W ziemi drzemią miliardy złotych, które mogą poratować nasz budżet. Rząd chce to wykorzystać i już nakazał Agencji Nieruchomości Rolnych, by podwoiła sprzedaż gruntów - pisze "Puls Biznesu". Jest jednak problem: o część z tych ziem upominają się byli właściciele.
Jak pisze "PB", przyszłoroczny plan sprzedaży ziemi należącej do ANR opiewa na 90 tys. ha. To o 15 proc. więcej niż wyniosła sprzedaż agencji przed rokiem, ale do rekordu nadal daleko. Jak przyznaje "PB" Tomasz Nawrocki, prezes ANR, rząd zachęca ją jednak, żeby sprzedawała więcej. Według prezesa, jeśli zostaną zniesione obecne bariery prawne, będzie szansa zbliżyć się do poziomu sprzedaży wynoszącego 200 tys. ha gruntów rocznie.
Kradzież?
Problem tkwi w tym, że najbardziej obiecująco wyglądają grunty ANR, wobec których byli właściciele lub ich spadkobiercy zgłosili roszczenia. - Ponad 63 proc. tych nieruchomości jest zlokalizowane w dwóch województwach, w których ziemia rolna sprzedaje się praktycznie na pniu: kujawsko-pomorskim i wielkopolskim - przyznaje w rozmowie z "PB" Tomasz Nawrocki.
Z 2,3 mln ha gruntów należących do ANR, roszczenia byłych właścicieli obejmują około 600 tys. ha. Dotychczas Agencja nie sprzedawała nieruchomości, o które ktoś się upomniał. W przyszłym roku ma się to zmienić.
Jednak zdaniem prezesa Ogólnopolskiego Porozumienia Organizacji Rewindykacyjnych, Mirosława Szypowskiego, dopóki projekt ustawy reprywatyzacyjnej nie znajdzie się przynajmniej w lasce marszałkowskiej, jakiekolwiek dysponowanie nieruchomościami, o które upominają się właściciele lub ich spadkobiercy, sprzedaż gruntów będzie kradzieżą i zostanie zaskarżona do sądu - informuje gazeta.
Źródło: money.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Stachowski/sxc.hu