraturę interesowało wiele spraw – mówi.
Oficjalnie nikt nie chce ujawniać szczegółów śledztwa. Z nieoficjalnych informacji "Rzeczpospolitej" wynika jednak, że prokuratura wyjaśnia, co się stało z danymi. – Niewykluczone, że zniknęły – stwierdza jedna z osób znająca materiały śledztwa.
– Ze względu na tajemnicę państwową nie mogę udzielić żadnych informacji w tej sprawie – stwierdziła Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy gdańskiej Prokuratury Okręgowej.
Kto mówi prawdę?
Gazecie udało się skontaktować z mężczyzną, który przekazał służbom dokumenty Eureko. Niechętnie rozmawiał jednak o sprawie. Potwierdził, że był przesłuchiwany przez gdańską Prokuraturę Okręgową. Nalegał również, aby "dla dobra kraju nie pisać na ten temat".
Nie jest mi znany jakikolwiek przypadek nielegalnego wynoszenia z Eureko jakichkolwiek dokumentów. nastula o dokumentach eureko
Mężczyzna składał zeznania także w śledztwie dotyczącym prywatyzacji PZU prowadzonym przez gdański wydział Prokuratury Krajowej. Potwierdza to Zbigniew Niemczyk, szef gdańskiego wydziału. Przedstawiciele Eureko twierdzą, że nic nie wiedzą o skopiowaniu dokumentów firmy. – Nie jest mi znany jakikolwiek przypadek nielegalnego wynoszenia z Eureko jakichkolwiek dokumentów – mówi Michał Nastula, prezes Eureko Polska. Podkreśla również, że Eureko nabyło akcje PZU zgodnie z prawem i za swoje pieniądze. – Sposób finansowania transakcji został przedstawiony przez Eureko już w dokumencie ofertowym złożonym w MSP w trakcie przetargu. Ministerstwo wiedziało, że Eureko będzie finansować nabycie z podwyższenia kapitału – zaznaczył Nastula.
Spór trwa już 10 lat
Prywatyzacja PZU budziła kontrowersje od samego początku. Jej przeciwnicy twierdzą, że została przeprowadzona ze szkodą dla interesu państwa. Eureko, które posiada 33 proc. minus jedna akcja spółki chciałoby kupować kolejne, jednak do tej pory napotykało na opór skarbu państwa. Holendrzy twierdzący, że polski rząd nie wywiązuje się z umowy prywatyzacyjnej, zakładającej dalsze przejmowanie przez nich PZU, wygrali już w 2006 roku postępowanie przed Trybunałem Arbitrażowym. Rząd PiS nie uznał jednak wyroku i chciał w ogóle skreślić Eureko z listy akcjonariuszy. W odpowiedzi Eureko zażądało od Polski 36 mld zł odszkodowania. Minister skarbu w rządzie PO-PSL Aleksander Grad, chociaż podkreślił, że nie zamierza płacić tych pieniędzy, to wznowił negocjacje ze spółką, aby rozwiązać prywatyzacyjnego pata.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24