Obecnie to nie linie lotnicze zabiegają o możliwość korzystania z portów, ale lotniska rywalizują o przewoźników. Aby port lotniczy był rentowny musi obsłużyć co najmniej milion pasażerów rocznie – informuje "Gazeta Wyborcza".
Lotnisko w Radomiu stoi bezużyteczne, bo nie udało mu się przyciągnąć pasażerów. Modlin musiał znacznie obniżyć opłaty, by latała z niego choćby jedna linia. Dziś to lotniska muszą rywalizować o przewoźników, a oni dyktują im warunki.
Przykładem stolica
- Kiedy upadły nierentowne linie, na rynku zostali najsilniejsi, którzy dyktują lotniskom warunki – przyznaje Jan Pamuła, prezes Kraków Airport. - W Polsce samograjem jest tylko warszawskie lotnisko, bo każdy przewoźnik zaczyna latanie do Polski od Okęcia. Porty regionalne muszą się bić o przewoźników - dodaje. Przy szesnastu województwach Polska ma już czternaście lotnisk pasażerskich. Czy najmniejsze porty, które powstały dla zaspokojenia ambicji samorządowców, będą zawsze uzależnione od ich dotacji? - Istnieje takie ryzyko – przyznaje prezes Pamuła, dodając, że lotnisko regionalne powinno obsługiwać przynajmniej milion pasażerów rocznie, by nie przynosiło strat.
Problemy mniejszych
Według danych Urzędu Lotnictwa Cywilnego ten warunek spełniło w 2013 r. tylko pięć portów regionalnych: Kraków, Gdańsk, Katowice, Wrocław oraz Poznań. Ze średniaków takich jak Bydgoszcz, Łódź czy Szczecin skorzystało w ubiegłym roku po ok. 320-350 tys. pasażerów. Najgorzej poradziła sobie natomiast Zielona Góra, z której skorzystało 12 tys. pasażerów.
Autor: msz/klim/kwoj / Źródło: Gazeta Wyborcza