W Nowy Rok o 10 czasu lokalnego Rosja ogłosiła, że kontrakt na dostawy gazu rosyjskiego na Ukrainę stracił ważność. Czy zakręcenie gazowego kurka dla Ukrainy zagraża Polsce i Europie? - Europa ma na szczęście zapasy gazu, ale jeśli konflikt pomiędzy Ukrainą i Rosją się przedłuży, może być niebezpieczny dla Polski - ocenił w Poranku TVN24 specjalista od rynku paliw Andrzej Szcześniak.
- Spór o gaz pomiędzy Rosją i Ukrainą przypomina znane przysłowie: "Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma" - uważa Szcześniak. Według niego, najpoważniejszą kwestią jest to, czy konflikt jest jednorazowy, czy też będzie trwał wiele tygodni. - Na szczęście Europa ma zapasy gazu, a zima jest dość lekka. Nie wiemy jednak, co będzie dalej - mówi Szcześniak.
Szcześniak przypomniał spór z 2006 roku, kiedy Rosja przykręciła gazowy kurek, a dostawy gazu dla niektórych zakładów zostały poważnie ograniczone. - Więc jeśli konflikt się przedłuży, to być może czeka nas powtórka z 2006 roku - dodał.
"Jądro sporu jest w sytuacji politycznej"
Zdaniem eksperta, obecnie na Ukrainie toczy się poważna batalia polityczna. - To sprawia, że nie jest jasne, która frakcja panuje nad sektorem energetycznym. Właśnie w napięciu politycznym i niejasnej sytuacji co do władzy nad sektorem energetycznym jest jądro tego sporu - wyjaśnia.
Szcześniak dodaje jednak, że odcięcie dostaw gazu na Ukrainę stanowi problem również dla samej Rosji. - Gaz dostarczany na Ukrainę jest wydobywany w centralnej Azji. Wydobycie musi iść dalej, więc Rosja musi coś z nim zrobić - dodaje. Według jego opinii zaprzestanie wydobycia w okresie zimowym grozi zniszczeniem złoża, dlatego nie można sobie pozwolić na proste "zakręcenie kurka".
jk /sk
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24