Leśnik, ekspert od historii Kościoła i trenerka rozwoju osobistego - takim osobom były prezes PZU dawał dyrektorskie stanowiska, pensje znacznie przewyższające rynkowe, służbowe auta oraz mieszkania. "Gazeta Wyborcza" dotarła do wyników audytu, który na zlecenie nowego prezesa spółki - Andrzeja Klesyka wykonała firma Ernst & Young.
Kontrolerzy wzięli pod lupę politykę kadrową, umowy i wydatki PZU pod rządami prezesa Jaromira Netzla, który rządził spółką od czerwca 2006 do września 2007 roku.
Hojność prezesa
Z audytu wynika, że b. prezes PZU hojnie obdarzał premiami zaufanych współpracowników. 17 dyrektorom zarząd wypłacił w ciągu półtora roku prawie 900 tys. zł nagród specjalnych. Przyznawano je bez konkretnego uzasadnienia - "za zaangażowanie w wykonywane obowiązki". Trzy nagrody (łącznie 140 tys. zł) zgarnęła b. szefowa ds. strategii personalnej spółki Dorota Jakowlew-Zajder. Przez półtora roku zarobiła w sumie 1,5 mln zł. Pięć nagród (łącznie 148 tys. zł) "za zaangażowanie" dostał inny kolega Netzla, dyrektor zarządzający ds. korporacyjnych Maciej Socha. Zdarzało się, że osoba, która wnioskowała o nagrody, dopisywała do listy również siebie.
17 dyrektorom zarząd wypłacił w ciągu półtora roku prawie 900 tys. zł nagród specjalnych; przyznawano je bez konkretnego uzasadnienia Dyrektorzy w spółce dostawali średnio o 7 tys. złotych więcej miesięcznie niż ich odpowiednicy w innych firmach, a ich zastępcy - o 3 tys. więcej Czołowe stanowiska w spółce obejmowali za czasów Netzla ludzie bez kompetencji - wśród nich był Paweł Kowalewski, doradzał prezesom, choć nie miał nawet wyższego wykształcenia - pensja 278 tys. zł w 13 miesięcy Zarząd PZU był równie hojny w sprawie tzw. pakietów menedżerskich, czyli służbowych mieszkań i samochodów dla dyrektorów. Np. Za wynajem mieszkania dla b. szefowa ds. strategii personalnej spółki Dorota Jakowlew-Zajder PZU płaciło ok. 10 tys. zł miesięcznie (w sumie ponad 127 tys. zł za 13 miesięcy) Nie przywiązywano też wagi do rozliczania wydatków służbowych. Jakowlew-Zajder służbową kartą płaciła m.in. za zakupy w gdańskich sklepach OBI (1,4 tys. zł) i Media Markt (2,4 tys.) Audyt w PZU za czasów Netzla
"Nie matura, lecz chęć szczera..."
Zdaniem audytorów, czołowe stanowiska w spółce obejmowali za czasów Netzla ludzie bez kompetencji. Dyrektorem biura audytu b. prezes zrobił leśnika. Jego zastępcą został specjalista od historii Kościoła (absolwent Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie). Obaj bez doświadczenia w kontrolingu. Mimo to Netzel dał im pensje o kilka tysięcy złotych większe niż mieli poprzednicy.
Zarząd Netzla miał wielu doradców. Jak powiedziała nam b. wiceprezes spółki Jolanta Strzelecka, w sumie było ich ok. 40. Wśród nich był Paweł Kowalewski. Doradzał prezesom największej firmy ubezpieczeniowej w kraju, choć nie miał nawet wyższego wykształcenia. Za to wcześniej służył radą komisji śledczej ds. PZU. - Był niedokończonym prawnikiem, to znaczy bez magisterium - wyjaśnia Strzelecka. - Doradzał mi w sprawach inwestycyjnych (pensja 278 tys. zł w 13 miesięcy).
Księgowość kreatywna?
Zarząd PZU był równie hojny w sprawie tzw. pakietów menedżerskich, czyli służbowych mieszkań i samochodów dla dyrektorów. Szefowa ds. strategii personalnej miała do dyspozycji dwa auta - w Warszawie korzystała z opla vectry z kierowcą, a w Gdańsku, gdzie mieszkała, mogła jeździć audi A4.
Za wynajem mieszkania dla Doroty Jakowlew-Zajder PZU płaciło ok. 10 tys. zł miesięcznie (w sumie ponad 127 tys. zł za 13 miesięcy). Za mieszkania dla dyrektorki ds. marketingu Emilii Przelaskowskiej-Piaseckiej i szefa ds. korporacyjnych Macieja Sochy PZU zapłaciło po 67 tys. zł w ciągu 13 miesięcy. Audytorzy podkreślali, że w spółce nie było w tej sprawie żadnych standardów.
W ocenie audytorów w PZU nie przywiązywano też wagi do rozliczania wydatków służbowych. Niektórzy dyrektorzy nie przedstawiali faktur, a szefowa ds. strategii personalnej służbową kartą płaciła m.in. za zakupy w gdańskich sklepach OBI (1,4 tys. zł) i Media Markt (2,4 tys.). Wydatki te określiła jako "zakup souveniru dla kontrahenta" i wciągnęła do funduszu reprezentacyjnego. W koszty reprezentacyjne wpisywano też zakupy telefonów, walizek i teczek. W dokumentach PZU nie ma śladu po informacjach, dla kogo robiono takie zakupy i jaki miały związek z działalnością spółki.
Prezes jednej kadencji
Większość akcji PZU kontroluje skarb państwa. Dlatego po wygranych wyborach kolejne ekipy rządowe uruchamiają kadrową miotłę w tej największej firmie ubezpieczeniowej w kraju.
Minister skarbu z PiS dał mu stanowisko, choć "Rzeczpospolita" zarzuciła Netzlowi, że był pełnomocnikiem firmy oskarżonej o pranie brudnych pieniędzy. Netzel został odwołany, gdy prokurator zarzucił mu udział w przecieku w tzw. aferze gruntowej, po której nastąpił rozpad koalicji PiS z LPR i Samoobroną.
Nowy zarząd powołano również po wyborach wygranych przez PO.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24