- Jeżeli w kryzysie budżet państwa potrzebuje pieniędzy z Funduszu Rezerwy Demograficznej, to nie ma problemu, by z nich skorzystać - uważa Paweł Kaczmarczyk z Zespołu Doradców Strategicznych Premiera. - To olbrzymi błąd - mówią jednym głosem pracodawcy i związkowcy.
Fundusz Rezerwy Demograficznej istnieje od 2002 roku. Ma na celu gromadzenie rezerw finansowych przeznaczonych na uzupełnianie niedoborów funduszu emerytalnego, wynikających z przyczyn demograficznych (z czasem przybywa nam emerytów, a ubywa pracujących).
Jest to jedyny fundusz ZUS, który dysponuje gotówką i inwestuje swoje środki. Pieniądze FRD pochodzą m.in. z prywatyzacji mienia Skarbu Państwa oraz części składki na ubezpieczenie emerytalne, odprowadzanej przez ZUS do FRD.
Rząd: to efektywność
Z zapisów przyjętego we wtorek przez rząd projektu budżetu na 2010 rok wynika, że na potrzeby budżetowe państwa zostanie przesunięte 7,5 mld zł z FRD.
Według Pawła Kaczmarczyka pieniądze nie były dotąd potrzebne emerytom i "nic nie wskazuje na to, by było to konieczne w najbliższej przyszłości". - Jeżeli Fundusz nie jest w danym momencie konieczny do realizacji celów, do których został stworzony, to można tylko przyklasnąć wykorzystaniu go w sposób efektywny - w tym wypadku na potrzeby budżetu - mówi doradca szefa rządu.
Jego zdaniem, gdy Polsce uda się wyjść z kryzysu, pieniądze FRD będą musiały być uzupełnione, np. wpływami z prywatyzacji. - Wtedy może do funduszu trafić nawet więcej środków, niż teraz zostało z niego zabrane - uważa Kaczmarczyk.
Krótkowzroczność może kosztować
Łatając dziurę budżetową środkami gromadzonymi na wypłatę przyszłych emerytur, politycy pokazują, że myślą tylko o tym, jak przeżyć do jutra kucharczyk o frd
Jego zdaniem, "łatając dziurę budżetową środkami gromadzonymi na wypłatę przyszłych emerytur, politycy pokazują, że myślą tylko o tym, jak przeżyć do jutra".
Członek rady nadzorczej ZUS z ramienia pracodawców i ekspert rynku ubezpieczeń Jeremi Mordasewicz podkreśla, że zabezpieczenie wypłaty emerytur za 10-15 lat będzie możliwe tylko wtedy, gdy w FRD zgromadzone zostaną znaczne środki. - Liczba osób pracujących w stosunku do pobierających świadczenia stale rośnie. Około 2025 roku relacja ta będzie najgorsza, i wtedy z pewnością trzeba będzie sięgnąć do Funduszu Rezerwy Demograficznej - powiedział Mordasewicz.
Być może trzeba będzie to zrobić jeszcze wcześniej, bo w związku z kryzysem ZUS ściąga coraz mniej składek i już pod koniec roku szykuje się na dziurę w swoim budżecie.
Dać jedną ręką, by zabrać drugą
Dlatego NSZZ "Solidarność" oczekuje od rządu wycofania z projektu budżetu na 2010 roku zapisu o przesunięciu pieniędzy z FRD. Również Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych uważa, że pomysł na przesunięcie pieniędzy z funduszu "jest bulwersujący".
- To szczególnie dziwne w sytuacji, gdy jednocześnie rząd decyduje, aby z 10 do 40 proc. zwiększyć pulę środków przekazywanych do FRD z prywatyzacji. Powoduje to, że pieniądze są raz z państwowej kasy zabierane, a potem ponownie do niej ściągane - zwraca uwagę ekspert OPZZ Andrzej Strębski.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24