Unia Europejska nie nałożyła na Rosję sankcji w sektorze gazu, bo nie jest na nie gotowa. Jest uzależniona od jego dostaw z Rosji i tak będzie przez najbliższe lata. Inne sankcje mogą przełożyć się na ceny energii w dłuższej perspektywie - uważają eksperci ds. energetyki.
Od dostaw rosyjskiego gazu przez Ukrainę uzależnionych jest wiele europejskich krajów, m.in. Bułgaria, Słowacja, czy Grecja. W styczniu 2009 r. spór pomiędzy Rosją i Ukrainą ws. surowca doprowadził do problemów w dostawach przez Ukrainę do wielu europejskich krajów - 18 państw informowało o znacznym spadku dostaw albo całkowitym ich odcięciu. UE obawia się, że taki kryzys może powtórzyć się w tym roku.
Zaakceptowane we wtorek przez Unię Europejską sankcje na Rosję dotyczą wielu gałęzi gospodarki, ale nie uwzględniają sektora gazowego, który jest kluczowym źródłem przychodów dla rosyjskiego eksportu.
Unia potrzebuje czasu
Jak mówi były wicepremier Janusz Steinhoff, UE nie jest przygotowana, by objąć Moskwę sankcjami dot. błękitnego paliwa. - Za kilka lat, gdy UE bardziej zdywersyfikuje dostawy nośników energii, a szczególnie gazu do Europy, będzie mogła sobie pozwolić na takie sankcje. Uważam, że byłyby one w pełni uzasadniona, ale trzeba się do tego przygotować. Na pewno nie jest właściwym sposobem przygotowania się budowa kolejnych gazociągów Nord Stream czy South Stream - powiedział.
Były wicepremier nie spodziewa się, że w krótkim terminie wprowadzenie sankcji doprowadzi do wzrostu cen energii. - Docelowo trzeba się jednak liczyć z takim efektem. Trudno. Europa musi te konsekwencje ponieść w imię wyższych racji - dodał.
Uzależnieni od gazu
Andrzej Sikora z Instytutu Studiów Energetycznych uważa, że sankcje nie obejmują sektora gazowego, bo duże państwa UE, szczególnie Niemcy, są w dużym stopniu uzależnione od gazu rosyjskiego. - To kolejna odsłona wojny energetycznej, która toczy się nie od momentu aneksji Krymu, tylko pewnie od 2009 r., czyli momentu kryzysu gazowego - powiedział.
Sikora nie wyklucza, że sankcje przełożą się na ceny energii. - Wystarczy spojrzeć, co się dzieje z cenami ropy w sytuacji, gdy gdziekolwiek na świecie mamy do czynienia z sytuacją zapalną, szczególnie tam, gdzie się ropę wydobywa. Według mnie to się przełoży bezwzględnie na rynki - powiedział.
Liczy się cena
Ekspert ds. energetyki Instytutu Sobieskiego Tomasz Chmal również podkreśla duże uzależnienie Europy od dostaw gazu z Rosji. Przyznaje, że co prawda na zachodzie kontynentu działają terminale LNG, ale to jednak gaz przesyłany gazociągami jest dużo tańszy. - Trzeba też pamiętać, że gaz w Europie często wykorzystywany jest do celów grzewczych, jak np. w Niemczech. Kilka państw Europy Środkowo-Wschodniej jest też w 100 proc. uzależnionych od gazu rosyjskiego - powiedział.
Chmal uważa, że sankcje nie przełożą się bezpośrednio na ceny energii, ale mogą mieć pewien wpływ. - Wyobrażam sobie, że strona rosyjska przy każdych negocjacjach będzie podnosiła kwestie wzrostu kosztów finansowania czy kosztów eksploatacji, spowodowanych sankcjami. Będzie chciała od swoich odbiorców odzyskać część tych kosztów. Pytanie, do jakiego stopnia odbiorcy będą w stanie znaleźć alternatywę. Rosjanie pewnie będą sprawdzali, jak bardzo można posunąć się z podwyżkami cen, aby nie utracić odbiorców. Tak będzie pewnie na rynku ropy i na rynku gazu - zaznaczył.
Sankcje obejmą embargo na broń, ograniczenie dużym rosyjskim bankom, będącym co najmniej w połowie własnością państwa, dostępu do rynków kapitałowych w UE, zakaz sprzedaży zaawansowanych technologii, potrzebnych w wydobyciu ropy naftowej z trudno dostępnych złóż i ropy z łupków, a także zakaz eksportu przedmiotów podwójnego zastosowania (cywilnego i wojskowego) dla rosyjskiego sektora obronnego.
Sankcje mają obowiązywać przez rok, z możliwością ich przedłużenia. Stale będą jednak poddawane ocenie i w zależności od sytuacji na Ukrainie i postawy Rosji mogą zostać złagodzone, zniesione albo zaostrzone. Pierwszy przegląd zaplanowano już za trzy miesiące.
Na nałożenie sankcji gospodarczych na Rosję UE zdecydowała się po zestrzeleniu 17 lipca malezyjskiego samolotu pasażerskiego nad wschodnią Ukrainą. W katastrofie zginęło prawie 300 osób.
Autor: //gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Gazrom