Przybywa osób, które kupują ubrania tylko po to, aby pokazać się w nich raz lub dwa i zwrócić do sklepu. Są wśród nich celebryci i zwykli śmiertelnicy. Ani jednym, ani drugim nie przeszkadza, że noszą ubrania z metkami - pisze "Rzeczpospolita".
Celebryci najczęściej wypożyczają ubrania w showroomach, sklepach, u projektantów czy przedstawicieli firm handlowych. Część z nich płaci nawet gwiazdom za pokazanie się w danej rzeczy, by znana osoba ją zareklamowała.
Jednak nie tylko celebryci - jak zaznacza "Rz" - wypożyczają sobie ciuchy. Robią tak też zwykli ludzie. Kupują ubrania, by zwrócić je po jednorazowym, maksymalnie dwukrotnym użyciu.
Przymykają oko na zwroty
Agata jest tzw. opiekunem klienta w sklepie jednej ze znanych sieci w centrum Warszawy. Dopóki nie zaczęła pracy w sklepie, nie wiedziała, że "wypożyczanie" ubrań to nagminne zjawisko. Z jej obserwacji wynika, że jest spora grupa klientów, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, którzy tak robią.
Przyznaje, że kierownictwo sklepu każe pracownikom przymykać na to oko. Nie chce bowiem stracić klientów. Poza tym wiele sprzedawczyń jest premiowanych za obroty w danym dniu czy na zmianie. Zwroty nie mają wpływu na zarobki. Najwięcej zwrotów jest w poniedziałki, w dużych miastach.
Wardrobing przybiera na sile
Zjawisko kupowania, noszenia i zwrotu ciuchów znane jest od lat, ale ostatnio przybiera na sile.
Naukowcy nadali mu nawet nazwę "wardrobing" od angielskiego słowa wardrobe oznaczającego garderobę.
Jak przypomina ""Rz", z badań przeprowadzonych na zlecenie brytyjskiego serwisu VoucherCodes.co.uk wynika, że jedna na sześć kobiet przyznaje się, iż zdarza jej się zwracać zakupione wcześniej ubrania, a co dziesiąta zdradza, że zwracanie ubrań to nawyk, wręcz element zakupów.
Autor: MACmtom / Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock